Na słowo Żebraka

Szymon Zmarlicki

publikacja 29.04.2015 06:00

Ich nazwa wzięła się z tego, że nie wiedzieli, co wpisać w danej rubryce formularza zgłoszeniowego na jeden z przeglądów. Ale teraz tłumaczą ją tym, że są w stanie zagrać wszystko. Cokolwiek.

Poszukiwana, odnajdywana pod poduszką, gubiona i znowu tam odnajdowana... Kula, która skrywa w sobie szaleńcze przesłanie, rozpala skrajne emocje Szymon Zmarlicki /Foto Gość Poszukiwana, odnajdywana pod poduszką, gubiona i znowu tam odnajdowana... Kula, która skrywa w sobie szaleńcze przesłanie, rozpala skrajne emocje

Co może połączyć garstkę licealistów, którzy wśród zainteresowań wymieniają motoryzację, grę na flecie poprzecznym czy karate? Taką moc ma chyba tylko teatr. A jeśli ktoś oburzyłby się, że pierwszą odpowiedzią powinna być religia, to też ma rację. Bo amatorskich aktorów wyłowił spośród swoich podopiecznych... katecheta.

Teatr Cokolwiek zrzesza ośmiu uczniów I Liceum Ogólnokształcącego im. Stefanii Sempołowskiej w Tarnowskich Górach. Dla jednych to pierwsza przygoda z aktorstwem, drudzy, odkąd pamiętają, rwali się do recytowania wierszyków podczas szkolnych jasełek. Organizatorem teatru i reżyserem jest ks. Piotr Golus, wikariusz parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach

. Choć na początku spotykali się tylko w ramach kółka teatralnego, ich działalność – jak podkreślają – już dawno wyszła poza szkołę. W marcu na scenie Tarnogórskiego Centrum Kultury zaprezentowali filozoficzny spektakl „Żebrak i ładna dziewczyna” na podstawie sztuki Leszka Kołakowskiego. Był to ich pierwszy występ teatralny przed tak dużą publicznością. Wejściówki rozeszły się już kilka dni przed premierą.

Długa droga do debiutu

– Było już wcześniej kilka prób wystawienia jakiegoś spektaklu, ale wtedy bardziej skupialiśmy się na tym, jak ugryźć tekst, na ile trzeba go przyswoić, jak zagrać... Takie ćwiczenia przed czymś bardziej konkretnym – wspomina Patrycja Preweda, tytułowa „ładna dziewczyna”. Na dokończenie niektórych projektów nie pozwalała też duża rotacja osób na początku działalności koła, bowiem wiele osób przychodziło tylko z ciekawości, a nie potrafiło w pełni zaangażować się w przygotowania. – Na pierwszych spotkaniach ksiądz zorganizował nam różne ćwiczenia po to, by oswajać się ze sceną, grać ciałem i intonacją. Dopiero od września ubiegłego roku zaczęło się dziać więcej – opowiada o przygotowaniach do debiutanckiego spektaklu Marta Lak, tegoroczna maturzystka.

– Teatr Cokolwiek to grupa typowo szkolna, dopiero rozpoczęliśmy swoją działalność. „Żebrak i ładna dziewczyna” to był pierwszy spektakl zrealizowany na większą skalę. Wystawialiśmy go najpierw w swojej szkole, a później w TCK. Wcześniej były małe epizody teatralne czy też realizacja spektaklu na potrzeby rekolekcji szkolnych. Na prośbę Komendy Policji w Tarnowskich Górach odegraliśmy również kilka scenek sytuacyjnych podczas prelekcji dotyczących bezpieczeństwa osób starszych – wylicza ks. Piotr Golus.

Filozoficzne pomieszanie z poplątaniem

Co wyróżnia Teatr Cokolwiek spośród innych amatorskich grup teatralnych, powstających w szkołach czy przy domach kultury? Właśnie to, że mając za sobą zaledwie dwa nieznaczące epizody aktorskie, porwali się na wystawienie spektaklu tak wymagającego, że sam jego odbiór jest dla widza sporym wyzwaniem. Chęć zaprezentowania go w przystępnej formie prowokowała zatem aktorów do niejednej głębokiej refleksji. Sztuka autorstwa zmarłego w 2009 r. filozofa Leszka Kołakowskiego mówi o pojmowaniu prawdy przez współczesnego człowieka. Groteskowa fabuła przepełniona splątaniem racjonalności z niedorzecznością jest pretekstem do dyskusji o znaczeniu rzeczy zmysłowych pojmowanych rozumem oraz zasadności tego, co wykracza poza granice naszego poznania.

„Żebrak i ładna dziewczyna” to opowieść o tajemniczym człowieku, który niespodziewanie zjawia się w domu rodziny świętującej podczas zakrapianej imprezy zdaną maturę syna. Zaniedbany i z pozoru niepoczytalny mężczyzna zapewnia, że przyszedł tylko po kulę. Zarzeka się, że w niej jest słowo. Gdy ku zdumieniu domowników odnajduje ją niewinnie spoczywającą pod poduszką na fotelu, wspólnie odczytują zawarte w niej szalone przesłanie: „Agrest. Nie bój się, nie bój. Sześć razy trzy jest sześćdziesiąt trzy. Sześć razy trzy jest osiemnaście. Ziemia zamarza. Zanim dojrzeje, już uwiędło. Karnisz, korniszon, kanister...”.

