Mleczaki też bolą

publikacja 22.04.2015 06:00

O magicznej wodzie, wyrywaniu zębów i zdrowym uśmiechu z Aleksandrą Dornowską-Pytlowany, wojewódzkim konsultantem ds. stomatologii dziecięcej, rozmawia ks. Piotr Sroga.

– Modny jest zdrowy uśmiech – mówi dr Aleksandra  Dornowska-Pytlowany ks. Piotr Sroga /foto gość – Modny jest zdrowy uśmiech – mówi dr Aleksandra Dornowska-Pytlowany

Ks. Piotr Sroga: Podano, że na Warmii i Mazurach aż 80 proc. dzieci ze szkół podstawowych ma próchnicę, a 18 proc. w ogóle nie odwiedza dentysty. Jeśli chodzi o leczenie stomatologiczne dzieci, to wokół tego tematu narosło sporo mitów…

Dr Aleksandra Dornowska-Pytlowany: Niestety tak, i jak to zwykle bywa, są one kompletnie oderwane od rzeczywistości. Jeśli rodzic w nie uwierzy, to później cierpi na tym dziecko.

Który z tych mitów jest najgorszy?

Ten, że zębów mlecznych nie trzeba leczyć, bo i tak wypadną. Naprawdę trzeba być kompletnie pozbawionym podstawowej wiedzy medycznej, by głosić takie tezy. Próchnica to choroba bakteryjna, nie można jej ignorować. Jej rozwój na zębach mlecznych i brak odpowiedniego leczenia doprowadzi w konsekwencji do problemów z zębami stałymi. Nawet jeśli ktoś nie chce wierzyć lekarzom, to niech sam pomyśli – czy jednego dnia wypadają nam wszystkie zęby mleczne, a drugiego zaczynają rosnąć stałe?

No tak się oczywiście nie dzieje.

A więc wszyscy się zgadzamy, że jest okres w życiu naszych dzieci, kiedy część zębów to jeszcze tzw. mleczaki, a część to już zęby stałe. Trzeba naprawdę dużej naiwności, by nie rzec głupoty, żeby wierzyć, że bakterie atakować będą tylko zęby mleczne, a wyrastające obok zęby stałe są bezpieczne.

A są rodzice, którzy w to wierzą?

Powiem tylko tyle, że w swojej praktyce zbyt często miałam do czynienia z przypadkami, gdzie już trzy-, czterolatki miały tak zniszczone przez próchnicę zęby, że jedynym ratunkiem była ich ekstrakcja, czyli usunięcie. Często też trafiają się rodzice, którzy są zdziwieni, że ich dzieci mają już stałe zęby zaatakowane przez próchnicę. Po krótkiej rozmowie szybko wychodzi, że źródło problemu leży w zaniedbaniach z przeszłości i lekceważeniu próchnicy zębów mlecznych.

A inne mity, z którymi można spotkać się w Olsztynie?

Do takich bardziej absurdalnych, z jakimi się zetknęłam, należy stwierdzenie, że zęby mleczne nie bolą. Nie jest to miejsce, by wykładać anatomię, ale proszę mi wierzyć – zęby mleczne również mogą boleć. Warto przyjąć, że tak jest i nie testować prawdziwości tej tezy na własnych dzieciach.

A skoro jesteśmy przy bólu, to porozmawiajmy o znieczuleniach. Czy to dobry sposób, by nakłonić dziecko do wizyty u stomatologa?

Są różnego rodzaju znieczulenia i trudno wszystkie je wrzucić do jednego worka z podpisem „polecam” lub „odradzam”. Osobiście nigdy nie działam szablonowo, podchodzę indywidualnie do każdego pacjenta. W Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie wielokrotnie prowadziłam zabiegi w znieczuleniu ogólnym z udziałem anestezjologa. W przypadku dzieci niepełnosprawnych może być to czasem jedyne możliwe rozwiązanie. W przypadku dzieci zdrowych bardzo często jest tak, że podanie tradycyjnego znieczulenia może być dla nich większą traumą niż samo leczenie. Sam widok strzykawki, którą trzeba zrobić zastrzyk w buzi, może skutecznie zniechęcić małego pacjenta do wizyt u dentysty przez dłuższy czas.

To co najlepiej zrobić?

Przede wszystkim nie panikować. Proszę pamiętać, że leczenie zębów mlecznych odbywa się szybciej niż w przypadku zębów stałych. Mam tu na myśli etap oczyszczania ubytku, czyli popularne borowanie. Czasem to naprawdę dosłownie kilka sekund i po sprawie. Przede wszystkim jednak trzeba odpowiednio dziecko przygotować mentalnie do wizyty u dentysty.

Powtarzać, że nie będzie bolało?

Wielu rodziców tak robi, ale to zła droga. Samo używanie słowa „ból” już będzie wywoływało złe nastawienie. Poza tym to niepedagogiczne, bo jeśli coś mocniej zaboli, to dziecko będzie czuło się oszukane. Ważne jest, by wyjaśnić, co się będzie działo. Ja wielokrotnie pokazuję moim pacjentom jak działa ta „magiczna maszyna do borowania”. Dzieci widzą, że tak naprawdę tryska tam woda i wiedzą, że ta woda ma „wygonić robaczki”. Mają świadomość, że nikt nie chce ich skrzywdzić. Na swój sposób rozumieją, co się wokół nich dzieje i dlatego czują się bezpieczne. Podejście lekarza jest tu kluczowe. Nie każdy stomatolog powinien leczyć dzieci. Wiem, co mówię, bo często trafiają do mnie osoby po niekoniecznie dobrych pierwszych doświadczeniach z dentystą. By leczyć dzieci, trzeba mieć do nich odpowiednie podejście, rozumieć, ze one widzą świat nieco inaczej niż dorośli.

Jak zatem zadbać o higienę zębów?

Nie powiem zapewne nic nowego, gdy stwierdzę, że zęby po prostu trzeba myć. Od samego początku, gdy tylko się pojawią. Ważne jest też, by po wieczornym myciu zębów już nic nie jeść. Jeśli dziecko umyło już zęby, a potem sięga jeszcze po jedzenie możemy przyjąć, że tych zębów tak naprawdę nie umyło. Nawet mleko matki podawane w nocy to doskonała pożywka dla bakterii. Także częste przekąski pomiędzy głównymi posiłkami też nie pomagają w walce z próchnicą. Chodzi o to, że wówczas w ustach nie ma optymalnego PH.

Specjalizuje się Pani również w leczeniu ortodontycznym. Czy noszenie aparatów ortodontycznych jest teraz modne?

Modny jest zdrowy uśmiech. Noszenie aparatu ortodontycznego jest tylko etapem w jego osiągnięciu. Nie sądzę, by ktoś nosił aparat dla samej mody, natomiast faktycznie, osób decydujących się na tę formę leczenia jest coraz więcej.

Czy każdy może nosić taki aparat?

W stomatologii powinno unikać się uogólniania. Zawsze należy najpierw zapoznać się z pacjentem i jego problemem, by móc zarekomendować jakąś formę leczenia. Ogólnie mogę potwierdzić, że dzieci, młodzież i osoby dorosłe mogą poddać się leczeniu ortodontycznemu. Trzeba mieć świadomość, że u dzieci i młodzieży ten proces będzie szybszy niż u osób dorosłych. Nie ma żadnych przeszkód, by w każdym wieku cieszyć się zdrowym uśmiechem.•

TAGI: