Rodzic, nie właściciel

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 04.07.2015 05:26

Tracę dziecko? Przecież ja ich nie wychowałam dla siebie – mówiła przed rokiem Urszula Górska, matka trzech kapłanów ze Sławna. W dniu jej pogrzebu oprócz rodziny żegnali ją biskup i ponad 80 księży.

Sławno, 12 czerwca: Pięciu braci Górskich niosło trumnę z ciałem swojej matki Urszuli. Wśród nich trzech księży. Od tyłu: Robert, Marcin, Jacek (dominikanin) ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość Sławno, 12 czerwca: Pięciu braci Górskich niosło trumnę z ciałem swojej matki Urszuli. Wśród nich trzech księży. Od tyłu: Robert, Marcin, Jacek (dominikanin)

Przypadki kapłańskiego rodzeństwa zdarzają się również w naszej diecezji. W Jastrowiu znana jest także historia trzech sióstr, których synowie zostali księżmi, a zatem są kuzynami. Przypadek sławieński jest jednak wyjątkowy, ponieważ z domu rodziny Górskich wyszło aż trzech kapłanów. – Rzadko się zdarza, że stoją we trzech przy ołtarzu. Ale czasami tak bywa. Cieszę się, kiedy to widzę – mówiła przed rokiem w rozmowie z naszą redakcją pani Urszula. 12 czerwca znów tak się stało. Tym razem podczas Mszy św. pogrzebowej.

– Jako pasterz tej diecezji chcę podziękować za to kapłańskie macierzyństwo – mówił bp Edward Dajczak, który przewodniczył uroczystościom w kościele Wniebowzięcia NMP w Sławnie. Pani Urszula, choć była dumna, nigdy nie chełpiła się, że jest matką trzech kapłanów. Mówiła raczej: – Wiedziałam, że dla mnie oznacza to więcej modlitwy.

Katastrofa?

Wielu ludzi decyzję swojego dziecka o pójściu do seminarium czy zakonu traktuje jak stratę. Niektórzy reagują pełnymi zawodu jękami: „A taki był przystojny i zdolny”, „Taka ładna i mądra dziewczyna”. Bywa, że osoba powołana napotyka wyraźną niechęć czy wręcz konkretny sprzeciw. – Ten sprzeciw wynika często po prostu ze słabej wiary i z niezrozumienia, czym jest życie oddane Bogu. Rodzice kochają swoje dzieci i chcą dla nich dobrze, dlatego nie rozumiejąc rzeczywistości powołania, wydaje im się, że jest to katastrofa – mówi s. Małgorzata Glanc, przełożona Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej. Jeśli chodzi o seminarium, niechęć do „puszczenia” syna może wynikać z negatywnego obrazu kapłaństwa, wykreowanego przez media. Skandale w łonie Kościoła, które odpowiednio nagłośnione sprawiają wrażenie plagi, rzutują na postrzeganie kapłaństwa jako życia straconego, w dodatku w „szemranym” towarzystwie. Podobnie istnieje wiele stereotypów na temat życia sióstr. – Niektórzy myślą, że takiej dziewczynie kończy się życie. Nie zdobędzie wykształcenia, skończy jako popychadło przy garach – mówi s. Glanc.

Opłakane plany

Z psychologicznego punktu widzenia w relacjach rodzic–dziecko działa wiele mechanizmów, także złych. U dorosłego dziecka pojawia się czasem chore poczucie winy z powodu „pozostawienia” rodziców samych, co rodzi niezdolność do podjęcia własnej drogi. Uwiązanie emocjonalne może też pojawić się wtedy, gdy rozpada się więź między rodzicami i jedno z nich kompensuje sobie ten brak u dziecka. Monika Małocha, koszalińska psycholog, zwraca uwagę na coś jeszcze: – Chodzi o „mechanizm nastawienia”, który powoduje, że w życiu musi być tak, jak ja sobie wyobrażam. Coś niezgodnego z tą wizją budzi gniew i sprzeciw. Może to także dotyczyć drogi życiowej dziecka. – Rodzic, który naprawdę je kocha, powie: „Spróbuj!” – mówi doświadczona psycholog. – Rodzic musi przeżyć pewien proces żałoby po swoich oczekiwaniach, czyli po tym, że być może nie będzie wesela, prowadzenia córki do ołtarza, wnuków, syn nie ukończy wymarzonych studiów – dodaje. – Nie wolno jednak stosować mechanizmów obronnych, np. tzw. mechanizmu słodkiej cytryny, który polega na nierzeczywistym tłumaczeniu sobie tego, co się stało. Niektórzy próbują pocieszać się, myśląc: „W sumie dobrze się stało, bo może trafiłaby na złego męża”, „Dobrze, że poszedł do seminarium, przynajmniej nie będzie bezrobotny”. Nie, trzeba poczuć ten żal, nawet przyznać się przed sobą i Bogiem, że żałuję, że nie tak to widziałam – podpowiada Monika Małocha.

Siostra Małgorzata Glanc przestrzega: – Nieustanne bojkotowanie decyzji własnego dziecka co do jego drogi życiowej jest źródłem wielkiego cierpienia. Zapytałabym takich rodziców: „Czy jesteście Państwo pewni, że Wasze dziecko nie ma powołania? Czy jesteście gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność za to, że Wasze dziecko może przez Was zmarnować swoje powołanie i przez to nie zaznać szczęścia?”. Ksiądz dr Wojciech Wójtowicz, rektor koszalińskiego seminarium, podpowiada rodzicom, którzy kiedyś usłyszą od swojego dziecka: „Chcę być księdzem”: – Pozostawcie mu wolność i módlcie się o wypełnienie woli Bożej w jego życiu.

Gdy Urszula Górska, matka trzech kapłanów, konała, dwóch jej synów odprawiało Mszę świętą. Jak sama mówiła, po to właśnie ich urodziła. Na pytanie, czy ma jakieś względy u Boga, skoro synowie zostali księżmi, odpowiadała: – Nie wiem, ale Pan Bóg mnie na ramionach nosi.

TAGI: