Co ten Angelo tak filmuje?

Edward Kabiesz

publikacja 14.06.2015 05:44

Czy „Apartament” Macieja Czajkowskiego odziera papieża z prywatności, podglądając go przez dziurkę od klucza?

 „Apartament” różni się znacznie od tego, co oglądaliśmy w oficjalnych przekazach telewizyjnych czy dokumentach, których bohaterem był Jan Paweł II arturo mari „Apartament” różni się znacznie od tego, co oglądaliśmy w oficjalnych przekazach telewizyjnych czy dokumentach, których bohaterem był Jan Paweł II

Maciej Czajkowski, autor dokumentu, nie ukrywa, że po pierwszym publicznym pokazie „Apartamentu” zadawano mu takie pytanie. „Jak ktoś ogląda kogoś przez dziurkę od klucza, to podglądany o tym nie wie. A w tym filmie jesteśmy w środku, w tej rodzinie, w apartamencie” – odpowiadał Czajkowski, dodając, że dla niego opowieść o papieżu Janie Pawle II jest opowieścią intymną, a nawet romantyczną.

Kapliczka w kuchni

Oglądając film, mamy szansę obejrzeć niedostępne do tej pory zdjęcia i archiwalne materiały filmowe. Tylko jedno zdjęcie, które oglądamy na początku, zostało wykorzystane wcześniej. – Ktoś to zdjęcie wykradł i opublikował w jakimś magazynie. Do tej pory nikt nie widział papieża po cywilu, śpiącego pod drzewem – wyjaśnia kard. Stanisław Dziwisz. To właśnie kardynałowi, który długo się zastanawiał, czy upublicznić materiały, jakie trzymał pod kluczem przez lata, twórcy „Apartamentu” zawdzięczają powstanie filmu. I to jego komentarze rozjaśniają widzowi utrwalone na archiwalnych taśmach sytuacje. Cały film oparty jest zresztą na opowieści kardynała. Towarzyszył przecież papieżowi nie tylko w czasie oficjalnych wystąpień, ale także podczas wypraw w góry. Okazał się znakomitym gawędziarzem, a o tym, co widzimy na zdjęciach, opowiada pogodnie i z humorem. – Widzę świętość papieża w tym, że mnie znosił przez 39 lat – żartuje w jednej ze scen.

Rozmowy z producentami na temat udostępnienia materiałów trwały długo. Zgodę uzyskali dopiero w ubiegłym roku. – Dostałem płyty DVD z filmami, które nakręcił Angelo Gugel, kamerdyner papieża. Oglądałem je nocami, nastawiając jednocześnie wszystkie głośniki kina domowego, bo chciałem słyszeć wyraźnie oryginalne dźwięki z filmu. Bo przecież tę historię opowiadają nie tylko obrazy, ale również dźwięki – mówi o przygotowaniach do realizacji filmu reżyser Maciej Czajkowski. – Obejrzałem te materiały, ale nie wiedziałem, jak tę historię opowiedzieć. Pojechałem więc w góry, w Alpy. Ojciec święty jeździł w dwa miejsca, w Dolinę Aosty i Dolomity.

Reżyser pojechał na papieskie szlaki z nadzieją, że spotka kogoś, kto pamięta te czasy. – Chcieliśmy zapytać o papieża ludzi stamtąd. Szukaliśmy domu, w którym mieszkał w czasie pobytu w górach. Znaleźliśmy i dom, i jego właściciela. Zaprosił nas do środka i poczęstował kawą – opowiada Czajkowski. – Pijemy kawę w kuchni, a on mówi: „Pijecie kawę w kaplicy ojca świętego”. Kuchnia po wyniesieniu sprzętów zamieniała się w kapliczkę, gdzie odprawiał Msze, a właściciel domu dzisiaj śpi w łóżku, w którym sypiał papież. Spotkaliśmy też innych ludzi, którzy chętnie dzielili się z nami wspomnieniami i dawali świadectwo. Tam wszyscy ludzie stali prawie na baczność, kiedy słyszeli słowa „papież Wojtyła”.

Nie potrzebował tronu

To, co obecnie zobaczymy na ekranie, różni się całkowicie od pierwotnej koncepcji. Do Włoch pojechała ekipa z Piotrem Kraśką, który dobrze zna język włoski. Dziennikarz rozmawiał z osobami wspominającymi swoje spotkania z Janem Pawłem II w górach. Jednak w filmie z tych nagrań pozostało niewiele. – Zrobiliśmy dużo ujęć współczesnych, wspaniałych, pięknych zdjęć lotniczych, zdjęć w Watykanie, z Pałacu Apostolskiego, ale prawie nic z tego w filmie nie zostało, chociaż niektóre były fantastyczne. Nie pasowały. Film dokumentalny tworzy się tak naprawdę na stole montażowym – tłumaczy reżyser swoją decyzję o rezygnacji z wątków współczesnych. – Stwierdziliśmy po prostu, że to nie jest to. Nie chciałem zrobić filmu o człowieku monumencie, ale opowiedzieć historię o zwykłym człowieku. Chciałem, by tę historię obejrzał każdy. Nie tylko ludzie związani z Kościołem. Ludzie starsi, którzy dokładnie pamiętają ojca świętego, i ludzie młodzi, dla których jest już postacią historyczną. Chciałem, by film był wielką inspiracją dla wszystkich. Również dla osób spoza Polski. Papież Franciszek, który uczy nas, że trzeba żyć skromnie, ma doskonale opanowany swój PR. Dla papieża Jana Pawła II ta zwyczajność była tak oczywista, że on w ogóle o tym nie mówił. Siedział na zwykłym krzesełku, nie musiał mieć tronu.

Autorem oryginalnych zdjęć wideo, jakie oglądamy w filmie, jest Angelo Gugel, kamerdyner papieża. Najstarsze pochodzą z 1992 roku. Nie wszystkie od strony technicznej są dobrej jakości, ale to one stanowią o wartości filmu. – Całe piękno filmu wynika z tego, że są to zdjęcia unikatowe. Nieważne, że słabej jakości. Były nagrywane lata temu. Na początku to był VHS, a od 1992 roku zmieniała się też kamera. To, co widzimy teraz, jest już bardzo mocno poprawione, a do tego doszła koloryzacja – wyjaśnia Czajkowski i dodaje: – Angelo Gugel, mimo że prosiliśmy go o to, nie chciał wypowiadać się przed kamerą o swoich górskich wędrówkach z papieżem. Musieliśmy to uszanować.

Film nie zachowuje chronologii wydarzeń, bo jego dramaturgia opiera się na czymś innym. Tworzą ją poszczególne sekwencje. Każda stanowi odrębną całość, jednak razem wzięte budują niesłychanie wyrazisty i bliski widzowi obraz papieża, który „pozostał człowiekiem”, oraz grona jego współpracowników. – Rzadko się zdarza, by jedna sekwencja była zbudowana z tej samej sytuacji. Nie zachowuję chronologii z prostego powodu. Budując sekwencje filmowe, musimy mieć przynajmniej dwie kamery – tłumaczy reżyser „Apartamentu”. – Gugel robił wszystko jedną kamerą. Jednak większość widzów nawet nie zauważy, że poszczególne sekwencje są zbudowane z ujęć z różnych miejsc i różnych lat. Mogliśmy to zrobić w ten sposób, bo reakcje ze strony ojca świętego i innych uczestników były zawsze podobne. To już zasługa Michała Basińskiego, montażysty.

Znaczącą rolę odgrywa w „Apartamencie” dźwięk. Ten naturalny. – Są tam stuknięcia, szum drzew, gdzieś śpiewają ptaki. Chodziło nam o to, by widza zaprosić do apartamentu, by słyszał to wszystko – mówi reżyser. – Muzyka Radzimira Dębskiego jest natomiast bardzo oszczędna, delikatna, oddaje klimat utrwalonych na zdjęciach sytuacji.

Audiencja lepsza niż w Rzymie

Tytuł filmu jest zwodniczy, nie należy go traktować dosłownie, bo nie chodzi o papieskie pokoje w Watykanie. Papież Jan Pa- weł II przez lata wędrował po górskich szlakach, najczęściej w tym samym towarzystwie. W gronie ludzi, którzy w Watykanie przebywali z nim na co dzień. To oni właśnie tworzyli tytułowy „apartament”.

Na ekranie obok ks. Dziwisza widzimy Artura Mariego, funkcjonariuszy żandarmerii, Joaquina Navarro-Vallsa, rzecznika prasowego Stolicy Apostolskiej, lekarza Renata Buzonettiego i ks. Tadeusza Stycznia. Są też zwykli mieszkańcy alpejskiej wioski, w której mieszkał, ci, którzy mieli szczęście spotykać papieża w czasie jego pobytu w Alpach, oraz przypadkowi turyści. Taka codzienna wyprawa, kiedy papież cieszył się dobrym zdrowiem, trwała około 6 godzin. Na unikatowych zdjęciach widzimy go w cywilu, rozluźnionego, ale także pogrążonego w modlitwie, odmawiającego wraz z „rodziną” „Anioł Pański”, czytającego książkę. Wszyscy wiedzieli, że Angelo Gugel nie rozstaje się z kamerą, ale nie zawsze byli świadomi, co albo kogo w danym momencie filmuje. Oczywiście łatwo się domyślić, kto w kadrze gościł najczęściej. Największą wartością tych zdjęć jest ich naturalność, nie ma tu żadnych ujęć aranżowanych.

W jednej ze scen Jan Paweł II zaskakuje właściciela kamery. Papież przystaje, odwraca się i pyta: – Co ten Angelo tak filmuje? – Góry – odpowiada ks. Dziwisz. W filmie znajdziemy mnóstwo takich filmowych scenek, często zabawnych. Dużo działo się w czasie przerw w wędrówce, kiedy papież odpoczywał i z rozbawieniem śledził poczynania swoich bawiących się wesoło przy ognisku czy grillu współtowarzyszy. Jak się okazuje, duszą towarzystwa był przyjaciel papieża ks. Tadeusz Styczeń, który nieźle rozrabiał. Intonował chóralne śpiewy i usiłował uczyć Włochów naszego „100 lat”. W jednej ze scen jesteśmy świadkami żartu, którego ofiarą pada Renato Buzonetti, lekarz papieża.

Szczególnie wzruszają sceny spotkań papieża z turystami. Wielu z nich dopiero w ostatniej chwili orientuje się, z kim mają do czynienia. Każda z tych scen to odrębna miniopowiastka, w której ujawnia się bezpośredniość papieża. Grzybiarz usiłuje mu ofiarować w prezencie wszystkie zebrane grzyby, innym razem rodzina z chłopcem wręcza mu słoik miodu. – Macie lepszą audiencję niż w Rzymie – odpowiada papież kobietom, które nie mogą uwierzyć, że w czasie górskiej wędrówki miały szczęście spotkać papieża i z nim porozmawiać.

W tym pogodnym filmie w kilku momentach przewija się także wątek cierpienia. Kardynał Dziwisz, tłumiąc wzruszenie, rozwija sutannę Jana Pawła II zakrwawioną w czasie zamachu. – Z tyłu sutanny krwi dochowało się więcej, to są ślady jego męczeństwa – mówi metropolita krakowski. Do tego wątku nawiązują zdjęcia nakręcone w czasie jednej z ostatnich wypraw, a właściwie przechadzki papieża w górach.

Film może zaskoczyć widza, bo takiego polskiego papieża jeszcze na ekranie nie oglądaliśmy. To obraz odległy od oficjalnych przekazów, jakie oglądaliśmy w telewizji czy w realizowanych o nim dokumentach. Ale i w nich widz mógł dostrzec niezwykłą charyzmę papieża, jego umiejętność nawiązywania kontaktu ze słuchającym go tłumem wiernych. W porównaniu z tymi filmami „Apartament” jest obrazem kameralnym. Pokazuje papieża prywatnie, w gronie ludzi, dla których, jak mówi reżyser, „był to czas wakacji, relaksu. Oni dobrze się bawili”.

Apartament, reż. Maciej Czajkowski, muz. Radzimir Dębski, Polska 2015, czas trwania 70 minut.

TAGI: