Szkoła kolejnej szansy

publikacja 23.06.2015 06:00

O kryzysach, które nie ranią, ekipie animatorów i weekendach zmieniających życie mówi Ewa Świeczkowska-Stolarczyk.

Ewa Świeczkowska-Stolarczyk ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość Ewa Świeczkowska-Stolarczyk

Ks. Roman Tomaszczuk: Potrafisz podsumować cztery lata działalności świdnickiego Ośrodka Spotkań Małżeńskich?

Ewa Świeczkowska-Stolarczyk: Przez te lata w warsztatach dialogu małżeńskiego wzięło u nas udział 112 par małżeńskich z okolic i z całej Polski, a byli też Polacy z zagranicy, którzy wyemigrowali z kraju i przyjeżdżają tu na wakacje. Niektórzy wracają na kolejne etapy tej szczególnej szkoły dialogu. Odbyło się dziewięć weekendów podstawowych, dwa weekendy pogłębiające, których tematyka dotyczyła potrzeb i temperamentów. 19 razy zorganizowaliśmy tzw. spotkania poweekendowe, na których pracujemy nad utrzymaniem i rozwojem owoców spotkania się małżonków w dialogu na wyjeździe weekendowym. Wszystkie nasze weekendowe spotkania rekolekcyjne prowadzimy w domu rekolekcyjnym księży pallotynów w Ząbkowicach Śl. Spotkania poweekendowe organizujemy w Świdnicy w salkach przy parafiach. 

Kim są ludzie, którzy chcą wziąć udział w warsztatach dialogu?

Najczęściej to małżonkowie, którzy nie umieją już znaleźć wzajemnego porozumienia. Są zatem w większym lub mniejszym kryzysie. Czasem sami podejmują decyzję, że chcą coś dla siebie zrobić, a bywa, że to ostatnia deska ratunku i ostatnia szansa dana sobie wzajemnie przed ostateczną decyzją o rozwodzie. I każde małżeństwo odkrywa siebie na nowo! Przyjeżdżają rodzice, którym dzieci zrobiły prezent na rocznicę ślubu, albo dzieci, których rodzice już byli na weekendzie i jak to rodzice – chcąc wszystkiego, co najlepsze dla dzieci, też wysyłają je na warsztaty z dialogu. Najstarsza para miała staż 55-letni. Żona powiedziała po warsztatach, że tyle nowego i pięknego odkryła w swoim mężu, a myślała, że zna go na wylot. Najmłodsi byli po sześciu miesiącach od ślubu i przyznali, że pierwszy kryzys już zaliczyli i przestraszyli się, że nie mają pojęcia, co wtedy robić. Pamiętam też młode małżeństwo, które pierwszy raz po 9 latach wyjechało bez dzieci! Zdarza się, że znajomi i przyjaciele wysyłają małżonków do nas. 

„Do nas”, czyli do kogo? Kim są ci, którzy tworzą ekipę rekolekcyjną?

Ośrodek tworzą małżonkowie i kapłani, którzy przeszli przygotowanie do prowadzenia warsztatów i podjęli trud organizowania pracy w zespole. Dziś  jest nas pięć par małżeńskich i trzech kapłanów. Mamy różny staż małżeński – lat: 20, 22, 23, 25 i 32. Wychowujemy po 2, 3, 4 dzieci. Niektórzy zostali w tym czasie dziadkami. Pracujemy w różnych zawodach: lekarze, pielęgniarka, inżynier, urzędnicy, artyści, niektórzy prowadzą własną działalność, są mamy opiekujące się dziećmi. Dotyka nas bezrobocie i choroby, młodsi wciąż rodzą dzieci. Wszystkie pary są po przejściach. Każde małżeństwo ma za sobą potężny kryzys, który z Bożą pomocą i z dialogami udało się przepracować. To dało nam siły i nadzieję, że z kolejnymi kryzysami weźmiemy się za bary i damy radę, jeśli do tego trudu zaprosimy Pana Boga. 

Nie wszyscy są ze Świdnicy.

Asia i Artur Konikowscy są z Żarowa, a animatorami są od 2012 roku, podobnie jak Monika i Mirek Stawscy. Rok później dołączyli do nas Anetta i Jarek Radeccy ze Świdnicy, a jeszcze później, czyli w roku 2014, Ania i Piotr Rojkowie, także ze Świdnicy. My również jesteśmy świdniczanami: Ewa i Robert Stolarczykowie, i od początku ośrodka, jak sam wiesz, pełnimy funkcję jego liderów.

Są jeszcze księża… oprócz mnie jeszcze dwóch.

Bez was ośrodek nie mógłby pełnić swojej służby. Cieszymy się wami bardzo, szczególnie ks. Krzysztofem Krzakiem (od 2014 r.) i o. Samuelem Pacholskim, który dołączył w tym roku. Nie ustajemy jednak w zabiegach o to, by kolejni małżonkowie, ale i kapłani dołączyli do nas. Większa ekipa ludzi to więcej weekendów, więcej doświadczeń i możliwości.

Podczas rekolekcji jako animatorzy mówicie otwarcie także o tym, co było bardzo bolesne w waszym życiu. To nie jest krępujące?

Nasza rola w ruchu to świadczenie o tym, co przeżyliśmy i jak doświadczyliśmy Boga działającego w sakramentalnym małżeństwie. Jesteśmy wdzięczni Panu za dar dialogu i za siłę, by dzielić się z innymi małżonkami naszym życiem. Jest to poważne wyzwanie, szczególnie wtedy, gdy odsłaniamy przed nimi, jako animatorzy, nasze rany, blizny czy tragedie.

Nie jest to rodzaj ekshibicjonizmu?

Gdybyśmy czerpali z tego przyjemność – pewnie tak by można było to odbierać, ale skoro nas to dużo kosztuje, ma to charakter świadectwa. Mówimy o tym, co przeżyliśmy, bo jest to zachętą lub inspiracją dla innych do wysiłku i pracy nad swoim małżeństwem.

W czym tkwi istota skutecznego pomagania małżeństwom?

Rekolekcje mają swoją formułę. My zachęcamy, aby stała się ona nowym sposobem na wspólne życie. Sukces osiągną ci, którzy z tego skorzystają. Te rekolekcje to początek nowego etapu w budowaniu relacji. Mówimy naszym uczestnikom o tym, że dajemy im do ręki narzędzie, które przyniesie owoce, jeśli będzie cały czas używane. Odłożone na półkę – pokryje się kurzem i nic z tego nie wyniknie. Nie wszystkim parom pomaga wyjazd na weekend podstawowy. Nie udaje się tym, w których nie ma decyzji i woli, że chcą nowych relacji ze sobą i gotowości do ponoszenia ofiary.

A Tobie osobiście co dał udział w weekendzie podstawowym?

Na początku zwrot w postrzeganiu małżeństwa. Znów stanęliśmy na jednej drodze, zwróciliśmy się w tym samym kierunku i razem, trzymając się za ręce, uwierzyliśmy, że w jedności jest siła. Zyskałam też wiarę, że z Panem Bogiem w dialogu żadne kryzysy nas nie złamią. Znając zasady dialogu i żyjąc nimi na co dzień, nie boimy się destrukcyjnej kłótni. Kłótnia, gdy się zdarzy, jest konstruktywna i nie służy ranieniu bliskiej osoby. Potrafimy i nadal uczymy się wyrażać siebie, swoje potrzeby i oczekiwania, mówimy o swoich uczuciach w duchu miłości do bliskich. Znam smak radości z naszego małżeństwa. Podtrzymuję nadzieję, że jeszcze dane nam będzie długo ze sobą dialogować. Wielką przygodą i służbą jest uczestniczenie w pracy ośrodka. Co jeszcze? Miłość do Roberta postrzegam jako coraz piękniejszą i dojrzalszą, z upływem lat, jak dobre wino, nabierającą mocy i charakteru. I jeszcze świadomość, czym jest sakrament małżeństwa, z którego rodzi się ogromna łaska, by móc kochać i żyć z tą jedną osobą przez całe życie. Tak, to mój zysk!

Trzeba czekać na kryzys, żeby skorzystać z rekolekcji?

Zapraszamy nie tylko małżeństwa w kryzysie, choć te szczególnie. Program weekendu podstawowego jest dla wszystkich. Może to być wypad we dwoje jako randka, nawet po wielu latach. Uczczenie rocznicy ślubu – każdej. Odświeżenie swoich relacji. Odkrywanie nowych sposobów na spędzanie ze sobą czasu.

TAGI: