A gwizdać umiesz?

Alina Świeży-Sobel

publikacja 05.03.2015 06:00

O księdzu Bosko najwięcej mówią jego dzieła – salezjańskie szkoły i oratoria. Najstarsze w Polsce Oratorium św. Jana Bosko otwarto sto lat temu w Oświęcimiu.

Skauci Europy to najmłodsza z grup działających w oświęcimskim oratorium Alina Świeży-Sobel Skauci Europy to najmłodsza z grup działających w oświęcimskim oratorium

Oksiędzu Bosko powstało wiele książek i anegdot pokazujących postać niezwykłego świętego, który najmocniej pokochał dzieci. Jedna z anegdot mówi o chłopcu, którego surowy zakrystian przepędził, bo ten, choć chciał być ministrantem, nie umiał służyć. Kiedy ks. Bosko spotkał chłopaka i zapytał go, dlaczego płacze, a ten wyjaśnił, kapłan zmartwił się razem z nim i pytał dalej: „Naprawdę nie umiesz służyć do Mszy?”.„Nie umiem” – usłyszał w odpowiedzi. „A czytać umiesz?” – ks. Bosko dociekał dalej. „Nie umiem” – padło drugi raz. „A pisać potrafisz?” „Też nie” – brzmiała odpowiedź. Zafrasowany ksiądz pyta dalej: „A gwizdać umiesz?”. „Umiem! – już radośniej odpowiedział chłopiec, dumny, że jednak coś potrafi. Takie były początki słynnej metody pedagogicznej ks. Bosko, który uczył pracy z trudną młodzieżą i radził, by rozwijać to, co w niej dobre i dla niej ważne, a na tej podstawie – wymagać i wychowywać.

– Rzeczywiście wszystko zaczęło się 8 grudnia 1841 r. Wtedy Bartłomiej Garelli, osierocony ubogi chłopiec, spotkał św. Jana Bosko. Nie potrafił czytać ani pisać. Nie pamiętał też pacierza. Ks. Bosko zaproponował mu, że będzie go uczył katechizmu. Z czasem zaczęło przychodzić coraz więcej chłopców. Oratorium stało się dla nich domem, kościołem, szkołą i placem zabaw. Pierwsze oratorium nazywane było wędrownym, ponieważ nie miało swojego miejsca. Dopiero w 1846 r. na Valdocco w Turynie znalazło stałą siedzibę – precyzuje ks. Andrzej Policht, kierujący obecnie oratorium oświęcimskim.

Po wybuchu I wojny światowej oświęcimscy salezjanie, którzy pracowali tu od 1898 r., od razu pomyśleli o chłopcach opuszczonych i potrzebujących pomocy. 31 stycznia 1915 r. podczas niedzielnych Mszy św. w oświęcimskich kościołach ogłoszono, że salezjanie 7 lutego otwierają oratorium. Zapisało się około trzystu chłopców, a pierwszym kierownikiem został ks. Franciszek Symior. Chłopcy mieli możliwość zabawy, nauki śpiewu i katechizmu, uczestniczyli we Mszy św.


– Szybko okazało się, że potrzebują także pomocy materialnej: ubrań, butów. Salezjanie dyskretnie starali się im to zapewnić dzięki ofiarom ludzi dobrej woli, a także organizowanym przedstawieniom teatralnym. A mieszkańcom spodobało się, że z ulic zniknęła opuszczona młodzież – dodaje ks. Andrzej.

Dziś też młodzi przychodzą tu z różnymi problemami. Potrzebują pomocy w kłopotach z nauką. Nieraz nie umieją sobie radzić z agresją. Często trzeba ich nakarmić...
 

Dziarski stulatek

Dziś oświęcimskie oratorium tętni życiem. Zaraz po trzynastej do oratoryjnej kawiarenki chętnie zaglądają uczniowie salezjańskiego zespołu szkół. Po siedemnastej ruszają otwarte dla wszystkich chętnych dzieci i młodych zajęcia. – Zwłaszcza kawiarenka ma wzięcie, bo na miłe spotkanie przy kominku, dobrej herbacie i ciasteczkach za symboliczne ceny nie brakuje chętnych. Ks. Andrzej przyznaje, że bywa tu od początku przypisana do oratoryjnej specyfiki trudna młodzież i trzeba próbować do niej dotrzeć.

Słynna dewiza ks. Bosko: „Boisko żywe – diabeł martwy” w oratoryjnej codzienności oznacza wiele sportowych propozycji. W sali rekreacyjnej królują tenis stołowy i piłkarzyki. Na sali gimnastycznej rządzi sekcja unihoka, czyli hokeja bez łyżew. Chętnych nie brakuje na siłowni i boisku piłki nożnej. A sekcja piłki nożnej dziewcząt wybiera się w maju na salezjańskie mistrzostwa świata do Turynu. Liga bilardowa właśnie zakończyła kolejny sezon rozgrywek i najlepsi w turnieju dostali w nagrodę kije do gry. Działają koła malarskie i teatralne.

Wkrótce ferie, więc ruszą dla dzieci z Oświęcimia półkolonie „W Krainie Lodu”, a także warsztaty dla młodzieży. Dwie grupy wyjadą na narty do Abetone we Włoszech. Mocno rozwija się też aktywność wolontariuszy oratorium na Ukrainie, gdzie docierają już do pięciu ośrodków. – Z grupą z Ukrainy w ubiegłym roku realizowaliśmy wspólny projekt. Powstała sztuka teatralna, a także dedykowany ks. Bosko mural w Oświęcimiu, który malowaliśmy razem, również po to, żeby nasi goście nauczyli się takiego zagospodarowania białych czy szarych ścian u siebie – mówi Dawid Szydło, kierownik projektu, a na co dzień opiekun wszelkiej artystycznej działalności oratoryjnej.

– Przybywa też pielgrzymek. Na letnie wakacje mamy przygotowanych 16 wyjazdów do różnych krajów – mówi Anna Tobiasiewicz, która prowadzi biuro oratorium. Stara się ogarnąć to mrowie spraw, papierów i zakupów, znaleźć czas dla tych, którzy muszą porozmawiać.

Wszystko gra i tańczy

Ciekawy dorobek mają oratoryjne Muzyczne Czwartki. To organizowane co tydzień koncerty, na które wraz z podopiecznymi przychodzą ich rodzice czy znajomi.

Przewinęło się tu sporo wykonawców. Raz widzowie dają się ponieść góralskim rytmom kapeli „Śtyry”, a kiedy indziej – trzypokoleniowej muzykującej rodzinie Daczyńskich. Dziadkowie, rodzice i córki-studentki, śpiewając i grając, opowiadali historię polskiej kolędy. Trzypokoleniowa była też widownia. Koncertowała również schola Światowych Dni Młodzieży z Piotrem Mireckim, która zawiązała się przy oratorium.

Ostatni przed jubileuszem koncert dali tu Monika i Tobias. Oboje uczą się w salezjańskim liceum, a publikę zachwycili talentami wokalnymi i wrażliwością. – Do oratorium zaglądamy często na co dzień, bo tu jest niezwykła atmosfera. Jest tak przyjaźnie, radośnie, bezpiecznie – mówili tuż po koncercie, nieco speszeni oklaskami.

– Teraz pojawiła się myśl, by spotkania czwartkowe przekształcić w Czwartki Muzyczno-Teatralne. Okazuje się, że coraz lepiej radzą sobie na scenie aktorzy naszego oratoryjnego teatru, a mamy też oferty ciekawych przedstawień z zewnątrz, więc jeszcze w styczniu zobaczymy tu pierwszą sztukę. To oczywiście rodzi nowe zadania, bo zamierzamy do tych przedstawień przystosować specjalną salę ze sceną – wyjaśnia ks. Policht.

Specjalnością oratoryjnych wychowanków stały się tańce integracyjne, które są już żelaznym punktem majowych rodzinnych pikników. W ubiegłym roku, kiedy w pikniku wzięli udział uczestnicy Marszu dla Życia i Rodziny, roztańczone pary ledwo mieściły się na sporym placu. W czasie sierpniowych koncertów tańczyła już publiczność na oświęcimskim rynku.

Nie inaczej było parę miesięcy temu, kiedy Oświęcim odwiedził nowy przełożony generalny salezjanów, ks. Ángel Fernández Artime SDB. Krótki powitalny koncert dała szkolna orkiestra pod dyrekcją ks. Zenona Latawca, a prawie tysiąc młodych ludzi wykonało taniec belgijski. 

Ksiądz Artime mówił wtedy do wychowawców z uznaniem, że widział wielu z nich wśród tańczącej młodzieży. Tłumaczył, że to właśnie jest świadectwo przyjęcia charyzmatu św. Jana Bosko. A kiedy zaprosili go do menueta, sam po krótkiej lekcji ruszył do tańca. – Menuet nie jest łatwy i musieliśmy sporo ćwiczyć, żeby się go nauczyć, a księdzu generałowi za pierwszym razem poszło całkiem dobrze – nie mogli się nadziwić wolontariusze oratorium.

Survival ze św. Bosko

Najmłodszy zespół oratoryjny stanowi założona parę miesięcy temu grupa Skautów Europy. – Wprowadza młodego człowieka w bliski kontakt z przyrodą. Uczymy się sztuki przetrwania w lesie, ale nie to jest dla Skautów Europy najważniejsze. Chodzi o religijne i patriotyczne wychowanie – wyjaśnia Dawid Szydło, który koordynuje zajęcia tej grupy.

– Idziemy za radą ks. Bosko: szukamy nowych form, które mogą nam pomóc w dotarciu do młodych i sprawią, że będą oni chcieli przyjść do oratorium. Chodzi o to, żeby im na obecności w tym miejscu zależało. Co cieszy najbardziej? To, że mimo tej setki na karku nadal się rozpędzamy, są nowe pomysły i systematycznie przybywa młodych, którzy chcą tu być – uważa ks. Andrzej Policht.