Życiowy drybling do bramki szczęścia

Maciej Rajfur

publikacja 19.04.2015 06:00

Zagrać w piłkę z zamkniętymi oczami? Dla większości brzmi nierealnie, ale nie dla kilkunastu niewidomych chłopaków. Stworzyć zwartą drużynę z niepełnosprawnych – równie trudne zadanie. Oba przypadki łączy pasja, której nie ograniczają żadne bariery.

Pierwsza w Polsce drużyna piłki nożnej dla niewidomych powstała we Wrocławiu Maciej Rajfur /Foto Gość Pierwsza w Polsce drużyna piłki nożnej dla niewidomych powstała we Wrocławiu

Voy! Voy! Voy! – okrzykom od strony boiska towarzyszy ciągły dźwięk jakby kilku małych dzwoneczków. Piłkarze co chwilę wypowiadają do siebie krótkie hasło. Mimo opasek na oczach poruszają się zgrabnie po zielonej murawie, a dzwonienie dobiega z… wnętrza piłki, którą kopią. Przypominają się słowa legendarnego polskiego trenera śp. Kazimierza Górskiego: „Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe”.

Marzenie ściętej głowy?

Piłka nożna dla niewidomych w naszym kraju nadal uchodzi za sport egzotyczny, choć stworzyli ją już w latach 60. Brazylijczycy, a regularnie uprawia się ją w kilkudziesięciu krajach. Wrocław można uznać za kolebkę polskiego parafutbolu, ponieważ tutaj swoje zgrupowania odbywa reprezentacja Polski.

– Choć ponad 20 lat pracuję z osobami, które straciły wzrok, nie wierzyłem, że można bezpiecznie trenować i grać. Nie wyobrażałem sobie tego. Pojechałem w 2011 roku do Kolonii w Niemczech. Obserwowałem, uczyłem się, bo pragnąłem zorganizować polską drużynę – wspomina Lubomir Prask, trener kadry i drużyny Cross Wrocław. Udało się. Jego piłkarze obecnie przygotowują się do swojego najważniejszego międzynarodowego występu. W sierpniu zagrają bowiem na X Mistrzostwach Europy w Blind Football w Wielkiej Brytanii. Sztab wciąż prowadzi konsultacje piłkarskie, poszukując chętnych do gry w kadrze. Dołączają nowi, m.in. mężczyzna z Gdańska, który stracił wzrok w wieku dorosłym, 12 lat temu. Wcześniej grywał w nogę, a po utracie wzroku wygrał pierwszy turniej niewidomych w golfa. – Reprezentacje bazują na ludziach, którzy stracili wzrok z różnych przyczyn: wypadek, choroba i tym podobne. Oni tworzą jakość. Motoryka i wyobrażenie o wszystkim osoby niewidomej od urodzenia są zupełnie inne. Da się ją nauczyć grać, ale ten proces okazuje się o wiele dłuższy – tłumaczy trener, choć zaprasza wszystkich, którzy pragną spróbować. Niewidomi kadrowicze pochodzą z całej Polski, ale uczą się we Wrocławiu, w jedynej tak nowoczesnej i odpowiednio przystosowanej placówce w kraju, działającym od 1947 roku Dolnośląskim Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczy nr 13 dla Niewidomych i Słabowidzących im. Marii Grzegorzewskiej we Wrocławiu.

Zamknij oczy i zobacz, jak to jest

Zagrać w piłkę z zamkniętymi oczami? Dla większości brzmi nierealnie, ale nie dla tych kilkunastu chłopaków. – Bardzo pasjonuję się piłką nożną, a nie zagram w normalną odmianę, dlatego uprawiam blind football. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że na boisku czuję się wolny. Czerpię z tego nie tylko radość, ale i energię potrzebną na co dzień poza sportowymi zmaganiami – mówi niewidomy obrońca Adrian Słoninka. Parafutbol ma swoje reguły, które odróżniają go od wersji dla pełnosprawnych. Przede wszystkim boisko ma znacznie mniejsze wymiary niż tradycyjne. Z całej drużyny widzi tylko bramkarz, który gra bez opaski. W środku piłki zamontowana jest grzechotka, dzięki której piłkarz może zlokalizować futbolówkę. Zawodnikom pomaga trzech widzących przewodników. Gdy piłka znajduje się w obronie, wskazówek udziela bramkarz, gdy w strefie środkowej – trener stojący poza bandą, natomiast w strefie ataku – przewodnik znajdujący się za bramką przeciwnika.

– Zaufanie do przewodników odgrywa olbrzymią rolę. Oni są w pewnym sensie naszymi oczami – mówi Przemysław Kowalewski, trenujący od czterech lat. Oprócz dźwięku grzechotki podczas meczu ciągle unosi się w powietrzu hiszpańskie słowo „voy”, które oznacza „idę”. Informuje ono niewidomego o tym, kto znajduje się bezpośrednio w jego otoczeniu. Gdy do zawodnika zbliża się piłka na odległość trzech metrów, musi on wyartykułować z refleksem „voy”. – Kto tego nie zrobi albo wypowie za cicho, a zostanie dotknięty przez gracza z piłką, powoduje faul osobisty i rzut wolny. To „zaklęcie” wykrzykujemy średnio co pięć sekund – tłumaczy Adrian Słoninka. Co w takim razie sprawia największą trudność? – Zdecydowanie orientacja przestrzenna. Zanim nabrałem pewności w poruszaniu się, minęły dwa lata. Kluczowa sprawa: pozbycie się wewnętrznego hamulca. Na początku odczuwasz strach i on krępuje twoje ruchy, ale z czasem zyskujesz płynność. Nie wiem, jak mam to lepiej wytłumaczyć. Zamknij oczy, wbiegnij na murawę i zobacz, jak to jest – stwierdził P. Kowalewski, 24-letni napastnik. Nie wyobraża sobie życia bez sportu, któremu, jak przyznaje, oddał się bez reszty.

Apetyt rośnie w miarę… kopania

Około 60 kilometrów od Wrocławia, w Miliczu, piłka nożna zawładnęła sercami innej grupy, której często nie daje się szans na normalne życie. Niedosłyszący uczestnik programu aktywizacji zawodowej Piotr Patryas jest bramkarzem i bardzo lubi swoją pozycję. – Treningi i mecze piłkarskie traktuję jako formę ruchu, ale i zamiłowanie, które pogłębiam. Chcę być po prostu coraz lepszym golkiperem. Ten sport hartuje mój charakter – mówi „Ogrodnik”, który zyskał ksywę ze względu na pracę w Milickim Stowarzyszeniu Przyjaciół Dzieci i Osób Niepełnosprawnych. Obecnie broni w rękawicach bramkarza Śląska Wrocław. – Dostałem je od samego Mariusza Pawełka. A wcześniej też grałem w takich profesjonalnych, od Mariana Kelemena, poprzedniego golkipera WKS-u! – chwali się Piotr Patryas. Jego koledzy na boisku, i nie tylko, pokazują, że trzeba się już z nimi liczyć.

Drużynę „Piłkarski tryb życia” tworzą pasjonaci futbolu z różnymi upośledzeniami, głównie umysłowymi. Najmłodsi mają 11 lat i chodzą do podstawówki, najstarsi to osoby powyżej trzydziestki, pracujące dzięki pomocy programów aktywizacyjnych. – W naszej ekipie grają praktycznie niepełnosprawni z całego powiatu milickiego, m.in. uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej i uczniowie ośrodka szkolno-wychowawczego na różnym szczeblu. Trzon ekipy tworzy kilkunastu chłopaków, ale przewinęło się przez nią ponad 100 osób – mówi Marcin Folmer z MSPDiON, trener i pomysłodawca projektu „Piłkarski tryb życia”. W czerwcu 2013 roku na turnieju osób niepełnosprawnych „Turgol” zdobyli III miejsce. Niespodziewany sukces stał się katalizatorem do zorganizowanych działań sportowych. Rozpoczęli regularne treningi. Najpierw co miesiąc, potem dwa razy w miesiącu. Niedawno determinacja i pasja dały o sobie mocniej znać. Zawodnicy poprosili o częstsze spotkania. Teraz „Radomiak”, „Kikos”, „Radoskór” i reszta kopią piłkę co tydzień przez dwie godziny.

Piłkarska symbioza

Mateusz Bielawski, nazywany przez kumpli „Kikos”, jest kapitanem drużyny. Intelektualnie upośledzony mężczyzna niedawno rozpoczął staż jako kucharz. Na treningi dojeżdża busem. – Zacząłem grać, gdy miałem 10 lat. W szkole występowałem jako bramkarz. Teraz grywam na obronie, ale także w ataku. Piłka nożna sprawia mi ogromną frajdę, ale także rozwija mnie fizycznie. Chcę być człowiekiem sprawnym i wysportowanym – deklaruje Mateusz. Jako kapitan czuje na sobie odpowiedzialność za kolegów z drużyny. – Mobilizuję chłopaków. Czuję się trochę jak ich starszy brat – dodaje „Kikos”. – Treningi pełnią rolę integracyjną, piłkarze zżywają się ze sobą, zawiązują nowe znajomości. Poznają się z niepełnosprawnymi z różnych placówek i grup wsparcia w okolicy. Nie chodzi o wyniki, tylko o zabawę, chociaż mamy ostrą, ale zdrową rywalizację o pierwszy skład – uśmiecha się Marcin Folmer.

W piłkę z niepełnosprawnymi chętnie kopią także terapeuci i pracownicy milickiego ośrodka. Integracja odbywa się zatem na kilku płaszczyznach. Milicka drużyna futbolowa utrzymuje się głównie z darowizn. Drobne pieniądze dostają od gminy i powiatu. Dzięki sponsorom mogli kupić komplety meczowych strojów, aby godnie występować na różnych turniejach. – Milickie Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci i Osób Niepełnosprawnych udostępniło nam za darmo busa. Kierowca wolontariusz przywozi i odwozi z treningów wszystkich chętnych – opowiada M. Folmer. „Piłkarski tryb życia” to pasja zarówno dla samych zawodników, jak i wolontariuszy, którzy się nimi zajmują charytatywnie. Każde kolejne opanowane zagranie, każdy nauczony element taktyczny dają im niesamowitą satysfakcję oraz radość. Maryla Rodowicz miała rację, w swoim znanym starym przeboju, śpiewając: „Futbol, futbol, futbol. W to dzisiaj gra cały świat, bo dobry mecz to piękna rzecz. Wśród wielu szans twoja jest!”. Piłka nożna zarówno dla niewidomej kadry Polski, jak i milickiej grupy niepełnosprawnych stała się szansą na nowy start w życiu, które nie oszczędziło im cierpienia.

TAGI: