Piątka w skansenie

Justyna Jarosińska

publikacja 12.08.2015 06:00

Tłumy ludzi i huk wystrzałów zamiast uczelnianego gabinetu – tak też może wyglądać obrona pracy magisterskiej.

 Rekonstruktorzy, którzy wzięli udział w inscenizacji, pochodzą z różnych stron Polski Justyna Jarosińska /Foto Gość Rekonstruktorzy, którzy wzięli udział w inscenizacji, pochodzą z różnych stron Polski

Niedzielne popołudnie w Muzeum Wsi Lubelskiej. Gorąco. Nie tylko od żaru lejącego się z nieba, ale także z powodu panującej atmosfery. Po raz pierwszy w historii polskiej nauki właśnie tutaj odbywa się obrona pracy magisterskiej. – Nie wiem, dlaczego tak długo stoimy w kolejce po bilety, by wejść do skansenu – denerwuje się młody mężczyzna. – Zazwyczaj nie ma takich kolejek. Wiem, że dziś dzieje się tam coś ciekawego, bo słychać strzały i krzyki, więc chciałbym jak najszybciej to zobaczyć – dodaje. Takich jak on jest więcej. Napierają na siebie w nadziei przyspieszenia momentu wejścia. Swoje jednak muszą odstać.

Zaczęło się od Janka Kosa

Za bramą jest lato roku 1944. Właśnie rozpoczynają się walki pomiędzy pododdziałami 26. dywizji piechoty Wehrmachtu przeciwko 7. Gwardyjskiemu Korpusowi Kawalerii Armii Czerwonej, który przekroczywszy Bug, naciera na południe od Lublina w kierunku Wisły, by zdobyć Sandomierz. Zewsząd słychać strzały. Chwała Bogu jest tylko głośno, nie niebezpiecznie. Żołnierze oddzieleni są od widzów barierką. Cywile ucierpieć nie mogą. Widzów jest wielu. Inscenizację przygotował student Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej Grzegorz Antoszek, który postanowił w nietypowy sposób obronić pracę magisterską. – Historią interesowałem się od zawsze – opowiada.

– Pamiętam, jak mając kilka lat, oglądałem z ojcem w niedzielne poranki „Czterech pancernych” – to był mój ulubiony serial – wspomina mężczyzna. Rekonstrukcją historyczną znany już w całej Polsce student zainteresował się kilka lat temu. Najpierw wraz z innymi zapaleńcami inscenizował i uwieczniał na fotografiach wydarzenia sprzed kilku wieków, ale jak mówi, zawsze ciągnęło go do historii okresu II wojny światowej. – W trakcie egzaminu, który zdawałem na czwartym roku z metodologii, jeden z moich profesorów zasugerował, że być może z racji moich zainteresowań obrona pracy magisterskiej powinna być rekonstrukcją jakichś wydarzeń – opowiada Antoszek. – Pomysł mi się spodobał i rok temu rozpocząłem przygotowania.

Początki UMCS

Rozpoczyna się uderzenie polskiej Armii Krajowej w ramach planu „Burza”. Pododdział niemiecki, który bronił się na umocnionych pozycjach, właściwie przestaje istnieć. Gdzieniegdzie rozlega się płacz dzieci, które słysząc strzały i widząc padających na ziemię ludzi, boją się, bo nie wiedzą, co się dzieje. Lektor opisujący przedstawiane wydarzenia zapowiada właśnie wjazd oficerów NKWD. Radzieccy „przyjaciele” zaczynają od rozbrojenia Polaków, a potem rozpoczynają się aresztowania i przesłuchania. Grzegorz Antoszek bacznie obserwuje wydarzenia. To jego koledzy wcielają się w role zarówno polskich, jak i niemieckich oraz radzieckich żołnierzy. Młoda działaczka komunistyczna, stojąc w radzieckim samochodzie i patrząc na wszystkich zgromadzonych z góry, rozpoczyna przemówienie. Po kolei omawia punkty manifestu NKWD. W Polsce właśnie zainstalowano nową władzę.

– Wybrałem wydarzenia z roku 1944 mające miejsce w okolicach Lublina, bo akurat ten rok i te wydarzenia związane są z obchodami 70-lecia UMCS – informuje Antoszek. – To właśnie wprowadzona w tym czasie władza komunistyczna wkrótce utworzy UMCS jako przeciwwagę dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – dodaje.

Prawdziwe emocje

Inscenizacja się kończy. Całe przedsięwzięcie przygotowane zostało z Grupą Rekonstrukcji Historycznej „Grenadiere”, z którą Grzegorz Antoszek od lat współpracuje, oraz zaproszonymi grupami rekonstrukcyjnymi z całego kraju. – Koledzy, którzy przyjechali pojazdami, zrobili to charytatywnie – podkreśla. Wśród miłośników historii i rekonstrukcji, którzy wzięli udział w inscenizacji pana Grzegorza, oprócz „Grenadiere” znalazło się Lubelskie Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej „Front”, Towarzystwo Miłośników Historii Wojskowości „Kalina Krasnaja” oraz Stowarzyszenie Tradycji Armii Krajowej. – To także dla nas ciekawe wydarzenie – mówią młodzi mężczyźni wcielający się w żołnierzy. – Choć każdy z nas wie, że to tylko inscenizacja, to jednak z racji samej tematyki i padających strzałów są naprawdę duże emocje.

Historyczna cezura

Grzegorz Antoszek wraz z obserwującą całe wydarzenie komisją egzaminacyjną oddala się do jednej ze skansenowych chałup na tradycyjną obronę. – Przygotowałem pracę oczywiście w formie pisemnej – opowiada magistrant. – W 6 rozdziałach na przeszło 70 stronach umieściłem scenariusz całego wydarzenia. Najpierw jest opis naukowy rekwizytów, czyli użytych pojazdów, broni, mundurów, potem cały wstęp historyczny do wydarzeń. Po kilkunastu minutach komisja wraz z Antoszkiem pojawia się przed budynkiem

– Informuję, że pan magister Grzegorz Antoszek na dyplomie otrzymał ocenę bardzo dobrą – mówi dyrektor Instytutu Historii UMCS Dariusz Słupek. – Swym niecodziennym podejściem do tematu dał znakomity dowód na to, że pracę magisterską można obronić inaczej. W tym względzie jest to dla mnie pewnego rodzaju cezura – dodaje. – Sporo działo się w instytucie historii do tej pory, jeśli chodzi o nowe formy narracji historycznej, ale to wydarzenie stanie się pewnego rodzaju przełomem w postrzeganiu historii i poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy jest ona jeszcze potrzebna – zauważa prof. Słupek. – Sądzę, że ci wszyscy, którzy obejrzeli inscenizację, są pewni, że tak, i to nie tylko ta dotycząca XX wieku.

Sposób na popularność

Grzegorz Antoszek podkreśla, że choć jego przedsięwzięcie było wielkim logistycznym wyzwaniem, jest bardzo zadowolony ze współpracy z uczelnią i wsparcia, jakie otrzymał od swych profesorów. – W trakcie spotkania po inscenizacji dyskutowaliśmy o rekonstrukcji historycznej, o jej perspektywach i zagrożeniach – mówi już absolwent uczelni. – Wiem, że dla rekonstrukcji historycznej najważniejsza jest ścisła współpraca między uczelnią, która przekazuje rekonstruktorom wiedzę, by ci mogli zajmować się popularyzacją jej wśród ludzi – podkreśla. – Z drugiej strony ważne jest, by cały czas starać się utrzymywać rekonstrukcje na wysokim poziomie, zarówno merytorycznym, jak i materialnym. Tylko w taki sposób można przyciągnąć ludzi do nauki historii – podkreśla.

Grzegorz Antoszek otrzymał propozycję pozostania na studiach doktoranckich. Ma nadzieję połączyć w swojej pracy naukowej wątki rekonstrukcji, popularyzatorstwa i rozwoju nauk historycznych.