Nowa świecka tradycja

Agata Puścikowska

GN 51/2014 |

Od kilku lat przed Bożym Narodzeniem robimy z dziećmi pierniczki. Chrupiące i śliczniutkie: kolorowe, potraktowane słodkimi pisakami, perełkami z cukru, bakaliami i orzechami.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Niektórzy je uwielbiają. Inni (jak ja) nie przepadają za korzennym smakiem. Dlaczego więc je robić? Dla atmosfery, dla radości dziecięcej, lepkich paluchów i zapachu miodowo-cynamonowego, który utrzymuje się w kuchni wiele dni. Tak więc tuż przed świętami dom zamienia się w cukiernię o specjalizacji piernikowej. A dzieciaki – choć wymaga to od matki żelaznych nerwów – wałkują, wykrawają i zawijają w te sreberka. Żeby pierniczki skruszały. I wszyscy mają radość. Dzieci – bo stworzyły potwora, który w wersji oficjalnej jest reniferem.

Rodzice – bo takie zdolne mają latorośle. A kto jest niezadowolony? Maruda. Pewna maruda, gdy usłyszała, że i w tym roku wytwarzamy pierniki, doszła do wniosku, że to zajęcie bezsensowne. Bo pierniki można kupić – będą zapewne ładniejsze, a może i smaczniejsze. Bo będzie w kuchni mniej bałaganu i mniej roboty. Bo to nie jest „nasza” tradycja i zagraża prawdziwemu piernikowi z powidłami. Odnosząc się do gadania o piernikach (gdyby nie czas podniosły, użyłabym innego określenia), po pierwsze pierniki kupne, jak i wszelkie inne gotowe wypieki, nijak się mają do swojskich.

I chociaż będą ładniejsze, a może nawet i smaczniejsze – swojskie znaczy domowe i rodzinne. A więc z definicji lepsze od sklepowych. Po drugie w kuchni rzeczywiście byłoby mniej roboty i bałaganu. I ten argument być może jest częściowo trafiony. Jednak szczęśliwy dom to działający dom. A co się z tym wiąże – nie lśni laboratoryjną czystością. Nie znam historii przedświątecznego pieczenia domowych pierniczków. W moim rodzinnym domu też się ich nie piekło (co innego piernik przekładany powidłami śliwkowymi). Jeśli jednak rzeczywiście zwyczaj przygotowywania malutkich pierniczków przywędrował do Polski z krajów anglosaskich czy (jak twierdzą niektórzy) z Niemiec, to co z tego?

Czy nie można zaczerpnąć z pozytywnej tradycji, która integruje rodzinę i jest dobrą zabawą? Można i trzeba. Pierniczki: nowa świecka tradycja, wywołująca radość ogólnorodzinną. Maruda też się przekona.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.