Krótkie kursy tożsamości

Katarzyna Buganik

publikacja 28.07.2015 06:00

Mają wakacje, ale chcą się uczyć. Kujony? Nie! – młodzi miłośnicy kultury i języka polskiego z Polski, Litwy i Ukrainy.

 W tym roku w letniej akademii uczestniczyło 11 osób: 3 z Głogowa, 1 ze Wschowy, 5 z Litwy i 2 ze Lwowa Maciej Iżycki W tym roku w letniej akademii uczestniczyło 11 osób: 3 z Głogowa, 1 ze Wschowy, 5 z Litwy i 2 ze Lwowa

Spotykają się najpierw w Głogowie, a później jadą m.in. do Brukseli, Warszawy i Wilna. Spędzają razem prawie dwa 2 tygodnie, by się poznać, razem bawić, uczyć historii i kultury polskiej oraz zwiedzać polskie miasta – te współczesne, jak Warszawa czy Kraków, oraz te dawne, czyli Wilno i Lwów.

By nie zapomnieli o korzeniach

Pomysł Letniej Akademii Kultury i Języka Polskiego zrodził się w 1997 roku. Jego inicjatorami byli Jan Zubowski, ówczesny dyrektor III Liceum Ogólnokształcącego w Głogowie, i Leszek Lenarczyk, dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Głogowie. – Uznaliśmy, że trzeba się zająć młodzieżą kresową i naszą, by dać jej poczucie wspólnych korzeni. Chcemy, by ta młodzież czuła więź z Polakami mieszkającymi na Kresach i by pomogła im zachować polskość – mówi Leszek Lenarczyk. – Działania Akademii skierowane są do młodzieży z Dolnego Śląska oraz z ośrodków polskich na dawnych Kresach. Zabiegamy o to, by młodzi się integrowali, uczyli wspólnej historii i tradycji oraz doskonalili język ojczysty – dodaje.

Pierwszą akademię udało się zorganizować w 1999 roku. Uczestniczyło w niej ośmioro uczniów z III LO w Głogowie oraz 21 uczniów z polskich szkół na Litwie, Ukrainie i Białorusi. – Ta pierwsza letnia akademia była krótka. Trwała zaledwie cztery dni, w ciągu których odbyło się 20 godzin zajęć programowych. Przyjazd młodzieży powiązaliśmy wtedy z przybyciem do Głogowa zespołów uczestniczących w V Przeglądzie Kultury Kresowej. Dziś jest podobnie. Uczniowie przyjeżdżają do nas już na festiwal „Kresy”, w którym również uczestniczą, a później biorą udział w Akademii – mówi Leszek Lenarczyk. Przez 16 edycji Akademii Głogów odwiedziła już młodzież polska m.in. ze Lwowa, Brzeżan, Wilna, Kowna, Grodna, Iwieńca i Mińska.

Od unii w Krewie do dziś

Uczestnicy warsztatów mają zajęcia programowe, czyli m.in. wykłady i dyskusje na tematy historyczne oraz zwiedzanie ważnych dla dziejów i kultury polskiej miejsc. Uczniowie zawsze odwiedzają m.in. Muzeum Powstania Warszawskiego i Wilno. – Przez te kilkanaście lat, w ramach Akademii, odwiedziliśmy m.in. Kraków, Kazimierz Dolny, Kruszyniany i Bohoniki, Górę Świętej Anny, Lwów, Wilno, Warszawę czy Gdańsk i Gdynię. Wszystko po to, by młodzież wiedziała, że Polska była kiedyś krajem wielu narodów, kultur i religii – wyjaśnia Piotr Sobański, opiekun. – Chcemy uczestnikom warsztatów pokazać wspólny los Polski i krajów sąsiednich, od czasów unii polsko-litewskiej w Krewie aż po współczesność. Konfrontujemy różne optyki: litewską, białoruską i ukraińską z historiografią polską.

Kiedyś dyskutowaliśmy, jak w różnych krajach przedstawiane jest zwycięstwo grunwaldzkie. Chłopak z Białorusi twierdził, że to pułki smoleńskie odegrały decydującą rolę, a młodzież z Litwy mówiła, że o wygranej zdecydował wielki książę Witold, zaś ucieczka Litwinów w pierwszej fazie bitwy z pola walki to nie przewaga Krzyżaków, ale zastosowanie wschodnich sposobów walki – tak podają litewskie podręczniki, dlatego staramy się przedstawić im różne punkty widzenia historii – dodaje. Wychowawcy zwracają uwagę młodzieży na piękno literatury, sztuki, zabytków, historię i polską mowę. – Młodzi ludzie sami się od siebie uczą. Często rozmawiają ze sobą na różne tematy do późnej nocy. Po powrocie do domów utrzymują również ze sobą kontakty telefoniczne i internetowe – mówi Piotr Sobański.

Często bywam w Polsce

Maksymilian Markarianc przyjechał ze Lwowa. Jest maturzystą w polskiej szkole nr 10 im. Marii Magdaleny we Lwowie. – Na przerwie podeszła do mnie jedna z nauczycielek i powiedziała mi, że jest letnia Akademia w Głogowie. Chętnie się zgłosiłem. Pochodzę z polskiej rodziny, czuję się Polakiem. Często w rodzinie rozmawiamy o dawnym polskim Lwowie. Moi bliscy opowiadają, że przed wojną dużo lepiej żyło się w naszym mieście, a dziś wszystko się pozmieniało. Część mojej rodziny mieszka dziś w Warszawie – opowiada Maksymilian. – W domu i w szkole mówimy po polsku. Gram też w Teatrze Polskim we Lwowie. W szkole również pamiętamy o ważnych wydarzeniach z historii Polski i rocznicach. Mamy uroczystości i apele. Nie wszyscy moi koledzy są Polakami, z kolegami Ukraińcami rozmawiam po ukraińsku. Nie mam z tym problemu, bo oprócz polskiego i ukraińskiego uczę się jeszcze języka rosyjskiego i angielskiego – dodaje.