Dalsze losy opisują pozorną śmierć Żebraka uznanego przez rodzinę za proroka, chaotyczne wyjaśnienia przyjmowane z niedowierzaniem przez powściągliwą panią komisarz, bunt córki zaślepionej własnym wdziękiem oraz niekończące się dyskusje o tym, co jest prawdą.

Albo się utopimy, albo...

Co spowodowało, że na swój debiut grupa wybrała tak trudny tekst? Powody są dwa. Oficjalnie to ambicja, która każe zaczynać od razu na głębokiej wodzie. Nieoficjalnie aktorzy przyznają jednak, że to jedyna sztuka, do której udało się im dopasować liczbę i płeć występujących w niej osób. – Moja pierwsza reakcja, gdy zobaczyłam scenariusz, była taka, że nie miałam pojęcia, o co chodzi. Naprawdę tego nie rozumiałam – przyznaje Patrycja Preweda, odtwórczyni roli córki Wandy. – Trzeba się było skupić na zrozumieniu tekstu i tego, kto, co mówi, jak to przyjmuje. A potem przenieść to na siebie, jak ja to widzę i jakie jest moje stanowisko – dodaje. – Po kilku próbach, kiedy obyliśmy się już ze scenariuszem, powoli przychodził plan, jak to zrozumieć, zagrać. Po jakimś czasie samo się to pojawiało – wtóruje jej Szymon Zaręba, który wcielił się w rolę syna. Aktorzy wspominają też częste pytanie reżysera podczas prób, gdy co bardziej wymagająca kwestia nie została zagrana w odpowiedni sposób: „Czy ty wiesz w ogóle, człowieku, o czym ty mówisz?”. Wtedy zawsze był czas, by dany fragment wytłumaczyć, zrozumieć i jeszcze raz przećwiczyć.

Pierwsze próby okupione były wybuchającymi raz po raz salwami śmiechu, szczególnie podczas deklamowania na pozór zupełnie zwariowanej kompilacji słów składających się na przesłanie zawarte w kuli. – Kiedy już w TCK oświetleniowiec ustawił nas w kręgu światła, to ciężko było zachować powagę – przyznaje Szymon Zaręba. – To był najtrudniejszy moment, kiedy narasta groza, podniosłość, jesteśmy tylko my i kula, a trzeba było z taką wiarą powiedzieć „korniszon” – wspomina.

Matczyny przykład i urwana klamka

Spektakl to nie tylko wyzwanie aktorskie, lecz również próba zaprezentowania się z nieznanej dotąd strony przed rodziną czy przyjaciółmi. Karol Wons, odtwórca roli Żebraka, zdecydowanie zaprzecza, jakoby musiał obserwować wcześniej panów pod sklepem monopolowym i sugeruje, że może takie zachowania ma w genach. – W moim przypadku nikt się nie spodziewał, że akurat ja coś takiego zagram, że uda mi się to „sprzedać” – cieszy się natomiast Filip Nowak, spektaklowy ojciec. Z kolei prawdziwy ojciec Marty Lak, aktorki wcielającej się w rolę skłonnej do częstych histerii matki, podobno powiedział po obejrzeniu spektaklu do swojej żony: „Widzisz, napatrzyła się na ciebie w domu, to wie, jak to zagrać!”.

Patrycja Preweda przyznaje, że największą trudność sprawiło jej wypowiedzenie przed publicznością dwóch słów: „Jestem ładna”. Wcześniej przez długi czas ćwiczyła je przed lustrem. Zamiast tego woli jednak porównywać reakcje różnych pokoleń na to, co dzieje się na scenie. – Na spektakl przyszła między innymi moja babcia oraz młodsza siostra. Babcia wyłowiła przesłanie, że to, co przyjmujemy, niekoniecznie jest prawdą. Tymczasem siostra na pytanie, co jej się najbardziej podobało, odpowiedziała: „Jak ci klamka spadła!”. Faktycznie, w pewnym momencie urwała się, a była to jedna z bardziej poważnych scen – wspomina.

Sto marzeń

Choć aktorzy narzekają już na zmęczenie ciągłym powtarzaniem tych samych kwestii, reżyser spektaklu nie składa broni i zamierza iść za ciosem. – Jeszcze nie skończyliśmy z tą sztuką. Myślę, że pewnego rodzaju finiszem będzie ogólnopolski przegląd teatrów amatorskich w Andrychowie trwający od 12 do 14 kwietnia – zapowiada. Później ma przyjść pora na kolejne spektakle, jednak po ukończeniu szkoły przez czwórkę tegorocznych maturzystów być może trzeba będzie zastanowić się nad nową formą współpracy. – To bardzo zależy od tego, gdzie każdy z nas pójdzie na studia – uprzedzają aktorzy. A jak zapatrują się na własną karierę?

– Parę lat temu zrobiłam sobie listę marzeń, było tam chyba ze sto rzeczy, które muszę zrobić. Jedną z nich było zagranie w prawdziwym teatrze. Ostatnio przeczytałam tę listę i aż się nad nią uśmiechnęłam – wyznaje Marta Lak, która jako jedyna wiąże swoją przyszłość z profesjonalnym aktorstwem. A raczej już jako jedyna, bo pozostałym chętnym rekrutacja do szkoły teatralnej bardzo szybko się odwidziała. Zapewniają jednak, że Teatru Cokolwiek porzucić nie zamierzają.

TAGI: