Dziś jest mniej gwiazdorów

Katarzyna Buganik

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 51-52/2014 |

publikacja 31.12.2014 06:00

O makiełkach, kolędnikach i balach maskowych opowiadają Agnieszka Budych i Aniela Tratwal ze Stowarzyszenia Miłośników Kultury Dąbróweckiej.

Tradycje dąbrowieckie, przekazywane z pokolenia na pokolenie, zachowane są m.in. w stroju ludowym, gwarze i muzyce ludowej. Na zdjęciu Agnieszka Budych z regionalną potrawą wigilijną – makiełkami Katarzyna Buganik /Foto Gość Tradycje dąbrowieckie, przekazywane z pokolenia na pokolenie, zachowane są m.in. w stroju ludowym, gwarze i muzyce ludowej. Na zdjęciu Agnieszka Budych z regionalną potrawą wigilijną – makiełkami

Dąbrówka Wielkopolska leży na pograniczu województw lubuskiego i wielkopolskiego. Należy też do Regionu Kozła, słynącego m.in. z kapel koźlarskich, bogatego folkloru i unikatowego stroju ludowego. Jak wiele innych miejsc, wieś ta ma swoją gwarę, tradycje i regionalne zwyczaje, do których należą również te związane z Bożym Narodzeniem i Nowym Rokiem.

Pierwsza gwiazdka

Świąteczne przygotowania zaczynało się zawsze od pieczenia ciastek i pierników oraz własnoręcznego robienia ozdób choinkowych ze słomy, kolorowego papieru czy sreberek z cukierków, a choinka – koniecznie świerk lub sosna – musiała być żywa, przyniesiona z lasu. – W Wigilię zawsze zachowywano post i zwykle spożywano tylko jeden posiłek. Stół zaścielony był białym obrusem, a pod nim układano siano. Czekało się zawsze na pierwszą gwiazdkę i kiedy już się pojawiła, rozpoczynano kolację. Ojciec zaczynał wieczerzę modlitwą i pierwszy dzielił się opłatkiem. Dziś rozpoczyna ją najmłodszy domownik, czytając fragment Pisma Świętego. Po kolacji śpiewano też kolędy i dziś my również staramy się wspólnie śpiewać, choć ten zwyczaj zanika – mówi A. Budych. – Kiedyś u nas nie było takich obfitych wieczerzy wigilijnych, z 12 potraw. Były zupa rybna lub grzybowa, gotowany groch z kapustą, śledzie w oleju lnianym z cebulą, kompot z suszonych owoców i kapusta z grzybami. Tradycyjną potrawą były i są makiełki, taki deser zrobiony z kilkakrotnie zmielonego maku, wody posłodzonej miodem i rodzynek oraz pokrojonej bułki lub klusek. Pamiętam, że moja mama na wigilię robiła jeszcze kaszę jęczmienną, ugotowaną z suszonymi śliwkami, na słodko. Barszcz i pierogi pojawiły się u nas niedawno, a karpia jadali tylko bogatsi – dodaje.

Z rózgą i łańcuchem

Po wieczerzy wigilijnej domy odwiedzał gwiazdor, ubrany w czarny lub biały kożuch, przewiązany powrósłem z siana i z maską na twarzy. Towarzyszyły mu gwiazdki – przebrane na biało dziewczęta. – W całej wsi było bardzo głośno, bo dzwoniono dzwonkami i łańcuchami. Gwiazdor roznosił prezenty. Niegrzecznym dzieciom wręczał rózgi lub zgniłego kartofla, pytał też o pacierz i czy były grzeczne. Nieraz próbował wciągnąć na łańcuchu do piekła, trochę straszył dzieci – śmieje się pani Agnieszka. – Rarytasem były pomarańcze, orzechy, ciastka domowe i praktyczne prezenty, np. skarpety, lalki wykonane lub odnawiane przez mamy. Nie było takich prezentów jak dziś, bo ludzie nie byli bogaci – uzupełnia pani Aniela. Choć Dąbrówka Wielkopolska należy do roztańczonego i rozśpiewanego regionu, w Adwencie zakazane były wszelkie zabawy. Chodzono na Roraty i przygotowywano się do świąt przez rekolekcje i tak jest do dziś. Śpiewano i radowano się dopiero na Pasterce. – Mówiło się, że kto tańczy w Adwencie czy poście, będzie miał krzywe nogi. Na Pasterkę szło się o północy bez względu na to, ile było śniegu. Chór kościelny śpiewał na głosy i pamiętam, że kiedy mężczyźni huknęli basem, to aż mury drżały – opowiada A. Tratwal. W dzień wigilijny nie brakowało też przesądów i wróżb. – Kury w ten dzień musiały dostać ziarno w obręczy z drewnianego koła, żeby niosły jajka przez cały rok. Był też zwyczaj, że panienka przed wieczerzą musiała wyjść na ulicę i patrzyła, z której strony idzie mężczyzna. Oznaczało to, że z tej będzie miała męża – wyjaśnia pani Aniela. – Ości po rybach trzeba było spalić, nie wolno ich było wyrzucać do śmieci. W Wigilię nie było wolno też nic pożyczać, bo to wróżyło nieszczęście – dodaje pani Agnieszka.

Anioł, Diabeł i Trzej Królowie

Święta to dni, kiedy się wzajemnie odwiedzano. Nie mówiono „dzień dobry” ani „cześć”, tylko zawsze: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” czy „Zostańcie z Bogiem”. Na stołach obowiązkowo musiały być makowiec i piernik. Było też mięso, m.in. królicze, gęsina, wieprzowe i kluski na parze. A kolędnicy odwiedzali domy od drugiego dnia świąt lub po świętach aż do Trzech Króli. – Były anioł, diabeł, Trzej Królowie, chłopcy z szopką i zbożem, które sypano w każdym domu na szczęście, na zdrowie na nowy rok. Śpiewano również kolędy i składano życzenia – mówią dąbrówczanki. W sylwestra i Nowy Rok spotykano się w domach i nie obchodzono hucznie tych świąt. Za to w okresie karnawału bardzo popularne były bale maskowe. – Przychodził kto chciał, płacił bilet i wchodził na salę. Przebierano się np. za bociana, pudełko zapałek, pajace czy egzotyczne królowe. Stroje i maski każdy wykonywał sam, w wielkiej tajemnicy. Nie chodziło się, tak jak dziś, do wypożyczalni – mówi pani Agnieszka. – Dziś jest mniej gwiazdorów, nie ma śniegu ani kożuchów, nie ma też takich zabaw. Zostały kolędy i śpiew, dlatego wydaliśmy własną płytę z kolędami i pastorałkami „Hej, kolynda, kolynda!” i śpiewnik. To nasze dziedzictwo, z tego się wywodzimy. Bo aby była przyszłość, trzeba pamiętać o przeszłości – tłumaczą panie Agnieszka i Aniela.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: