Kto następny?

Agata Puścikowska

GN 28/2015 |

Oto rodzina państwa Bałutów z Niska. Mama, tata, troje dzieci.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Najmłodsze kilkumiesięczne, jeszcze przy piersi. Rodzice pracujący zawodowo. Dzieci najnormalniejsze na świecie: dokazujące, bystre, uśmiechnięte. Okazuje się, że taka normalność, jeśli zetknie się z bezdusznością urzędniczą, staje się patologią. Od kilku miesięcy dzieci przebywają w pieczy zastępczej. Najmłodsze rodziców już nie pamięta, starsze cierpią i tęsknią za mamą i tatą. Dlaczego zostały im odebrane? To nie żart: z powodu bałaganu w małym mieszkaniu, muszek owocówek w kuchni oraz… królika i żółwia w domu. Obecność tych ostatnich to według urzędników ewidentny czynnik zagrażający zdrowiu i życiu dzieci.

W uzasadnieniu odebrania dzieci sąd też wskazał, że rodzice zalegali z opłatą za komitet rodzicielski. Całe 10 zł. Składka dobrowolna. W ratowanie dzieci i rodziny włącza się wiele osób. Również (brawo!) rzecznik praw dziecka. I miejmy nadzieję, że w końcu rodzina odzyska dzieci i godność. Kto jednak, personalnie, odpowie za krzywdę dzieci? Kto przywróci im poczucie bezpieczeństwa? Strach padł na wiele rodzin w Polsce. Bo przecież w wielu domach są zwierzęta, a nawet, o zgrozo, muszki owocówki… I wystarczy nadgorliwość urzędnicza (żeby tego inaczej nie nazwać), by zniszczyć dzieci. Gdy kilka lat temu wprowadzano do polskiego prawa rodzinnego rozwiązania, które umożliwiały tego typu sytuacje, wiele środowisk ostrzegało: będzie u nas druga Szwecja. Szwecja, dla przypomnienia, to kraj, w którym dzieci są odbierane rodzinom za to, że przyszły do szkoły smutne, lub dlatego, że sąsiadka doniosła, komu trzeba: „Dziecko w nocy zapłakało”.

Jednak środowiska „postępu” próby blokowania tych rozwiązań nazywały „działaniami przemocowymi”. Minęło kilka lat. I niestety model szwedzki powolutku dociera do Polski. A to dopiero początek. Jeśli nie zmieni się chorego systemu, czeka nas antyrodzinny totalitaryzm. I przypadki, które opisuje prasa (na szczęście media reagują prawidłowo), staną się normą. Musimy wszyscy reagować i bronić się, bronić naszych dzieci przed bezdusznością urzędników. Bo nie wiadomo, kto następny: dziś rodzina Iksińskich, jutro Bujnowskich, za miesiąc Puścikowskich, a potem Kowalskich. Na kogo wypadnie, na tego „pomoc” społeczna. Niedoczekanie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.