Młyn pasją napędzany

Agata Combik

publikacja 05.05.2015 06:00

Stukały tu kowalskie młoty i kręciło się przez wieki koło wodne, dziś pachną gorące bułeczki i migocą barwne witraże. W Kuźniczysku ruszyła... kuźnia pomysłów.

 Ceremonię poświęcenia przy młynie kapliczki rowerowej drogi krzyżowej uświetnił występ muzyczny Zdjęcia Agata Combik /Foto Gość Ceremonię poświęcenia przy młynie kapliczki rowerowej drogi krzyżowej uświetnił występ muzyczny

Kiedy wdowa po młynarzu pokazywała państwu Gryniukom posiadłość, wewnątrz młyna znajdowały się jeszcze worki ze zbożem i mąką; stojąca na piętrze skrzynia zbożowa wypełniona była po brzegi, a w szalkach wagi stały odważniki. Młyn, działający od kilkuset lat w Kuźniczysku – miejscowości między Trzebnicą a Miliczem – zapadł chwilowo w drzemkę, ale gotów był podjąć nowe wyzwania. – Urzekł nas. Kiedy zobaczyliśmy go, od razu wiedzieliśmy, że chcemy tu zamieszkać – mówi Ewelina Gryniuk. Nowi gospodarze wprowadzili się do Kuźniczyska w 2009 r., a już w 2012 r. powstała tu Izba Tradycji Młynarskich, włączona od razu do międzynarodowej Sieci Muzeów Domowych.

Obudzony starzec

Osiem kroków naprzód, obróć się na pięcie. Ta maszyna miała nie lada zajęcie! To są odsiewacze, mąkę odsiewały. Odpowiednią grubość tejże nadawały (…) Ta maszyna, co ma kształt leżącej beczki musiała zdejmować z ziarenek łuseczki (…) Pordzewiały magnes na lewym kanale, miał za zadanie wyłapać metale (…) Wierszowana opowieść tłumacząca funkcje poszczególnych urządzeń prowadzi uczestników specjalnej gry terenowej po zakamarkach szachulcowej budowli z XVII w. W istocie dzieje tego miejsca sięgają jeszcze dawniejszych czasów. Najpierw istniała tu leśna osada, z czasem miejscowość, która nosiła kolejno różne nazwy. Mariusz Gryniuk, wytrwale badający historię zarówno młyna, jak i całej okolicy, przeszukuje archiwalne dokumenty i co rusz dokonuje nowych odkryć.

– Pierwsza wzmianka o naszej miejscowości pochodzi z… roku 1410 – roku bitwy pod Grunwaldem – mówi. I wymienia kolejne nazwy wsi, które wiązały się zwykle ze słowem „hammer” (młot), m.in. Polnisch Hammer, Gross Hammer, a także Polska Kuźnica. – Znajdowały się tu małe huty żelaza, kuźnie. Pozyskiwano żelazo z rudy darniowej, ale i wydobywano miedź. Z czasem istniejącą w dzisiejszym Kuźniczysku kuźnię przebudowano na młyn zbożowy. Wiadomo, że istniał w XVII w. Był drewniany. Kiedy w 1696 r. spalił się, został wkrótce odbudowany – tłumaczy gospodarz.

Ściąga na słupie

– Tu mamy wagę, tu następował wstępny zasyp zboża. Widzimy pasy czerpakowe, takie jakby małe windy, dzięki którym nie trzeba było zboża po schodach nosić na górę – tłumaczy pani Ewelina. I pokazuje śrutownik, gniotownik, mlewnik, łuszczarkę. Popularnością wśród zwiedzających dzieci cieszy się mieszałka, którą można pokręcić. Jest też przedmiot, którym stukało się w maszynę, jeśli zrobił się zator i zboże nie przesuwało się. – Musieliśmy sprowadzić technologa młynarstwa, żeby objaśnił nam, co to za urządzenia. Ale młyn do dziś kryje tajemnice. Po dwóch latach od czasu, kiedy tu zamieszkaliśmy, odkryliśmy na przykład naklejoną na słupie kartkę z niemiecką tabliczką mnożenia – taką ściągę młynarza… Podczas przeprowadzania prac remontowych natknęliśmy się na kilka monet, a także butelki pochodzące z pobliskiego browaru. Znaleźliśmy na strychu monity wzywające ostatniego młynarza, żeby umocnił brzegi rozdeptane przez bydło. Najniższa kondygnacja budowli jest chłodna i wilgotna, przypomina o bliskości wody. Niemcy w 1927 r. wybudowali nowe koryto rzece Sąsiecznicy, „przesuwając” ją. – Ale ona pcha się na dawne miejsce – tłumaczy E. Gryniuk, dodając, że stare koryto należy teraz do rzeczki Młynówki. – Po kole młyńskim niewiele niestety zostało, widać ślad odbity na murze, cegły ułożone w krąg. Zamierzamy jednak je odtworzyć.

– Po odbudowie pod koniec XVII w. młyn przechodził jeszcze dwukrotnie poważne przebudowy – w 1870 r. i latach 1927–1931, kiedy m.in. drewniane koło nasiębierne zostało zastąpione tzw. turbiną Francisa (udoskonalona turbina wodna) – wyjaśnia pan Mariusz. Na dachu znajduje się napis informujący o pracach z 1870 r. Podniesiono wówczas dach ze względu na nowe, wysokie maszyny. Kuźniczysko znane było nie tylko z powodu kuźni – Znajdowała się tu też m.in. fabryka wełny drzewnej, wyrabiano tu olej, papier, a nawet funkcjonowało swego czasu… uzdrowisko wykorzystujące lecznicze właściwości m.in. sosny balsamicznej. W 1903 r. powstał projekt poprowadzenia tędy z Trzebnicy do Skoroszowa linii kolejki wąskotorowej – wspomina M. Gryniuk.

Od ziarenka

Pozostałe po minionej epoce worki ze zbożem przekazane zostały leśnikom – którzy ich zawartością uraczyli zwierzynę, a wnętrza kolejnych obiektów stopniowo budziły się do nowego życia. Nie chodzi tylko o młyn, ale i znajdujące się obok pomieszczenia gospodarcze. – Rozpoczęliśmy od remontu pieca chlebowego. Można w nim już upiec bułeczki; raz nawet powstała w nim ogromna pizza – mówi pani Ewelina. Tuż obok, w dawnej oborze z poidłami dla krów korytami urządzono obszerną salę – ozdobioną m.in. archiwalnymi zdjęciami Kuźniczyska. Nowego blasku nabierają dawna stajnia czy miejsce na wędzarnię. Odbywają się tu zajęcia dla dzieci i młodzieży pod hasłem „Od ziarenka do bochenka”. – Można u nas poznać różne gatunki zbóż, upiec coś w piecu chlebowym, przeżyć „wyprawę odkrywców” pt. „Sekrety wodnego młyna” czy uczestniczyć w warsztatach plastycznych dotyczących np. linorytu czy mozaiki szklanej – mówi E. Gryniuk, która jest z wykształcenia witrażystą.

Pani Ewelina prezentuje umieszczone na ścianach malowidła autorstwa swojego taty, pokazujące historię powstawania chleba. Ojciec pani Eweliny jest zresztą uzdolniony wszechstronnie. – Opracował „Zawijasy kuźniczyskie”, potrawę z pokrzywami i czereśniami. W konkursie „Smaki regionów” we Wrocławiu otrzymała wyróżnienie – wspomina E. Gryniuk. Obok zabudowań powstał niedawno zbiornik retencyjny, na uprzątniętym miejscu stanęła kapliczka XIII stacji powstającej rowerowej drogi krzyżowej.

– Chcielibyśmy, żeby był to teren rekreacyjny otwarty dla wszystkich. Planujemy w przyszłości organizowanie tu np. zawodów w wędkarstwie rzutowym. Warto dodać, że do rzeczki wróciły raki, pstrągi – mówi pan Mariusz. Gryniukowie zaangażowali się w promowanie Kuźniczyska jako jednej z tzw. wiosek tematycznych, „wioski ognia i wody”, biorą udział w staraniach o rewitalizację starego, poewangelickiego kościoła, który stoi zrujnowany. To tylko garść spośród setek ich pomysłów. Następne już czekają w kolejce.

TAGI: