Rozwiedzione wakacje...

Agata Puścikowska

GN 26/2015 |

Na początek wakacji powinno być o rodzinnych podróżach i urlopach.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Niestety, nie zawsze można. Czasem wakacje stają się udręką dla dzieci. Dzieci rozwiedzionych rodziców.

I oczywiście zaraz napisze dziesięć rozwiedzionych matek i pięciu ojców: „Nasze dzieci mają wspaniałe wakacje i nie odczuwają tego, że są z rozbitych rodzin”.

Odpowiedź: to cudownie, jeśli rzeczywiście tak jest. Jednak to nie reguła. Co jakiś czas w mediach opisywane są boje o dziecko: o prawo do opieki, do zabawy, historie rodzinnych brudów. Oczywiście opisy te dotyczą małżeństw lub związków celebryckich. Dowiadujemy się z nich, kiedy była rozprawa sądowa, kiedy ojciec może się widzieć z dzieckiem, ile płaci na jego utrzymanie. A chociażby się nawet nie chciało czytać tych tekstów (najczęściej na portalach plotkarskich lub w bulwarówkach), to ostatnio nawet można się na takie „informacje” natknąć na Twitterze. Ot, „dobry tatuś” musi się pożalić i opowiedzieć o swoich traumach. Bo cierpi i nie wiadomo, gdzie wakacje spędzi, jeśli była żona nie pozwoli mu zabrać ze sobą dziecka.

I co z tego? Celebryci celebrytami. A zwykli ludzie? Otóż bardzo często działają podobnie, chociaż na mniejszą skalę. Na skalę osiedla, wsi, miasteczka czy zakładu pracy. Dorośli, ci, którzy zawiedli, rozwiedli, opowiadają o swoich dramatycznych doświadczeniach okołorozwodowych. Żalą się, krzywdzą wzajemnie i oskarżają publicznie. Świadkami są wujkowie, znajomi, koleżanki czy sąsiedzi. „Nie pozwoliła mi zabrać Alusi na wyjazd wakacyjny! No to ja jej dopiero życie umilę!”.

Aż strach zapytać: „A co z dzieckiem?!”. Co z jego traumą, jego samopoczuciem i wakacjami? Złowroga, dorosła cisza.

Rozwód to dramat. Wszyscy się z tym zgodzą, więc felietonowe pisanie: „Nie wolno do niego dopuścić” będzie prorodzinnym truizmem. Prawdziwym, ale nic nie zmieniającym w przypadku osób, które wyboru dokonały. Jednak te właśnie osoby powinny raz jeszcze przemyśleć swoje relacje z dzieckiem, byłą żoną czy mężem i otoczeniem. I zrobić wszystko, by jeden dramat nie pociągał wciąż i wciąż kolejnych dziecięcych (!) dramatów.

Bo to nie tylko rozwiedzeni przeżywają traumy i są najważniejsi…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.