Przepis na święta wyjątkowe

Karolina Pawłowska

publikacja 22.12.2014 06:00

W tej akcji nie chodzi o to, by na choince wieszać ozdoby, ale by je zdejmować. Za każdą z nich kryje się dziecięce marzenie, tak proste, że aż ściska się serce.

Dzięki „Pustej Choince” ok. 360 osób: dzieci z ubogich rodzin oraz niepełnosprawnych podopiecznych Warsztatów Terapii Zajęciowej otrzyma prezenty Karolina Pawłowska /Foto Gość Dzięki „Pustej Choince” ok. 360 osób: dzieci z ubogich rodzin oraz niepełnosprawnych podopiecznych Warsztatów Terapii Zajęciowej otrzyma prezenty

To nie tablet, lalka Barbie czy najnowsze Play Station. Na przykład Grześ i Ania marzą o zimowych butach, Eliza o piżamce, a Natalia chciałaby dostać czapkę, szalik i rękawiczki. Tylko i aż tyle.

Radość dawania

W galeriach handlowych choinki wyrastają już na początku listopada. Te, które pojawiają się na jedno sobotnie popołudnie w pilskiej Kasztanowej, słupskiej Podkowie i koszalińskim Atrium, są inne. Zamiast bombek wiszą na nich karteczki z imionami dzieci i ich potrzebami.

– Kiedy w ubiegłym roku braliśmy ze studentami udział w tej akcji, wielu z nich pytało, czy to nie żarty, że dzieci proszą o kozaki, bieliznę czy szkolne przybory. To może się wydawać niewyobrażalne, bo wielu osobom nie żyje się łatwo, ale są rodziny, dla których zapewnienie dzieciom nawet tak podstawowych rzeczy pozostaje w sferze marzeń – mówi ks. Tomasz Roda, przed rokiem duszpasterz akademicki, teraz dyrektor diecezjalnej Caritas. To właśnie dla takich rodzin Caritas wspólnie z Radiem Koszalin, od czterech lat organizuje „Pustą Choinkę”. Mała Michele jeszcze nie radzi sobie zbyt dobrze z literami, więc w odczytywaniu kolejnych słów pomaga jej babcia. Jest z czego wybierać. 

Na koszalińskiej choince wisi 140 karteczek z imionami dzieci z ubogich rodzin z powiatu koszalińskiego oraz niepełnosprawnych podopiecznych Warsztatów Terapii Zajęciowej. – Przyjechałyśmy do kina i chciałyśmy sprawdzić, kto tak ładnie tutaj śpiewa. Zobaczyłyśmy tę choinkę i to był spontaniczny odruch. Mało, że komuś pomożemy, to jeszcze będę mogła pokazać wnuczce, jakie to ważne, żeby dzielić się z innymi – wyjaśnia Danuta Podobińska, kiedy Michele decyduje się w końcu, że sprawią ciepły sweter niepełnosprawnej intelektualnie pani Renacie. Po krótkim namyśle postanowiły także obdarować siedmioletniego Pawełka, który potrzebował butów.

– To będą naprawdę wyjątkowe święta, bo wiemy, że mogłyśmy komuś pomóc – dodaje kobieta, z trudem hamując wzruszenie. Kasia i Bogdan uważnie czytają karteczki, najpierw na jednym, potem na drugim drzewku. Ostatecznie wybrali Amelkę. – Idziemy kupić bluzę i spodenki dla sześciolatki. To będzie niezły trening sklepowy na przyszłość – pan Bogdan z uśmiechem wskazuje na okrąglutki brzuszek żony. Właśnie oczekują swojej pierwszej pociechy, więc doświadczenia w zapotrzebowaniach odzieżowych maluchów jeszcze nie zdobyli. – Braliśmy już udział w tej akcji i bardzo nam się spodobała. Teraz przyjechaliśmy na drobne zakupy i pomyśleliśmy, że miło będzie coś podarować. Wydaje mi się, że nie jest to aż tak duże obciążenie finansowe, ostatecznie na święta i tak wydamy więcej niż kosztuje taka bluza – dodaje pani Kasia.

Buty, kurtka, rękawiczki…

W słupskiej Galerii Podkowa na zielonym, pachnącym świerku z Nadleśnictwa Warcino zawisło ponad 60 ozdób a na każdej z nich prośba: ciepła odzież czy nowe buty. I ewentualnie kredki, na przykład świecowe. – Te potrzeby widać chociażby podczas wyjścia klasowego do teatru, kiedy niektóre dzieci ubierają się w lekką kurtkę w chłodne dni. A niektóre nie mają skarpetek do butów – mówi Beata Pokrzywniak, pedagog ze Szkoły Podstawowej nr 6. W tym roku wytypowała 20 swoich podopiecznych. Ale jak mówi, chciałaby więcej. – Spora cześć tych dzieci korzysta z dożywiania. Nie tylko w tygodniu, także w weekendy. W ich domu naprawdę się nie przelewa – dodaje.

Sens pomagania w ramach akcji „Pusta Choinka” widzi także Klaudiusz Dyjas, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, choć, jak podkreśla, do Galerii Podkowa przychodzi prywatnie. Co roku wybiera jedno dziecko: przed rokiem małego Klaudiusza, tym razem Klaudię. Co czuje, kiedy widzi takie dziecięce prośby? – Święty Mikołaj powinien przynosić prezenty. Więc jeśli ktoś ma trochę więcej pieniędzy, to powinien pomóc rodzicom. My zadbamy o te powszednie rzeczy, a rodzice… to znaczy św. Mikołaj, niech zadba o zabawki i inne prezenty – uśmiecha się Klaudiusz Dyjas, ściskający w dłoni ozdobę z prośbami Klaudii. Ozdobę ze świątecznego drzewka zdjęły także Estera i Renata, mamy niepełnosprawnych dzieci. Na co dzień w ramach stowarzyszenia „Dajmy im radość!” walczą o lepszy byt dla swoich dzieci. Ale, jak mówią, otrzymane dobro chcą przekazywać dalej. – Tym bardziej, kiedy widzi się takie kwiatki, jak prośba o pamiętnik. Nie drogie gry, tylko coś, co jest już praktycznie przez dzieci zapomniane – uśmiecha się wzruszona Estera. Podobny wyraz twarzy pojawia się często u darczyńców. Kiedy przeglądają prośby wypisane na ozdobach, są bardzo zdziwieni.

Apostołowie dobra

Kiedy uczniowie słupskiego „ekonomika” usłyszeli o „Pustej Choince” postanowili działać. – Każdy uczeń naszej klasy dał parę groszy. Tak zebraliśmy około 400 zł, za które chcemy kupić świąteczny prezent dla jednego dziecka – wyjaśnia uczennica klasy, która wspólnie ze swoimi koleżankami i wychowawczynią długo zastanawiała się nad wyborem odpowiedniej ozdoby. Takich wahań nie mieli studenci i wykładowcy Akademii Pomorskiej w Słupsku. Oni zdecydowali, że w tym roku pomogą Konradowi, Oli i Leonowi. – Przecież student znany jest z tzw. „pandy”, czyli powiedzenia „Pan da…” – pytam żartobliwie studentki z Rady Uczelnianej Samorządu Studenckiego. – Ale przecież my chcemy pomagać! – oburzają się przyszłe panie pedagog, które nie dość że wybrały się na zakupy, to jeszcze same przyniosły trzy wielkie paczki. I na dodatek kupiły więcej niż trzeba. – Trochę egoistycznie, bo jak każda kobieta lubimy chodzić po sklepach – uśmiechają się studentki.

W pilskiej Kasztanowej także nie brakuje chętnych do spełniania dziecięcych marzeń. Potrzeba zrobić 160 paczek dla małych mieszkańców Piły i Szydłowa. – W tym roku pilanie nieco słabiej otwierają swoje serca, ale jestem dobrej myśli. Spotykamy się z wielką życzliwością, więc wierzę, że wszystkie dzieci zostaną obdarowane, nawet te, których bombki pozostały na choince — mówi Michał Hoga, pracownik Caritas i koordynator akcji. Do włączenia się w pomaganie zapraszali m.in. miejscowi artyści oraz dający dobry przykład włodarz miasta Piotr Głowski i bp Edward Dajczak, który zdążył pojawić się w galerii na kilka minut przed zakończeniem akcji i dziękował wszystkim anonimowym mikołajom. Świętym Mikołajem został także bp Paweł Cieślik, który odwiedził koszalińskie „Atrium”.

– Bardzo cieszę się, że mogłem zerwać te bombki i sprawić radość dzieciom. To niesłychanie piękna akcja i aż się prosi, żeby się w nią włączyć. Święta Bożego Narodzenia to święta miłości, musimy w tym biegu codzienności zatrzymać się choć na chwilę i umieć dostrzec drugiego człowieka, który potrzebuje naszej pomocy. Tak łatwo zapominamy o tym, że tuż obok nas są ludzie, którym brakuje podstawowych rzeczy. Potrzeba nam apostołów dobroci, żeby wszystkie te potrzeby zostały zaspokojone. „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” – niech te słowa Jezusa będą treścią naszego życia – zachęca bp Paweł.

Najlepszy prezent

Przez całe popołudnie do sprawienia potrzebującym świątecznej niespodzianki zachęcali także wolontariusze roznoszący ulotki oraz mali i duzi artyści, którzy, tańcząc i śpiewając, skłaniali do zatrzymania się przy drzewku. W Koszalinie zaprezentowali się m.in. schola ks. Arkadiusza Oslisloka i uczniowie koszalińskiej Szkoły Muzycznej. Gwiazdą tego dnia był wokalista Norbi. Przy każdym występie tłumek okalający stanowisko „Pustej Choinki” się zagęszcza. Najwięcej gapiów ściąga wcale nie gwiazda tego dnia, ale roztańczone krasnale. Idą w ruch aparaty fotograficzne i kamery w telefonach. Niektórzy rodzice małych artystów sięgają też po portfele. – To nasze dzieci nam opowiedziały o tej akcji, poruszone tym, że dla kogoś może być największym prezentem świątecznym nie lalka czy klocki, ale na przykład buty – mówią panie Karolina i Kasia, dostarczając pod choinkę paczkę z dresami, czapką i szalikiem dla Adriana.

– Sporo frajdy miałyśmy, wybierając te prezenty, bo zastanawiałyśmy się, co mogłoby się temu chłopcu spodobać. Na karteczce miałyśmy napisane tylko imię, wiek i rozmiar, mamy nadzieję więc, że trafiłyśmy – dodają. Ola Barcikowska, dziennikarka Radia Plus przyszła do Atrium nie tylko z zawodowego obowiązku. – Co roku zgłaszam się na dyżur właśnie w ten weekend, kiedy jest „Pusta Choinka”, bo też chcę mieć w tym przedsięwzięciu swój udział – mówi. – Jak patrzę na te prośby, to ściska mi się serce. Wszystkim nam pewnie niełatwo się żyje, ale większość z nas ma czapkę, szalik czy spodnie. A tu masz: dwunastoletnia dziewczynka marzy o… butach – Ola pokazuje karteczkę. – Zawsze staram się, żeby to były najładniejsze buty czy najfajniejsza kurtka, którą jestem w stanie znaleźć w całej galerii. Bo myślę sobie, że być może to będzie pierwsza taka rzecz w życiu: nie po kimś, nie z najtańszego sklepu, ale z nieco wyższej półki, którą to dziecko będzie miało – dodaje wzruszona.

Nie jej jednej szklą się oczy. Z radości. Stosy toreb i torebek powolutku rosną, ale na drzewku nadal wisi jeszcze wiele niespełnionych marzeń. Po trzech godzinach od startu koordynująca koszalińskim zamieszaniem Agnieszka Kukiełka nie ukrywa, że nieco się denerwuje. – Co roku tak panikuję, bo nie chcę sobie nawet wyobrazić, że jakieś dziecko nie dostałoby prezentu – przyznaje zastępca dyrektora diecezjalnej Caritas. Nagle pojawiają się kibice Gwardii Koszalin i z miejsca spełniają 10 marzeń. Mimo wszystko do spełnienia wszystkich zabrakło 40 darczyńców. Nie wszystkie prośby udało się spełnić tego dnia także w Pile i w Słupsku. Agnieszka wierzy jednak, że wszystkie dzieciaki dostaną swoje prezenty. – Mamy na ten cel zabezpieczoną zawsze pewną kwotę, trochę pieniędzy wrzucali darczyńcy do puszek. Do świąt jest jeszcze ponad tydzień, więc wierzę, że znajdą się ofiarodawcy – zapewnia.

Pani Bożena jechała do Koszalina ponad 30 kilometrów. – Na co dzień nie robię raczej zakupów w galeriach handlowych, bo to nie są ceny na moją kieszeń, ale dzisiaj nie mogło mnie tu zabraknąć – uśmiecha się, zdejmuje karteczkę i znika na pół godziny. Kiedy wraca taszczy ze sobą reklamówkę, z której wystaje głowa wielkiego miśka. Filip potrzebował kurtki, ale oprócz niej w paczce znajdzie jeszcze futrzaka. – Z całą rodziną postanowiliśmy, że nie będziemy robić sobie wzajemnie prezentów, ale obdarujemy kogoś, kto ma jeszcze mniej niż my. To będzie najlepszy prezent, jaki zrobimy sobie na święta – dodaje. współpraca: Mateusz Sienkiewicz, Tomasz Borysewicz

TAGI: