Sławki do domu!

Katarzyna Buganik

publikacja 27.06.2015 06:00

– Dzieci są dla nas źródłem radości, a nie czymś złym, czego należy się bać. Mam dużą rodzinę i nie czuję się, jakbym robił coś nadzwyczajnego. Jestem szczęśliwy – mówi Jerzy Patelka.

 Na zdjęciu rodzina Patelków: Katarzyna i Jerzy z czwórką najmłodszych dzieci: Bożesławą, Tosławą, Bogusławą i Jarosławem Katarzyna Buganik /Foto Gość Na zdjęciu rodzina Patelków: Katarzyna i Jerzy z czwórką najmłodszych dzieci: Bożesławą, Tosławą, Bogusławą i Jarosławem

Katarzyna i Jerzy Patelkowie są małżeństwem od 28 lat i mają ośmioro dzieci: Przemysława, Radosława, Dobrosławę, Jarosława, Miłosławę, Bogusławę, Bożesławę i Tosławę, i mieszkają w Nowej Soli. Katarzyna jest anglistką, uczy w liceum ogólnokształcącym. Jerzy z wykształcenia jest polonistą, ale pracuje w zakładzie usług kserograficznych i pieczątkarskich oraz uczy wychowania do życia w rodzinie w nowosolskiej szkole katolickiej. Kiedy się pobrali, zakładali, że chcą mieć czworo dzieci. Okazało się jednak, że Pan Bóg ma wobec nich inne plany.

Śmierć, która dała nam życie

Małżeństwo straciło swoje pierwsze dziecko. – To był dla nas szok, bo lekarze powiedzieli wtedy, że możemy już nie mieć dzieci. Pan Bóg dał nam jednak dziecko. Kiedy urodził się pierwszy syn, Przemek, poszliśmy na spotkanie neokatechumenatu i tam usłyszeliśmy, by nie bać się dzieci – mówi Katarzyna. – Zaplanowałem sobie, ile będę miał dzieci, ale nigdy nie pomyślałem, jak na moje życie patrzy Pan Bóg. To śmierć dziecka przewartościowała je – dodaje Jerzy.

Rodzice stali się otwarci na potomstwo. Pierwsze, drugie, trzecie… i kolejne dzieci przyjmowali z ogromną radością. – Największy szok jest podczas przejścia z jednego dziecka na dwójkę i trójkę, bo nagle jest dzieci więcej niż nas, rodziców, a potem jest już tylko fajniej. Widzimy, że im nas więcej, tym weselej i lepiej. Kiedy któreś dziecko wyjeżdża, zaraz robi się pusto – mówi mama. – Dzieci mają imiona wymyślone przez tatę słowianofila. Wszyscy na „sław” i „sława”, więc jak wołam: „Sławki do domu!”, to wszyscy biegną – śmieje się.

Małżonkowie zapytani o trudności i problemy, z jakimi wielu dziś kojarzy się wielodzietna rodzina, odpowiadają, że z Bożą pomocą wszystko udaje się poukładać. – Lubimy wyzwania! Bardzo pomaga nam Kościół. Wiem, że Pan Bóg nas prowadzi, bo po swojemu ja tego wszystkiego nie ogarniam – tłumaczy Katarzyna. – Nie czuję się, jakbym robił coś nadzwyczajnego. Każdy z nas ma w sercu odbicie Bożej miłości. Ta miłość jest przede wszystkim płodna, a nasze serca pełne są uczucia, które możemy ulokować w najlepszym skarbie – naszych dzieciach. One nie są czymś złym, czego trzeba się bać, ale są radością i szczęściem – uzupełnia Jerzy.

To nie jest argument

Rodzina Patelków ma duże mieszkanie, w którym są m.in. jadalnia, biblioteka, a jeszcze do niedawna była też wspólna sypialnia dla dzieci. – Czy argumentem za nieposiadaniem dzieci może być fakt, że dziecko nie będzie miało butów lub komputera w pokoju? Pan Bóg daje dzieci i na dzieci. Wiele razy doświadczyliśmy opatrzności Bożej w trudnych sytuacjach, np. kiedy nie mieliśmy pieniędzy, zgłosili się do mnie uczniowie na lekcje języka, innym razem, kiedy byliśmy w podobnej sytuacji, mąż dostał propozycję pracy – wymienia Katarzyna.

Patelkowie budują na trwałym fundamencie, którym jest wiara. Starsze dzieci modlą się indywidualnie, z młodszymi rodzice modlą się wspólnie. – Tłumaczymy dzieciom czytania przed Mszą św., modlimy się też przed posiłkami, by wiedziały, że Pan Bóg jest wszędzie, w każdej przestrzeni, nie tylko w kościele – mówią rodzice. Rodzice przyzwyczajają swoje dzieci również do pracy. Każde z nich ma swoje obowiązki. – Wychowujemy je do wolności, ale i porządku, bo chcemy, by miały potrzebne umiejętności, taką szkołę życia, kiedy odejdą z domu – mówi Jerzy.

Razem, rodzinnie spędzają też czas wolny. Grają w gry planszowe, jeżdżą rowerami na pikniki do lasu. Lubią też przygody, bo niestraszne im rodzinne, samochodowe podróże po Europie. Byli już razem m.in. w Hiszpanii i Czechach.

Pomóc innym

W natłoku codziennych obowiązków Katarzyna i Jerzy znajdują też czas na bycie we wspólnotach – razem należą do Domowego Kościoła, Katarzyna uczestniczy także w spotkaniach neokatechumenatu. Prowadzą również kursy przedmałżeńskie dla narzeczonych. – Dużo otrzymaliśmy od innych, dlatego chcemy dać też coś od siebie. Otaczamy się również ludźmi o takiej samej hierarchii wartości. To nas umacnia i pozwala nabrać dystansu do swoich problemów – mówi Katarzyna. Jerzy jest też autorem programu kursu przedmałżeńskiego.

– Przez pewien czas wygłaszaliśmy konferencje podczas takich kursów i zawsze miałem poczucie niedosytu, dlatego postanowiłem napisać program, który dobrze przygotuje młodych do małżeństwa – mówi Jerzy. – Oparłem go m.in. na spotkaniach w grupach, ćwiczeniach psychologicznych i tematach podejmujących problemy w małżeństwie, by pewne sprawy, jak np. kwestię odpowiedzialności czy posiadania dzieci, móc poukładać przed ślubem. Czasem młodzi decydują się na ślub, prawie nic o sobie nie wiedząc, na zasadzie „będzie dobrze”. Takim osobom chcemy pomóc. Służymy swoim doświadczeniem i pokazujemy, że będąc w małżeństwie, mając rodzinę i żyjąc z Panem Bogiem na co dzień, można być naprawdę szczęśliwym i spełnionym w życiu – wyjaśnia.

TAGI: