Rodzice tego nie kupią

Katarzyna Matejek

publikacja 28.08.2015 06:00

34 gimnazjalistów i uczniów szkół ponadgimnazjalnych przeżyło 10 dni wakacji pod hasłem „Ministrant księgi i światła”. To drugi z trzech modułów 3-letniej formacji służby ołtarza.

 Klerycy składali świadectwa powołania i odpowiadali na pytania Katarzyna Matejek /Foto Gość Klerycy składali świadectwa powołania i odpowiadali na pytania

Rekolekcje odbyły się w koszalińskim Wyższym Seminarium Duchownym. Piotr Galik ze Sławna zna już te mury z poprzednich rekolekcji i dobrze się w nich czuje. Ministrantem został 7 lat temu po namowach wikariusza parafii św. Antoniego Padewskiego. – Po I Komunii Świętej podszedł do mnie i zaproponował mnie i reszcie chłopaków, byśmy zostali ministrantami. Tylko ja się zgodziłem – wspomina Piotrek. – Zaskoczył mnie i to bardzo. Wziął za rękę i zaprowadził do zakrystii.

Piotrkowi nie szkoda wakacyjnego czasu, by poświęcić go na długie 10-dniowe rekolekcje w miejscu, w którym trudno o większe atrakcje. W swoim mieście nudzi się latem, nie ma tam zgranej paczki kolegów. Żeby zabić czas, przesiaduje przy komputerze. Co innego tutaj. – Bardzo szybko się zaaklimatyzowałem. Niektórych znam dobrze z poprzednich spotkań. Z innymi bardzo łatwo się zapoznać, zaprzyjaźnić. Dobrze się tu dogadujemy.

Wołałaś mnie?

Są w dobrych rękach – ks. Andrzeja Zaniewskiego, który nie tylko wygłasza konferencje i przeprowadza warsztaty, ale też śpiewa, śmieje się z chłopakami, po prostu da się lubić. Jest też kilku kleryków, przy których pogodne wieczory, dowcipkowanie, konkursy, wspólny grill mają lepszy smak. Nie brakuje sportu, są wyjścia do kina. To zbliża. Podczas jednego z rekolekcyjnych dni przyszedł czas na poważniejsze rozmowy o powołaniu do kapłaństwa. Ministrantów to nie peszy. Rozmowy, czy częściej żarty, na ten temat są wśród nich na porządku dziennym. – To nawet trochę nas ośmiela – przyznaje Michał Miedzianko z parafii św. Antoniego z Człopy. – I pomaga poważnie patrzeć na ministranturę.

Dla dorastających chłopców dużo starsi klerycy są wzorem. Zwłaszcza po wysłuchaniu świadectw dwóch alumnów, których droga do seminarium wiodła przez wiele zakrętów. Alkohol, narkotyki, kradzieże, dziewczyny. I nagle głos powołania tak mocny, że trzeba było dopytać: mamo, to ty mnie wołałaś? A potem także zmagania z samym sobą, już w murach seminarium. Klerycy nie owijają w bawełnę. Opowiadają szczerze, dokładnie. Jeden nawet przez chwilę rapuje. Są autentyczni. Piotrek jest pod wrażeniem tego, że potrafili podjąć w życiu tak trudne decyzje. – Ja też chciałbym zajść tak daleko – mówi. – Niekoniecznie jako kapłan, ale jako dorosły człowiek.

Michał Miedzianko służy przy ołtarzu od 8 lat. Jest w dobrej sytuacji – rekolekcje dla ministrantów nie są jedynym miejscem, gdzie może porozmawiać o wierze. W niewielkiej Człopie ministranci stanowią na tyle dużą grupę rówieśników, że tego typu rozmowy nikogo nie dziwią. Michała cieszy jednak, że na 10 dni zmienił środowisko. – Już samo to, że mieszkamy w seminarium duchownym dużo daje. Tu jest duchowa atmosfera, która nas scala – mówi. Poza tym od samych kleryków może usłyszeć nie tylko jak się mieszka WSD, ale też jakimi drogami Pan Bóg tu chłopców przyprowadza. – Dzięki tym rozmowom uczymy się, na co zwrócić uwagę, gdyby i nam przydarzyło się coś podobnego. I że nie trzeba być nie wiadomo kim, ale że naprawdę każdy może zostać kapłanem.

Trudna mowa

Rektor seminarium ks. Wojciech Wójtowicz wykorzystuje spotkanie z ministrantami, by powiedzieć im o Bożym miłosierdziu, pokorze św. Faustyny, mocy Koronki do Bożego Miłosierdzia. Trudny temat wybrał dla uszu młodziutkich chrześcijan. Jeszcze nie w pełni go rozumieją.

– Wcześniej chyba nie spotkałem się z myślą, że powinienem być pokorny – namyśla się Piotrek. – My teraz mamy wszystko. Rodzice kupią, załatwią, niczego nam nie brakuje. Myślę, że trudno się z tego dostatku wybić, żeby być ubogim. Bardzo trudno. Może kiedyś do tego dorosnę.

Również Michał przyznaje, że temat pokory na razie go przerasta. – Gonimy za światem, za tym, co jest tam, za oknem – wskazuje ręką. Zdaje sobie sprawę, że już niedługo trzeba będzie z tego wyrosnąć. Rozumie bowiem, że bycie księdzem to nie błyszczenie z ambony i wożenie się dobrym autem. To powołanie do bycia pokornym i ubogim. Ufa, że coś w tym jest. – Skoro oni są szczęśliwi…

Piotrek już podjął pracę nad sobą, by dojrzewać do trudnych wyborów. – Pomyślałem, że to już najwyższy czas, gimnazjum, ostatnia klasa – mówi. Pomaga mu modlitwa. A tej na rekolekcjach jest dużo. Nie zniechęca go godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. Zresztą kto chce, może ją opuścić przed czasem. Przeciwnie, sam chętnie zostaje do końca, podobnie jak wielu kolegów. To jest jego „cichy czas”.