Między wczesnym 
a późnym macierzyństwem

Agata Puścikowska


publikacja 06.08.2015 06:00

Kampania 
Fundacji 
Mamy i Taty 
dała bardzo pozytywny skutek: 
wywołała ogólnopolską dyskusję o przyczynach coraz późniejszego macierzyństwa.


 roman koszowski /foto gość
Aneta Liberacka z synem Janem

Czy decyzja o urodzeniu pierwszego dziecka w okolicy czterdziestki wynika z braku czasu na pieluchy i chęci zrobienia oszałamiającej kariery zawodowej? Oczywiście, bywa i tak. Bywa też, że zajście w ciążę i urodzenie zdrowego dziecka przez starszą matkę jest w ogóle niemożliwe. Rzeczywistość jest jednak (na szczęście) bardziej skomplikowana, a na życiowe decyzje kobiet składa się bardzo wiele przyczyn. 
Przy okazji też warto się zastanowić, dlaczego młode kobiety, które biologicznie są w idealnym czasie na macierzyństwo, nie decydują się na dzieci. „Studenckie” małżeństwa, „studenckie” dzieci to obecnie niemal przeszłość. Naprawdę dziecko blokuje rozwój osobisty i zawodowy? Bywa i tak, ale doświadczenia wielu młodych, świadomych, ambitnych kobiet temu przeczą. A może po prostu ulegamy schematom, jakimś stereotypom, które skazują młode matki na ostracyzm społeczny, a starsze matki każą nazywać „babciami”?
 Dobrze, że dyskusja trwa. Może wiele kobiet młodych, świadomych i ambitnych zawczasu zastanowi się, co naprawdę dla nich w życiu najważniejsze. Może wiele kobiet przestanie układać swoje życie i macierzyństwo pod głupawe schematy i mody. 


Realia macierzyństwa późnego


Dominika za kilka miesięcy urodzi trzecie dziecko. Gdy wychodziła za mąż, w wieku 32 lat, bała się, że trudno jej będzie urodzić chociaż jedno. – Najpierw po prostu nie miałam kandydata na męża. Potem, gdy wyszłam za mąż, miałam spore problemy natury medycznej, by zajść w ciążę. Jednak udało się po trzech latach leczenia. Potem szybko zdecydowaliśmy się na drugie dziecko. Przyznam, że obie ciąże do najłatwiejszych nie należały. Dlatego nasi bliscy zdziwieni byli, gdy zaszłam w ciążę trzecią. Jestem przecież przed czterdziestką – opowiada Dominika. – Jednak teraz czuję się dobrze, a dziecko rozwija się prawidłowo. Myślę, że na temat późnego macierzyństwa istnieje dużo stereotypów. „Za stara”, „dziecko będzie chore”, „będzie babcią, a nie matką”. Wiele kobiet ulega takiemu głupiemu gadaniu i pozostają przy jedynaku. Moim zdaniem to wielki błąd. Stereotypom nie wolno ulegać.


Ulegać nie wolno. Jednak warto poznać fakty: jeszcze 20 lat temu przeciętny wiek kobiety w momencie urodzenia pierwszego dziecka wynosił 23 lata. Obecnie to już 27 lat i, jak twierdzą eksperci, ten wiek stale będzie rosnąć. Często podkreśla się korelację między coraz niższą dzietnością w Polsce a wiekiem matek. Czyli: im starsze matki, tym mniej dzieci. Obecnie średnia liczba dzieci przypadających na kobietę to jedynie 1,3. 
Niby logiczne, jednak prawda jest nieco bardziej skomplikowana. 


Biologii nie oszukasz


– Rzeczywiście im starsza mama, tym najpierw trudniej zajść w ciążę, a potem trudno ciążę utrzymać – mówi dr n. med. Ewa Zwolińska. – Szczyt płodności kobiet przypada na 18–25 lat. Potem zaczyna spadać. Po 35. roku życia spada gwałtownie, zwiększa się ryzyko poronień, urodzeń przedwczesnych oraz wad wrodzonych u dzieci. Kobietę w ciąży w tak dojrzałym wieku należy otoczyć szczególną opieką ginekologiczno-położniczą. Dr Zwolińska zwraca uwagę, że współczesna medycyna wciąż się rozwija, dając „późnym” matkom szanse na macierzyństwo. – Zegara biologicznego nie cofniemy, więc jeśli kobieta ma możliwości, warto, by rozważyła wcześniejsze macierzyństwo. Przypuszczalnie ciąża będzie spokojniejsza, a poród łatwiejszy. Nie popadajmy jednak w defetyzm i nie straszmy „starymi matkami”. 
Czasem o późnym macierzyństwie mówi się lekceważąco, niemal jak o fanaberii. Ot, kobieta zrobiła karierę, zdobyła wszystko, co miała, to teraz potrzebuje „wisienki na torcie” w postaci dziecka. Opisywane sytuacje oczywiście również się zdarzają. Jednak czasem pozory mylą.

Anna Prajsnar pierwszego synka Franciszka urodziła w wieku 37 lat. – Nie planowałam życia tak, by dopiero pod czterdziestkę urodzić pierwsze dziecko. Raczej, mimo że prowadziłam dużą firmę, marzyłam o rodzinie i gromadce dzieci – mówi pani Anna. – Jednak moje życie potoczyło się zupełnie inaczej. Dość późno wyszłam za mąż. Potem sytuacja w firmie była tak trudna, że musiałam zająć się bardzo intensywnie pracą zawodową. W końcu zaczęliśmy się z mężem starać o dziecko. Po dwóch latach Franciszek jest z nami – opowiada Anna i dodaje, że macierzyństwo to największy dar i powołanie, jakie otrzymała. – Niczego nie żałuję. Może gdybym wcześniej urodziła dziecko, nie odczuwałabym tak wielkiej radości? Czasem obserwuję dużo młodsze matki, które zarzekają się, że „więcej dzieci nie będzie”. Jakby spotkało je coś złego. Zresztą nie wolno uogólniać, bo wybory każdej z nas, matek, są mocno indywidualne. Ja się cieszę, że odkryłam wielką wartość macierzyństwa. I czekam na kolejne dzieci. Mam nadzieję, że się uda.


Naturalne podwyższenie 


Profesor Krystyna Iglicka-Okólska, rektor Uczelni Łazarskiego, demograf i ekonomista, tłumaczy, że podwyższenie o kilka lat średniego wieku kobiet rodzących pierwsze dziecko jest w dużym stopniu naturalne. – Każde społeczeństwo powinno dążyć do jak najlepszego wykształcenia. Obecnie więcej kobiet niż mężczyzn studiuje, a nawet się doktoryzuje. A ponieważ kobiety chcą się uczyć, a jest to społecznie potrzebne, ich wejście w inne aktywności: rodzinne i zawodowe opóźnia się średnio o kilka lat – mówi prof. Iglicka-Okólska. – Istotne jest, by po zakończeniu edukacji nie wstrzymywać decyzji o urodzeniu pierwszego dziecka, należy stworzyć rodzinom stabilną sytuację na rynku pracy, bezpieczeństwo socjalne. Młoda matka musi mieć też pewność, że po odchowaniu dziecka będzie mogła wrócić do pracy.
Profesor przypomina też, że nie jest prawdą, by kobiety nie chciały rodzić dzieci.

– Mimo wielkiej niepewności ekonomicznej, mimo zaburzonych wartości Polacy chcą mieć dzieci. I Polki chcą być matkami. Potwierdzają to badania, ale i… obserwacje. Dzieci się rodzą, kiedy ich matki, całe rodziny, czują się stabilnie i bezpiecznie. 
Istnieje ogromna potrzeba, by stworzyć w Polsce atmosferę przyjazną matkom, dzieciom, a tak naprawdę całym rodzinom. Jeśli pewne środowiska dość skutecznie obrzydzają macierzyństwo, wywrze to wpływ na decyzję jakiejś części kobiet. Jeśli media lansują model macierzyństwa 40 plus, być może znajdą się młode kobiety – naśladowczynie.

– Nie przeceniałabym takiego wpływu na wybory młodych kobiet. Przecież czterdziestoparolatka, nawet celebrytka, jest dla dwudziestolatki osobą niemal z innego świata. Więc raczej nie będzie dla niej autorytetem – mówi prof. Iglicka-Okólska. – Moim zdaniem jeśli młode kobiety będą miały stabilną sytuację finansową oraz jeśli atmosfera wokół rodzicielstwa będzie w kraju dobra, to naprawdę nie będą czekały z decyzją o macierzyństwie. I żadna celebrytka, która świadomie późno zachodzi w ciążę, nie stanie się wzorcem.


Co robić? 


– Jeśli chcemy, by kobiety nie odkładały decyzji o macierzyństwie na później, zadbajmy o dobrą atmosferę wokół rodzin z dziećmi, zadbajmy o wychowanie chłopców, by stawali się odpowiedzialnymi mężczyznami, mężami, przy których decyzja o urodzeniu dziecka będzie prostsza. Ale istotne są też sprawy ekonomiczne. Musimy zadbać o to, by młodzi ludzie nie musieli pracować na „umowach śmieciowych”. Takie umowy w przypadku ciąży i porodu oznaczają brak dochodów przez co najmniej kilka miesięcy oraz dużo trudniejszy powrót do pracy po urodzeniu dziecka – mówi Michał Kot, socjolog, ekspert Fundacji Republikańskiej. – Receptą może być też rozszerzenie świadczeń macierzyńskich na osoby pracujące w innej formie niż umowa o pracę na czas nieokreślony, ale również na studentów i osoby bezrobotne. 
Michał Kot zwraca też uwagę na istotne dane: – Chociaż oczywiście jeśli kobieta późno urodzi pierwsze dziecko, ma też mało czasu na kolejne, to jak pokazują dane Eurostatu z 2012 r., kraje, w których średni wiek kobiety w momencie urodzenia pierwszego dziecka jest najniższy, wcale nie są liderami pod względem dzietności. Istnieje wręcz odwrotna zależność: im później rodzi się pierwsze dziecko, tym większa łączna liczba dzieci, jakie rodzą kobiety. Przykładowo w Wielkiej Brytanii, gdzie średni wiek kobiety w momencie urodzenia pierwszego dziecka wynosi ponad 30 lat, wskaźnik dzietności wynosi ok. 1,9. A w krajach z najniższym wiekiem urodzenia pierwszego dziecka w Europie (Bułgaria, Rumunia, Łotwa) wskaźnik dzietności oscyluje wokół 1,5. Wynika to prawdopodobnie z tego, że tam, gdzie pierwsze dziecko rodzi się w ustabilizowanym związku (emocjonalnie i finansowo), łatwiejsza jest decyzja o kolejnym. Można więc sądzić, że jeśli w Polsce sytuacja rodzin się poprawi, będzie stabilna, nawet starsze matki będą chętniej rodzić kolejne dzieci. 
A chociaż można się spodziewać, że część z nich napotka biologiczne trudności z poczęciem i donoszeniem ciąży, nie należy traktować tego stanu jako żelaznej reguły. 
Kama Prina-Cerai ma prawie 45 lat. Kilka miesięcy temu urodziła córeczkę. – Pierwsze dziecko urodziłam w wieku 32 lat. Obecnie mam szóstkę. I  nie czuję się staro. 



Realia macierzyństwa wczesnego


Swoje pierwsze dzieci urodziły w tzw. młodym wieku. Społeczne podszepty: „Nic już nie osiągniesz. Czekają cię tylko pieluchy” nie robiły na nich wrażenia. 


Zwycięstwo Melanii


Melania Deresz-Oszer pisze doktorat na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się doświadczeniami w niskich temperaturach, wysokich polach magnetycznych i z towarzyszeniem światła widzialnego oraz dalekiej podczerwieni prowadzonych na materiałach półprzewodnikowych. Świat nauki stoi przed nią otworem. Największe zwycięstwo Melanii? Pięcioletnia córka Wiktoria, którą urodziła w połowie drugiego roku studiów.

– Studenckie macierzyństwo? Polecam! Dwadzieścia lat to pełnia energii życiowej, łatwa umiejętność akceptacji zmian, a gdy pojawia się dziecko – nie trzeba szukać na nie miejsca między ustalonym porządkiem pracy a wypadami ze znajomymi – twierdzi Melania. – Stanowczo łatwiej też pogodzić z macierzyństwem studiowanie niż pracę zawodową. 
Melania twierdzi, że niczego nie żałuje. Więcej nawet: dzięki Wiktorii stała się bardziej skoncentrowana na działaniu. Nie trwoniła czasu, stawiała sobie coraz wyżej poprzeczki. I pokonywała je.

Jeszcze podczas studiów założyła ze znajomymi firmę popularyzująca fizykę w szkołach i przedszkolach. Stanęła na nogi finansowo. Melania podkreśla też, że od początku ciąży mogła liczyć na najbliższą rodzinę: ludzi wierzących i kochających, o konserwatywnych poglądach. Natomiast dalsi krewni, szczególnie z tzw. liberalnymi poglądami, sugerowali aborcję. – To było nawet zabawne, bo za tymi sugestiami stały tzw. postępowe feministki, które przecież popierają pracujące, ambitne matki... 


Dziecko lepsze od Grammy


Dyrektor zarządzający i redaktor naczelna portalu Stacja.7, Aneta Liberacka, jak mówi, urodziła pierwszego syna dość późno. W wieku... 23 lat. – Marzyłam o dzieciach od zawsze. Byłam przekonana, że dojrzałam do macierzyństwa i że dłużej nie ma na co czekać. 
Pierwsze i najważniejsze uczucie towarzyszące urodzeniu dziecka? – Duma! Gdy zaszłam w ciążę, stałam się po prostu dumną kobietą. Uważałam, że macierzyństwo jest więcej warte, niż gdybym została laureatką Nagrody Grammy.


A co z tzw. planem na życie, z dorabianiem się, układaniem życia punkt po punkcie? – Ani ja, ani mój mąż nigdy nie zastanawialiśmy się nad tym, kiedy nadejdzie tzw. dobry czas na dziecko. Czy musimy najpierw skończyć studia, znaleźć pracę, potem się w niej utrzymać, a może jeszcze przed narodzeniem dziecka awansować? Wiedzieliśmy, co dla nas najważniejsze: chcemy być razem i mieć dzieci. Wszystko inne to... ozdobniki. Potrzebne, by rodzina mogła funkcjonować. 


Aneta z mężem pracowali w dużej firmie, jeździli po świecie. Pięli się po stopniach zawodowego sukcesu. – To dzieci ukształtowały mnie i moją karierę. Tylko dzięki nim mam wszystko, co osiągnęłam. Młode rodzicielstwo daje wiele możliwości. Nic bardziej nie czyni człowieka zmotywowanym do pracy, do bycia profesjonalistą w swoim zawodzie, jak to, że ma się dla kogo te wszystkie rzeczy robić. 


Młodość i energia 


Katarzyna Moryc jest nauczycielką i mamą czwórki dzieci. Najstarszego Marka urodziła w wieku 22 lat. Dziś syn chodzi już do gimnazjum, a Katarzyna nadal jest młodą, energiczną kobietą. – Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Na pierwszej randce oznajmiłam przyszłemu mężowi, że chcę mieć siedmioro dzieci. Aż dziwne, że nie uciekł w popłochu – śmieje się Katarzyna.
 Morycowie ślub wzięli jeszcze na studiach. Półtora roku później urodził się pierworodny syn.

– Chociaż czasem ludzie nie dowierzali, że można tak wcześnie chcieć życiowej stabilizacji, robiliśmy swoje. 
Według Katarzyny młode kobiety boją się wczesnego macierzyństwa, bo to niemodne. Jeśli zewsząd słyszą: „dziecko zrujnuje ci życie, nie dasz rady, niczego nie osiągniesz”, to trudno się dziwić, że nie słuchają własnych pragnień, lecz ulegają społecznemu naciskowi, by najpierw „dorobić się”, a potem „brać za rodzenie dzieci”. 


– Jestem mamą czwórki dzieci, pracuję zawodowo, dodatkowo prowadzę działalności biznesowe i dom, organizuję wakacje. Pracy i wysiłku jest mnóstwo, ale jestem szczęśliwą, spełnioną kobietą – wylicza. 


TAGI: