Jak pokonać dramat?

publikacja 03.04.2015 06:00

O syndromie poaborcyjnym i zmagających się z nim kobietach i mężczyznach z Dominiką Tomczyszyn, terapeutką „NEST”, rozmawia Karol Białkowski.

Dominika Tomczyszyn Karol Białkowski /Foto Gość Dominika Tomczyszyn

Karol Białkowski: Jak wiele osób z objawami syndromu zgłasza się do Pani rocznie?

Dominika Tomczyszyn: Trafiają do mnie osoby w większości mające świadomość problemu, ale są i takie, które nie zawsze wiążą swój stan psychiczny z popełnioną aborcją. Zdarza się, że zauważają to dopiero w trakcie terapii. Trudno podać mi liczbę osób rocznie zgłaszających się po pomoc: jest ich kilkadziesiąt. Mam wrażenie, że w tym roku jest ich więcej niż w poprzednim. Nie jestem w stanie ich obsłużyć, bo mam ograniczone możliwości czasowe, ale z innymi terapeutami przekazujemy sobie pacjentów. Obecnie pracuję z dziewięcioma kobietami i jednym mężczyzną. Co ciekawe, pewna część środowiska terapeutycznego uważa, że coś takiego jak syndrom poaborcyjny w ogóle nie istnieje. Ja jednak zauważam wspólne wzorce konfliktów doświadczanych po aborcji. 

Rozumiem, że kobiety, które się do Pani zgłaszają zdecydowały się na legalną aborcję w Polsce...

To może być zaskakujące, ale ja pracuję z osobami z tzw. nielegalnych przypadków. Kobiety, które się do mnie zgłaszają, w większości przerwały ciążę za granicą, ale i w Polsce. Miejsce aborcji jest związane w dużej mierze z czasem jej dokonania – chodzi o to, czy aborcja odbyła się np. 30 lat temu, czy stosunkowo niedawno. Z mojego doświadczenia wynika jednak smutny wniosek, że dostępność do aborcji jest duża.

Na czym polega terapia?

Terapia umożliwia przeżycie procesu żałoby po śmierci swojego dziecka, który obejmuje uczłowieczenie go, przyjęcie go do rodziny, uznanie bolesnej rzeczywistości jego śmierci oraz pozwolenie mu na odejście. Istotą jest także przebaczenie sobie i osobom, które przyczyniły się do aborcji. Uczłowieczenie dziecka jest m.in. uświadomieniem sobie tego, że nie było ono tylko zarodkiem czy zlepkiem komórek, ale pełnowartościowym człowiekiem. Chodzi o nazywanie rzeczy po imieniu. Mówimy nie o zabiegu aborcji, tylko o zabiciu dziecka. Ważne jest przyznanie się przed sobą, że przyczyniłam/łem się w mniejszym lub większym stopniu do tego, iż moje dziecko nie żyje, ale i uświadomienie sobie, że współodpowiedzialni za to są także inni, np. ojciec dziecka, rodzina, lekarz. Terapia ma także pomóc zrozumieć, co daną osobę doprowadziło do aborcji.

Gdzie i jak można znaleźć pomoc w przypadku odkrycia swojego problemu po dokonanej aborcji?

Najlepiej zgłosić się do specjalistycznej poradni rodzinnej, gdzie pracują również terapeuci NEST. Instytucje te finansowane są, przez miasto Wrocław, ale opiekę nad nimi sprawuje diecezjalny duszpasterz rodzin. Staramy się, by nasza pomoc była powszechnie dostępna.

Cały wywiad dostępny jest na stronie: wroclaw.gosc.pl.

TAGI: