Ziarnko do ziarnka

Stefan Sękowski

GN 26/2015 |

publikacja 25.07.2015 00:15

Wolisz, by Twoje pieniądze pracowały na odsetki, czy na Ciebie? Jeśli to pierwsze – realizuj swoje cele z pożyczek. Jeśli to drugie – zacznij oszczędzać. Wbrew pozorom to nie takie trudne.

Ziarnko do ziarnka istockphoto /montaż studio gn

Choć często żyjemy „od pierwszego do pierwszego”, oszczędzać może prawie każdy. – Aby mądrze i efektywnie zarządzać swoimi pieniędzmi, wcale nie trzeba bardzo dużo zarabiać. Zazwyczaj wystarczy nieco zmienić przyzwyczajenia – przekonuje Piotr Minkina z Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych Union Investment w rozmowie z „Gościem Niedzielnym”. Wtedy w zasięgu ręki może być poduszka finansowa nie tylko na wypadek kryzysu, wakacji czy remontu samochodu, ale także na sfinansowanie droższej edukacji dzieci, mieszkania czy godnej emerytury.

Rodzinny minister finansów

Jednym z przyzwyczajeń, które z pewnością się przyda, jest planowanie budżetu domowego. Wbrew pozorom słowo „budżet” nie należy do tych, których wolno używać jedynie ministrowi finansów. To po prostu plan przychodów i wydatków naszej rodziny. Na początek warto ustalić, jakie są nasze dochody. I uwaga: przy tworzeniu domowego budżetu bierzemy pod uwagę tylko te, które są pewne, nie kalkulujemy potencjalnych premii, dodatkowych „fuszek”, które być może się pojawią, etc. Druga część, wydatkowa, jest dużo trudniejsza, ale też do ogarnięcia. – Wiele osób nie wie, ile wydaje pieniędzy. Dlatego gdy piszemy budżet, należy rejestrować kwoty z paragonów ze sklepów. Warto je podzielić na kategorie, takie jak np. żywność, środki czystości, odzież, wydatki na kulturę itd. Ktoś, kto dopiero zaczyna przyglądać się swoim rodzinnym finansom, może stosować ich mniej, by z czasem analizować swoje wydatki coraz bardziej szczegółowo – tłumaczy GN Elżbieta Wrotek z Edukacji Finansowej Crown.

Kwoty podsumowane pod koniec miesiąca pokażą nam, ile wydajemy na poszczególne grupy towarów i usług. Dobrze jest podzielić je przede wszystkim na dwie grupy. Pierwsza z nich to stałe opłaty, takie jak czynsz, spłata raty kredytu, abonament telefoniczny, kablówka czy internet i wydatki na życie. Zwłaszcza w przypadku tych ostatnich łatwiej jest manewrować, choć i z opłatami stałymi jest to możliwe.

Dwa tysiące na kanapki

Zaoszczędzić można niemal na wszystkim. Elżbieta Wrotek opowiada, jak kilka lat temu ona i jej mąż niemal jednocześnie stracili pracę. Sytuacja nie do pozazdroszczenia: dwoje dzieci na utrzymaniu, rachunki do zapłacenia, za coś trzeba przeżyć. Udało się, w dużej mierze dzięki odłożonym wcześniej oszczędnościom. Ale także dzięki mocnemu ograniczeniu wydatków. – Przykładowo na żywności udało nam się oszczędzić ok. 50 proc. Wcześniej także nie wyrzucaliśmy jedzenia, jedliśmy po prostu „lepiej”. Nie chodzi o to, aby głodować, ale o to, by np. rozsądniej wybierać miejsca, w których się kupuje, nie kupować więcej, niż się zje.

Niektórzy ludzie rozpisują sobie jadłospis na tydzień, wtedy wiedzą, jakie mają potrzeby, i nie kupują nic ponadto – mówi. Szczęście mają ci, którzy mogą odgrzać sobie obiad w pracy albo w czasie przerwy wyskoczyć do domu: regularne stołowanie się na mieście, nawet w barze mlecznym, to świetny sposób na przepłacanie. Jeśli z jakimś wydatkiem szczególnie trudno nam się pożegnać, warto wyobrazić sobie, ile kosztuje on nas przez rok. Zakup za 2 zł jednego batonika do kawy to w rozłożeniu na 365 dni ponad 700 zł wydanych tylko na słodycze, a stołowanie się przez cały rok za 5 zł u „pana kanapki” może nas kosztować prawie 2 tys. złotych w ciągu roku. – Spróbuj odmówić sobie czasem drobnej przyjemności, np. kawy czy przekąski, a zaoszczędzone pieniądze odłożyć – mówi Minkina.

Ale także opłaty stałe dają nam spore pole manewru. Trudno oczywiście samodzielnie zmniejszyć sobie czynsz, ale jeśli mamy sporo pożyczek, warto rozejrzeć się za kredytem konsolidacyjnym, który pozwoli nam spłacać je wszystkie naraz. Także za media możemy płacić mniej. Niektóre oszczędności wymagają wcześniejszych inwestycji. Widać to choćby na przykładzie użytkowania wody – za kilkanaście złotych można kupić perlator, czyli nakładkę na kran, dzięki której optycznie zwiększa się strumień wody, choć tak naprawdę zużywamy jej mniej. Z kolei jednorazowy wydatek kilkuset złotych na filtr pozwoli nam zrezygnować z używania droższej wody butelkowanej. Z czasem te pieniądze się zwrócą.

Zmienić „drugą naturę”

Tak naprawdę wiele zależy od zmiany naszych przyzwyczajeń. Wyłączanie światła po wyjściu z pomieszczenia, krótsze prysznice czy rzadsze kąpiele w wypełnionej po brzegi wannie pozwalają zaoszczędzić także na stałych opłatach. Warto zastanowić się, czy rzeczywiście potrzebujemy setek kanałów telewizyjnych albo wyjątkowo szybkiego internetu, a nawet jeśli, możemy się z firmą telekomunikacyjną targować. Zazwyczaj jej pracownicy przedstawiają nam typowe oferty, ale jeśli tylko dopytamy, okaże się, że mają w zanadrzu też propozycje dla bardziej wybrednych (także finansowo) klientów.

Elżbieta Wrotek podkreśla, że praca nad budżetem domowym zmusza do dyscypliny. – Domowa rachunkowość pomaga w planowaniu wydatków i uświadamia nam, że gdybyśmy nie kupowali pod wpływem impulsu, bylibyśmy w stanie wypracować nadwyżkę finansową – tłumaczy. Piotr Minkina podkreśla, jak ważne jest planowanie. – Nie warto zapożyczać się na wakacje czy naprawę samochodu i potem spłacać odsetki. Lepiej pomyśleć zawczasu, zacząć odkładać i wypracowane procenty wykorzystać właśnie na ten cel – to tańsze rozwiązanie – mówi. Dobrym przykładem na odkładanie są wakacje: jeśli wcześniej zaplanujemy sobie, jaką kwotę chcemy na nie wydać, po powrocie z poprzedniego urlopu możemy co miesiąc odkładać 1/12 tej sumy. Łatwiej wysupłać 100 zł miesięcznie niż jednorazowo 1200 zł.

Pracowite pieniądze

– Dysponując odłożoną pewną sumą pieniędzy, mamy większy komfort psychiczny w codziennym funkcjonowaniu. Dodatkowo jesteśmy zabezpieczeni na wypadek nieszczęśliwych zdarzeń losowych, np. nagłej utraty pracy lub niespodziewanych wydatków. Jeśli nie posiadamy finansowej poduszki bezpieczeństwa, takie sytuacje mogą mocno nadwyrężyć domowy budżet – tłumaczy korzyści płynące z oszczędzania Piotr Minkina. Warto jednak, by nasza nadwyżka, zwłaszcza jeśli chcemy, by przyniosła nam korzyść w dalszej przyszłości – czyli jeśli np. odkładamy na edukację dzieci, mieszkanie albo emeryturę – nie leżała w przysłowiowej skarpecie. Choć wysoka inflacja raczej nam w najbliższym czasie nie grozi, takie pieniądze, nawet nie tracąc na realnej wartości, zwyczajnie nie pracują na siebie. Opcji, by zaoszczędzone środki pomnożyć, jest wiele: lokaty bankowe, konta oszczędnościowe, inwestycje w akcje czy fundusze inwestycyjne. Różnią się one potencjalnym zyskiem i ryzykiem. Przykładowo lokaty dają nam pewny, choć niewielki zysk. Z kolei fundusze inwestycyjne, zarządzane przez licencjonowanych specjalistów, mogą nam przynieść większe środki niż lokata. Jednak im większa jest potencjalna korzyść, tym także większe ryzyko ewentualnej straty. – Dlatego swoje pieniądze powinniśmy powierzyć uczciwej, profesjonalnej, komunikującej się w sposób jasny i przejrzysty instytucji finansowej, która pomoże nam dobrać produkt dopasowany do naszego „profilu inwestycyjnego” – mówi Minkina.

Odkładanie na własne potrzeby nie musi stać w sprzeczności z dzieleniem się. Elżbieta Wrotek wspólnie z mężem przeznacza 10 proc. dochodów na potrzeby Kościoła, takie jak parafia, wspólnota Domowego Kościoła, dzieła ewangelizacyjne, misje czy pomoc charytatywna. – Wiele osób myśli, że nie stać ich na dawanie. Tymczasem Pismo Święte przekonuje, że nie żyjemy tylko dla siebie i swoją wiarę mamy wyrażać także czynem. Ludzie, którzy zdecydowali się na dawanie, stają się bardziej otwarci i zaczynają czerpać z tego radość. Najważniejszą inwestycją naszego życia jest ta w bliską więź z Bogiem – mówi.

Materiał powstał przy współpracy z Union Investment TFI

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.