Wstęp do dawnych dni

ks. Rafał Pastwa

publikacja 22.03.2015 06:00

Do gabinetu prof. Małgorzaty Kowalewskiej, mediewistki, z Wydziału Filozofii i Socjologii UMCS, wpada mnóstwo światła. Jest jasno... jak w średniowieczu.

Małgorzata Kowalewska z Lublina zachwyciła się życiorysem św. Hildegardy z Bingen ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Małgorzata Kowalewska z Lublina zachwyciła się życiorysem św. Hildegardy z Bingen

Do dziś pokutuje stereotypowe myślenie o tej epoce. – To nie był ciemny okres dziejów, wręcz odwrotnie – mówi mediewistka. – Niekiedy myślę sobie, że daleko nam do średniowiecza – przekonuje. – Średniowiecze nazwano epoką mroków tylko po to, by skontrastować je ze starożytnością i odrodzeniem. To zabieg techniczny, który utrwalił w głowach nieprawdziwy schemat. Tymczasem to renesans okazał się czasem zaraz, gnozy i magii – zwraca uwagę.

Kosmiczny eksperyment

Profesor Kowalewska urodziła się i wychowała w Lublinie. Studia na KUL rozpoczęła w roku wyboru prof. Wojtyły na papieża. Rozpoczęła naukę na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej.

– Studiowałam filozofię teoretyczną. Na trzecim roku spotkałam ks. prof. Stanisława Wielgusa, który od niedawna pracował na KUL – opowiada. – Prowadził seminarium z historii filozofii średniowiecznej, a drugie z edytorstwa. Eksperymentalnie, nie znając profesora, zapisałam się na edytorstwo wraz z grupą przyjaciół. Tam już zostaliśmy – mówi. – Edytorstwo to wspaniała sztuka czytania i przygotowywania rękopisów. Bez tej umiejętności wielu dokumentów byśmy nie znali – podkreśla. Praca magisterska przyszłej mediewistki była częścią dzieła pięcioosobowego zespołu edytorskiego. Studenci jako zwieńczenie studiów przygotowali i opracowali obszerny komentarz polskiego filozofa Benedykta Hesse do „Fizyki” Arystotelesa.

Średniowiecze pod kreską

Bezpośrednio po studiach zdolną absolwentkę zatrzymano na uczelni. W ramach studiów doktoranckich kontynuowała pracę edytorską nad dziełami Arystotelesa. – Dzięki tej pracy zachowujemy ciągłość kulturową. Udostępniamy je. Gdyby nie edytorzy, rękopisy średniowieczne leżałyby gdzieś w archiwalnym pudle – zwraca uwagę. Na Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej trafiła w 1990 r. i zaczęła pracować w Zakładzie Historii Filozofii Dawnej. Z archiwisty stała się nauczycielem akademickim.
– Kobieta w średniowieczu mogła zostać mniszką lub żoną. Jeśli należała do warstwy kupieckiej, to często prowadziła interesy i zajmowała się, mówiąc ogólnie, biznesem. Kobiety pełniły rolę regentek w imieniu swoich małoletnich synów. Niekiedy wyruszały na wyprawy rycerskie. Zazwyczaj o tym nie myślimy, ale kobiety ze Skandynawii były równoprawnymi partnerkami wojowników. W średniowieczu kobiety zajmowały się też rzemiosłem. Uprawiały zawód akuszerki. W Salerno była nawet znana szkoła medyczna dla kobiet. Wbrew pozorom to w starożytności miały mniej do powiedzenia niż w średniowieczu – wyjaśnia pani profesor. – Kobiety pełniły rolę cywilizacyjną wobec mężczyzn. Zmuszały ich do delikatnego zachowania. To dzięki nim pojawiają się w tamtym czasie sztućce – dodaje mediewistka.

Hildegarda z Bingen
Tematem jej habilitacji miał być średniowieczny filozof Paweł z Worczyna. Był to pomysł ks. prof. Wielgusa. – Szukałam źródeł na jego temat. Zetknęłam się z pewną niemieckojęzyczną książką i przeczytałam zdanie o Albercie Wielkim, które na pierwszy rzut oka było bez związku z moimi badaniami: „Albert Wielki był wybitnym niemieckim filozofem, lekarzem i przyrodnikiem, znacznie wybitniejszym niż sto lat wcześniej żyjąca od niego Hildegarda z Bingen”. Pomyślałam wtedy, że ona musiała być kimś wyjątkowym. Zaczęłam się nią pasjonować – opowiada z uśmiechem prof. Kowalewska. – Chciałam w pewnym momencie przetłumaczyć na język polski jej sztukę, dramat średniowieczny, zatytułowany „Ordo virtutum”, który opowiada o walce duszy. Do tłumaczenia potrzebny był wstęp, bez którego współczesny człowiek nie byłby w stanie zrozumieć sztuki św. Hildegardy. Ten wstęp rozrastał się i rozrastał, aż powstała książka „Bóg – Kosmos – Człowiek w twórczości Hildegardy z Bingen” – uśmiecha się mediewistka. Tak zaczęło się zainteresowanie Małgorzaty Kowalewskiej kobietami epoki średniowiecza, a zwłaszcza mniszkami.
Pamięć i komercja

Święta Hildegarda z Bingen żyła w XII wieku. Jej życiorys jest zadziwiający. Została w młodym wieku opatką. Potem zaczęła spisywać swoje wizje. Jest autorką wielu dzieł, w tym trzech mistycznych. – Była niezwykła kobietą, opisywała świat zwierząt i roślin. Zajmowała się też medycyną. Przez wiele wieków była zapomniana. Natomiast jej wizja świata i człowieka jest kosmiczną poezją i prezentuje wiele walorów. Dzisiaj przypomina się jej osobę, ale, niestety, zwłaszcza na potrzeby komercji – zauważa prof. Kowalewska. – Cieszę się bardzo, że ta święta staje się coraz bardziej doceniana jako kompozytorka i autorka pieśni. Jej kompozycje zostały wydane w Niemczech. Byłoby wspaniale, gdyby pojawiły się także u nas – wzdycha. Małgorzata Kowalewska przełożyła na język polski kilka pieśni św. Hildegardy z Bingen. Są to pieśni o tematyce teologicznej. Dużo w nich odniesień do Boga i do św. Urszuli z Kolonii. Pieśni skomponowane przez Hildegardę są o wiele trudniejsze niż te kompozycje, które znamy jako chorał gregoriański.

Inspiracje

Małgorzata Kowalewska ma wiele wspólnego z kobietami, których losy bada. Zajmuje się nauką i działalnością społeczną. Jest prezesem Lubelskiego Stowarzyszenia Rodzin Zdrowie Psychiczne, które obchodzi pięciolecie powstania. – Chcemy przychodzić z pomocą osobom i bliskim tych, którzy zmagają się z chorobą psychiczną. Spotkaliśmy się w grupie osób wrażliwych na potrzeby chorych i doszliśmy do wniosku, że trzeba zrobić coś więcej niż tylko dyskutować – wyjaśnia. Stowarzyszenie prowadzi szeroko rozumiane poradnictwo i pomaga osobom potrzebującym w kontakcie z lekarzami.
– Problem zdrowia psychicznego jest obecnie bardzo zaniedbany w naszym społeczeństwie. Oby się nie okazało, że pod względem ich traktowania znajdujemy się daleko za średniowieczem – podsumowuje prof. Kowalewska.
 

TAGI: