Sposób na życie i pasja

publikacja 30.05.2015 06:00

Lubuskie drużyny żużlowe należą do krajowej czołówki. Dziś zaglądamy do parku maszyn gorzowskiego i zielonogórskiego klubu.


– Upadków się nie wspomina. W żużlu trzeba dużo ryzykować. Taki jest ten sport i kto się na niego decyduje, musi się z tym liczyć – podkreśla Bartosz Zmarzlik
 Krzysztof Król /Foto Gość – Upadków się nie wspomina. W żużlu trzeba dużo ryzykować. Taki jest ten sport i kto się na niego decyduje, musi się z tym liczyć – podkreśla Bartosz Zmarzlik


Na 24 maja zaplanowano żużlowe derby ziemi lubuskiej. Sportowe widowisko na najwyższym poziomie zawsze gwarantowane, oczywiście jeśli pogoda nie pokrzyżuje planów. Pojedynek elektryzuje, choć nie zawsze pozytywnie, fanów obu drużyn.
– To wszystko jest tak trochę sztucznie napompowane. Między zawodnikami nie ma żadnych animozji. Skupiamy się na jeździe – przyznaje Bartosz Zmarzlik, młodzieżowiec Money Makes Money Stali Gorzów. – Wojenka zielonogórsko-gorzowska jest nakręcana medialnie i na trybunach. Na torze jesteśmy przede wszystkim kolegami – zapewnia Piotr Protasiewicz ze SPAR Falubaz Zielona Góra.


Gdyby nie rodzice


Reprezentant Polski, indywidualny mistrz Europy juniorów, drużynowy mistrz świata juniorów i drużynowy Mistrz Polski – to tylko kilka sukcesów 20-letniego żużlowca z gorzowskiego klubu żużlowego. – Najbardziej cieszę się oczywiście z ubiegłorocznego drużynowego mistrzostwa Polski oraz wygranej w Grand Prix w Gorzowie Wlkp. Startować na stałe w tym cyklu grand prix i zdobyć kiedyś indywidualne mistrzostwo świata to moje marzenie numer jeden – mówi Bartosz Zmarzlik z Kinic k. Barlnika.


Żużlowiec swoją karierę zaczynał na miniżużlu w klubie GUKS Speedway Wawrów. Pierwszy raz na motor wsiadł, kiedy miał sześć lat. Jako 13-latek przesiadł się na duży motor i dwa lata później uzyskał żużlową licencję. We wszystkim towarzyszył mu brat Paweł, który z powodu kontuzji zakończył karierę w 2011 roku.
Od początku żużlowym mentorem był Tomasz Gollob. – Do dziś mu bardzo za to dziękuję. Bardzo dużo mi pomógł. Pamiętam na początku, jak rozwalił mi się silnik na treningu. Powiedział mi: „Bartek, nie martw się, coś ci przywiozę”. I faktycznie przywiózł części i silnik. Dzięki temu mogłem spokojnie jeździć i rozwijać się. Dużo rzeczy mi podpowiedział – mówi Bartosz Zmarzlik. – Tak naprawdę jestem na początku drogi. Dużo pracy i nauki przede mną. Mam nadzieję, że najlepsze dopiero przede mną – dodaje ze skromnością. 
Żużlowiec nie mógłby rozwijać się bez pomocy najbliższej rodziny. – Gdyby nie rodzice, to na pewno dziś bym nie jeździł. Żużel to już całe moje życie, ale oczywiście najważniejsza jest rodzina, a także wiara. Mieszkam koło kościoła i w każdą niedzielę rano jestem na Mszy św. – mówi żużlowiec. – Rodzice nauczyli mnie, że trzeba być honorowym i dobrym dla innych ludzi – dodaje.


Kocham ponad życie


Na swoim koncie sporo sukcesów ma kapitan zielonogórskiej drużyny Piotr Protasiewicz. Wie, jak smakują drużynowe mistrzostwo świata oraz złote medale w drużynowych i indywidualnych mistrzostwach Polski. Pierwszy raz na motor wsiadł w 1990 roku. – Jak zaczynałem, to 90 procent chłopaków w mieście chciało spróbować żużla. Nie tylko kibicowali, ale chcieli być jak Andrzej Huszcza. Podobnie było ze mną – przyznaje Piotr Protasiewicz.
Rok później żużlowiec zdobył licencję, zaczęła się ciężka praca i nauka. – Sport nauczył mnie pokory i pracowitości. Bez tego, mając nawet duży talent, nie można nic zrobić – przyznaje żużlowiec. Żużel to nie tylko sposób na życie, ale też wielka pasja pana Piotra. W tym roku stuknęła mu czterdziestka, ale wierzy, że kolejne sukcesy jeszcze przed nim. – Nie wybiegam za bardzo w przód. Po prostu chcę czerpać przyjemność z tego, co robię. Planuję wrócić do cyklu grand prix. I oczywiście stanąć na najwyższym stopniu podium na koniec cyklu. Nie ma rzeczy niemożliwych – mówi żużlowiec.


Przez lata ta dyscyplina sportu bardzo się zmieniła. – Są i plusy, i minusy. Plusy – żużel jest 
bardziej medialnie zauważalny i robi się dziś większy show. Poza tym rozwój technologiczny znacznie poprawia bezpieczeństwo, chronią nas chociażby dmuchane bandy. Minusy – szkoda tylko, że dziś w tym wszystkim jest trochę mniej sportu, a trochę więcej polityki – zauważa żużlowiec.
Dla kapitana zielonogórskiej drużyny rodzina zawsze była i jest na pierwszym miejscu.
– Z żoną i dziećmi spędzam każdą wolną chwilę, bo kocham ich ponad życie – przyznaje Piotr Protasiewicz. – Jestem wychowany w katolickiej rodzinie i tak samo wychowujemy nasze dzieci. To bardzo ważna część naszego życia – dodaje.