Skrajne emocje Bożego Narodzenia

ks. Rafał Pastwa

Gość Lubelski 51-52/2014 |

publikacja 26.12.2014 06:00

W Ośrodku Wsparcia dla Osób Bezdomnych przy ul. Dolnej Panny Marii w Lublinie nie pachnie piernikami. Ale choinka się pojawiła i słychać śpiew kolęd. Tu bez przemocy, alkoholu, awantur ludzie bez dachu nad głową życzą sobie wszystkiego najlepszego.

W noclegowni drzwi w czasie świąt są szeroko otwarte ks. Rafał Pastwa /Foto Gość W noclegowni drzwi w czasie świąt są szeroko otwarte

Kapelan odprawił z mieszkańcami rekolekcje adwentowe. Niektórzy pierwszy raz od lat poszli do spowiedzi. Część bezdomnych podkreśla, że dopiero tu mają jedyną szansę na prawdziwe święta. Stał się jednym z nich Dla wielu to już kolejne Boże Narodzenie w ośrodku dla bezdomnych. Nie załamują rąk, tylko dziękują Bogu, że w całym tym porozbijanym życiu nie muszą przebywać na ulicy. – Nie lubię świąt, bo zawsze kojarzyły mi się z samotnością ulicy, kiedy musiałem uciekać z domu, bo były alkohol i awantury. Zaglądałem do okien innych domów i zastanawiałem się, płacząc, dlaczego to akurat ja mam takich rodziców – wyznaje młody bezdomny mężczyzna. – Wiadomo, że jak się jest z takiej rodziny, to wszystko przychodzi o wiele trudniej – i szkoła, i znalezienie pracy. Cudów nie ma. Co z tego, że nigdy nikogo nie skrzywdziłem, skoro los okazał się okrutny? Teraz mam tu dach nad głową i towarzyszy niedoli.

Oczywiście marzę o tym, żeby kiedyś mieć rodzinę i razem z nią usiąść do wieczerzy wigilijnej – wzdycha. – Ja wiem, że te święta to właśnie moje święta – bo Bóg stał się taki jak ja. Słaby, ubogi i zdany na los silniejszych, często złych ludzi. Wiem to po rozmowie z pewnym księdzem. Dzięki niemu tegoroczne święta przeżyję pełniej i radośniej – kwituje. Jedynie rodziny brak W te dni nie brakuje jedzenia. Dyrekcja stara się każdego roku, aby bezdomni poczuli, że są tak samo ważni jak ci, którzy mają własny dom. – To będzie moja druga Wigilia w ośrodku dla bezdomnych. Niczego nam w te dni nie brakuje, poza rodziną. Cieszę się najbardziej z tego, że oprócz tradycyjnej kolacji wigilijnej, na której będzie z nami ks. Andrzej, nasz kapelan, nie zabraknie elementów religijnych – mówi pan Marian. – Wiadomo, że wcześniej człowiek narobił sobie trochę bałaganu w życiu, a teraz niełatwo to wszystko odwrócić. Wielu z nas jest zarejestrowanych w urzędzie pracy i stara się wyjść z bezdomności, ale to nie takie proste. Nawet jak są szanse na pracę, to kiedy się okazuje, że jesteś bezdomny, spadają one do zera – dodaje. – Życzymy więc sobie nawzajem wszystkiego najlepszego. Czyli wyjścia z bezdomności – podsumowuje. – To dla mnie trudny czas. Brakuje spotkania z rodziną. Chciałoby się być z dziećmi i wnukami, ale oni nie utrzymują ze mną kontaktu. A wychowywałem moje dzieci sam – wyznaje Mirosław.

– Wylądowałem tutaj nie dlatego, że byłem leniwy albo że piłem. Firmę, w której pracowałem, sprywatyzowano. Potem były zwolnienia. Niektórzy zaciągali kredyty, żeby jakoś zacząć od nowa. Byłem żyrantem dla mojego kolegi, który zmarł, jego rodzina nie spłaciła długu, więc bank zabrał mi mieszkanie i samochód, wszystko, co miałem – tłumaczy. – Życzenia składamy sobie szczerze i prosto. Tu każdy wie, czego potrzeba drugiemu – konkluduje Mirosław. Pomoc nie tylko od święta Ten ośrodek funkcjonuje przez cały rok w dzień i w nocy. Tym bardziej w czasie świąt Narodzenia Pańskiego drzwi są otwarte dla każdego, kto potrzebuje dachu nad głową i chleba. – Staramy się angażować wszystkich mieszkańców ośrodka i pracowników do przygotowania świąt. Zdarzają się takie sytuacje, że niektórzy wypisują się na święta i jadą do bliskich. To ci, którym udało się odnowić kontakty z rodziną. Niektórzy wychodzą tylko na kilka godzin, z jednej strony to piękny gest bliskich, a z drugiej strony bolesne jest to, że muszą znów wracać tutaj – mówi Renata Babiarz, dyrektor ośrodka wsparcia dla osób bezdomnych Bractwa Miłosierdzia św. Brata Alberta.

– Nasi podopieczni przeżywają w czasie świąt skrajne emocje. Jedni wracają wspomnieniami do radości i ciepła domu rodzinnego, inni wspominają horror przemocy, lęku i uzależnienia. Mamy wiele sygnałów, że dopiero tutaj ktoś doświadczył prawdziwie rodzinnych, religijnych, wolnych od alkoholu świąt Bożego Narodzenia – dodaje R. Babiarz. Wśród bezdomnych jest wiele osób doświadczających wykluczenia, odrzucenia i samotności. – Nawet jak ktoś jest w grupie, to samotność nadal jest najgorszym doświadczeniem. Ale tu w ośrodku pracują nad bezdomnymi specjaliści. Traktujemy ich z godnością i szacunkiem. Trzeba jednak pamiętać, że wsparcia najbardziej potrzebującym nie możemy okazywać jedynie w czasie świąt. Potrzeby istnieją także po tym okresie. Właśnie Boże Narodzenie ma nam to uświadomić – podsumowuje pani dyrektor.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: