Miniporadnik komunijny

Agata Puścikowska

GN 18/2015 |

Nie czuję się i nie jestem alfą i omegą w kwestii przygotowania przyjęcia komunijnego dla dziecka.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Jednak wiele osób o to pyta, więc wszystkim zainteresowanym odpowiadam, dzieląc się doświadczeniem organizatorskim komunii (już) trojga dzieci. Jednocześnie zaznaczam: poniższe porady nie są wyrocznią i należy traktować je z dystansem. Nie dotyczą też kwestii najważniejszej, czyli przygotowań duchowych. Oto miniporadnik techniczny, w pytaniach i odpowiedziach. Pytanie najczęstsze: robić przyjęcie komunijne w lokalu czy w domu? Zwolennicy pierwszej opcji twierdzą, że to wygodniejsze. Zwolennicy drugiej wskazują na niższe koszta oraz lepszą, rodzinną atmosferę przyjęcia. Przerabiałam obie formy. Myślę, że jeśli wybór restauracji będzie się wiązał z lepszym przeżywaniem samej uroczystości przez rodziców (mniej bieganiny, więcej czasu), to warto wybrać lokal. Byle kameralny i raczej skromny. Jeśli jednak jesteśmy organizacyjnie sprawni, można zrobić przyjęcie w domu. Świetnie się sprawdza przyjęcie w formie szwedzkiego bufetu. Można wcześniej poprosić o pomoc. Gdy każda z babć i ciotek przyniesie ustaloną wcześniej potrawę, przyjęcie zrobi się niemal „samo”. Pytanie równie częste: co z prezentami? U nas obowiązuje zasada: prezenty wyłącznie związane z uroczystością. Książki religijne, pamiątki itd. Natomiast jeśli członkowie rodziny bardzo chcą dać coś jeszcze, istnieje też „skarbonka”. Można do niej wrzucać pieniądze. Za zebraną sumę warto pojechać na rodzinną pielgrzymkę lub kupić dziecku jeden, duży prezent. Oczywiście jakiś czas po uroczystości. Pytanie o alkohol. Tak, tak, nadal często pada. Mimo wysiłków katechetów i księży. Rodzice są oporni i „ze względu na dalszą rodzinę” próbują „przemycić” na przyjęcie komunijne chociaż wino. Tymczasem przyjęcie komunijne to nie wesele. Nie ma potrzeby podkręcać nastroju procentami. Pytanie o ubrania. Suknie i garnitury czy alby? Między rodzicami czasem na tym tle dochodzi do dzikich wojenek. Jakby naprawdę od tego wyboru zależało, czy dzieci dobrze przygotują się do sakramentu. Tymczasem wybór jest prosty: ważne, by stroje były skromne i jednakowe. I żeby dzieci nie czuły się jak... przebierańcy. Pomogłam? Mam nadzieję. Wrzuciłam kij w komunijne mrowisko? Trudno. Wszystkim rodzicom spokojnych i bożych (!) przygotowań życzę...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.