Maksymilian często odwiedza rodzinę w Polsce. Pobyt w Głogowie to dla niego jednak rodzaj innej niż zwykle wycieczki, z której jest bardzo zadowolony. – Szybko się tu wszyscy integrujemy. Często spotykamy się wieczorem w jednym pokoju, by w coś razem pograć lub porozmawiać. Wychodzimy też razem na miasto czy na basen, gramy w koszykówkę i piłkę nożną. Mamy okazję zwiedzać ciekawe miejsca. Cieszę się, że tu przyjechałem – mówi.

Czasem wszystko nam się plącze

Julia Greit i Tomasz Butkiewicz przyjechali z Wilna. Oboje bardzo chcieli zobaczyć Głogów. – Interesujemy się historią, dlatego tu przyjechaliśmy. Chodzimy do polskiego Gimnazjum im. Józefa Ignacego Kraszewskiego w Wilnie. W szkole i w domu, a nawet czasem w sklepie, mówimy po polsku, bo oboje mamy polskie korzenie – mówi Tomasz.

– Moja mama jest Polką, a tata Rosjaninem. Interesuję się jednak tym, co polskie, i zawsze tak było. Historia Rosji nie interesuje mnie tak bardzo jak dzieje Polski. Tańczę i śpiewam w polskim chórze. W szkole poznajemy historię powszechną i litewską. Uczymy się w dwóch językach: polskim i litewskim, i czytamy z dwóch podręczników – z polskiego, by zrozumieć, i z litewskiego, żeby znać znaczenie terminów. To jest okropne. Tak mamy na każdym przedmiocie. Uczymy się czterech języków: polskiego, litewskiego, rosyjskiego i angielskiego. Czasem te języki się plączą i trzeba się mocno skupić, by odpowiedzieć poprawnie – dodaje Julia.

Julia i Tomek są i czują się Polakami. Jak mówią, w ich domach zachowuje się staropolskie tradycje i dbałość o polską mowę. – Tutaj również mówimy po polsku. Mamy ciekawe zajęcia, ciągle poznajemy coś nowego. Uczestnicząc w akademii, odkrywamy też rozbieżności w nauczaniu historii. U nas, na Litwie, podręczniki są pisane z litewskiego punktu widzenia, tutaj tę historię poznajemy z innej strony. Staramy się to wszystko zrozumieć i jakoś sobie poukładać – mówi Tomasz.

Chciałem ich poznać

Z warsztatów zadowolona jest również miejscowa młodzież, która gości w Głogowie swoich kolegów z zagranicy, ale także ma okazję odwiedzić ich miejsce zamieszkania – Wilno. – Jest to bardzo ciekawe spotkać rówieśników z Litwy i Ukrainy. Niewiele o nich wiedziałem do tej pory i dlatego chciałem ich poznać. Oprócz historii interesuję się też polityką i stosunkami zagranicznymi i ciekawi mnie, jak moi koledzy z zagranicy widzą stosunki z Rosją i co sądzą np. o konflikcie na Ukrainie. Podczas letniej Akademii dzielimy się swoimi spostrzeżeniami. Moi koledzy z Wilna i Lwowa są bardzo otwarci, nie są skorzy do kłótni czy wywyższania się – tłumaczy Krzysztof Dziadosz z Głogowa.

– To również dobra okazja do zwiedzania i poznawania nowych miejsc. Bardzo to lubię, bo zamiłowanie do poznawania Polski zaszczepili we mnie moi rodzice. Dbali, bym podróżował po Polsce i ją poznawał. Akademia to ciekawe doświadczenie, które wzbogaca i pozwala wyjść poza utarte, stereotypowe schematy – dodaje.

Podobne zadanie o wakacyjnych zajęciach mają również inni uczestnicy letniej Akademii. – Możemy zwiedzać ciekawe miejsca i poznawać nowych ludzi oraz aktywnie spędzać czas. Historia jest moją pasją. Czytam mnóstwo książek, próbowałem swoich sił w olimpiadzie historycznej. Podczas letniej Akademii dużo się dowiedziałem o historii najnowszej i wiele zobaczyłem – dodaje Tomek Sumera z Głogowa.

Letnia Akademia przyczynia się też do przełamywania stereotypów wśród młodych oraz buduje wzajemne relacje. – Podczas jednej z Akademii poczuliśmy ogromną satysfakcję, kiedy opiekunka uczniów z Białorusi powiedziała, że po raz pierwszy w czasie pobytu z młodzieżą w Polsce nie miała wrażenia, że tworzą oni swoiste „getto”. Staramy się, aby w pokojach mieszkali młodzi Polacy zamieszkujący różne kraje. W czasie gier sportowych nie dzielimy młodych na reprezentacje krajów, z których pochodzą, lecz np. na blondynów i szatynów. W grach sportowych najbardziej interesującym momentem są mecze pomiędzy opiekunami i uczestnikami Akademii – tłumaczy Leszek Lenarczyk.

– W naszym rozumieniu letnia Akademia potrzebna jest osobom o silnym poczuciu polskości. W swoim środowisku będą przykładem dla osób, które wahają się, czy warto przyznawać się do polskiego pochodzenia i mówić językiem przodków – dodaje.

TAGI: