Bohaterki z Hałcnowa

Alina Świeży-Sobel

RADIO WATYKAŃSKIE |

publikacja 17.10.2015 06:00

Na pierwszy rzut oka to dwie zwyczajne gimnazjalistki. Tak przynajmniej żarliwie przekonują, kiedy słyszą o sobie, że są bohaterkami. Kaja Stanaszek i Patrycja Bożek mają po 13 lat i umiały spontanicznie odwieść od samobójczego kroku mężczyznę.

Ks. Andrzej Sander z animatorami hałcnowskiej oazy też uczą miłości bliźniego Alina Świeży-Sobel /Foto Gość Ks. Andrzej Sander z animatorami hałcnowskiej oazy też uczą miłości bliźniego

Obie dziewczyny mają niezbite przekonanie, że życie jest największą wartością. Tego dnia skończyły lekcje dość wcześnie, o 12.20, ale miały jeszcze po południu zajęcia. Szły do domu z otrzymanym właśnie w szkole kompletem podręczników. Z trudem dźwigały ciężkie plecaki. Kaja maszerowała pierwsza. Niedaleko szkoły, na nowym wiadukcie nad wybudowaną niedawno ekspresową obwodnicą Bielska-Białej, 40 metrów nad pędzącymi dołem samochodami zobaczyła mężczyznę, który przechodził przez barierę na wiadukcie...

– Szybko podeszłam, bo starszy pan w każdej chwili mógł spaść, i zapytałam, co robi. Odpowiedział, że chce się zabić. Zmroziło mnie – wspomina ten moment Kaja. – Nie wiedziałam, co zrobić, i strasznie się zdenerwowałam. Pomyślałam, że trzeba go jakoś przekonać. Powiedziałam mu, że życie to dar od Pana Boga. I że nie wolno go marnować. Mówiłam mu, że tyle osób chciałoby być na jego miejscu, chciałoby żyć. To zadziałało...

Mężczyzna rzeczywiście zatrzymał się i zaczął jej słuchać. Po chwili wrócił na chodnik.

Nie wolno odejść!

– Zauważyłam, że Kaja rozmawia z tym panem i zaniepokoiłam się, czy jej nie zaczepia. Pomyślałam, że jej trzeba pomóc. Przeszłam do niej na drugą stronę ulicy i wtedy okazało się, że to Kaja zaczęła z nim rozmowę, a on chce popełnić samobójstwo – mówi Patrycja. – Ten pan wciąż stał na wiadukcie. Na chwilę odszedł, ale potem znowu wrócił. Od razu pomyślałam, że trzeba dzwonić po policję, ale miałyśmy wyłączone telefony. Pobiegłyśmy na przystanek obok wiaduktu. Tam czekały na autobus dwie nasze nauczycielki i one zadzwoniły.

Małgorzata Stwora i Irena Targosz pomogły dziewczętom, które wciąż przekonywały mężczyznę, żeby zrezygnował ze złego zamiaru. – To trochę trwało, bo panie nie mogły dodzwonić się na policję, a on wciąż to odchodził, to wracał. W końcu panie pomogły go sprowadzić z tego miejsca na przystanek i razem czekaliśmy, aż ktoś przyjedzie. Nie wolno go było zostawić, bo mógł znowu spróbować – tłumaczy Patrycja.

Z mężczyzną rozmawiały nauczycielki, potem pomogli też budowlańcy pracujący w pobliżu. – Kiedy na miejsce dotarły patrol i karetka, niedoszły samobójca był już spokojniejszy. Mówił tylko: „Nie przyszłoby mi do głowy, że na moim życiu komuś może tak zależeć...” – wspomina Małgorzata Stwora.

Wspaniały przykład

– Gdyby nie ich reakcja, mógł zginąć nie tylko zdesperowany samobójca, ale także ofiary wypadku, jaki spowodowałby jego upadek na jezdnię – nie mają wątpliwości policjanci. – Jesteśmy pełni uznania dla dojrzałości obu dziewczynek i obie otrzymają od Policji listy gratulacyjne – zapowiada aspirant Elwira Jurasz z bielskiej komendy. Bohaterki otrzymały już pochwałę na forum klasy od wychowawcy i dyrekcji szkoły.

– Do rodziców skierowaliśmy listy gratulacyjne, a na najbliższej akademii dostaną pochwałę na forum szkoły. Bo to, jak postąpiły, to wspaniały przykład, godny i pochwały, i naśladowania. To jeden z elementów wychowania, na który kładziemy nacisk: pokazanie młodzieży, że warto pomagać innym – mówi Małgorzata Wawrzuta, dyrektor Gimnazjum nr 6. O tym, że takie wychowanie przynosi efekty, przekonuje choćby niezachwiana od lat pozycja szkoły jako lidera bielskiej kampanii Pola Nadziei. Do akcji pomocy na rzecz hospicjum chętnych tu nigdy nie brakuje.

Zaczyna się w domu

Dziś rodzice obu gimnazjalistek uśmiechają się z dumą, kiedy słuchają, że wychowali bohaterki. A to, z jaką miłością patrzą na swoje dzieci, tłumaczy wiele... 

Iwona Gębała, wicedyrektor SP nr 28, dobrze pamięta Kaję. – Od pierwszej klasy była wszędzie tam, gdzie coś się działo – mówi. Bernadeta Moćka i Marta Piwowarczyk, nauczycielki i wychowawczynie z SP nr 28, wspominają obie jako pilne uczennice, niezwykle zaangażowane w życie szkoły. – Zawsze wykazywały się inicjatywą. Wrażliwe, otwarte, odważne, chętnie podejmowały nowe wyzwania i robiły to z prawdziwą klasą – wyliczają zalety byłych wychowanek. – Obie nigdy nie żałowały czasu dla innych: czytały przedszkolakom bajki, pomagały koleżankom i kolegom, a przy świątecznych kiermaszach szkolnych pracowały nieraz do wieczora. Na wycieczkach koła turystycznego były fantastycznymi towarzyszkami, ze świetnym poczuciem humoru – dodaje Marta Piwowarczyk, przypominając, że uczestniczyły w projekcie: „Dzieci, rodzice, dziadkowie na turystycznym szlaku”, który był też lekcją szacunku i gotowości do pomocy.

Do tańca i do różańca

Kaja uwielbia czytać książki, kocha rysować, a talent muzyczny pociąga ją do grania. Do niedawna marzyła o karierze weterynarza, teraz myśli, że może zostanie prawnikiem. Jeszcze w podstawówce chciała sprawdzić się jako nauczyciel. Poprowadziła wtedy lekcję o... roli czołgów w II wojnie światowej. – Taki ze mnie człowiek renesansu – śmieje się, szkicując jednocześnie głowę lwa z potężną grzywą. Patrycja na co dzień chętnie maluje. Śpiewa w parafialnej scholi. Lubi pomagać. Podobnie jak starsza siostra Klaudia, jest też we wspólnocie oazowej, którą opiekuje się ks. Andrzej Sander. W oazie formuje się tu ponad 70 młodych ludzi i wciąż ich przybywa.

– Staramy się kształtować postawę miłości bliźniego. W październiku jedziemy na rekolekcje, podczas których będziemy mówić o relacjach z innymi, o budowaniu wspólnoty, o tym, jak pomagać drugiemu człowiekowi. Uczymy się w naszej grupie takiego rodzinnego współdziałania – tłumaczy ks. Sander. – Ćwiczymy postawę aktywności: żeby nigdy nie zakładać, że nic nie można zrobić – dodaje Agnieszka Michalak, animatorka. Tak właśnie postąpiły Kaja i Patrycja. Uratowały ludzkie życie. Być może nie tylko jedno. – Tak trzeba było. To pewnie było zaplanowane w niebie – z powagą mówi Patrycja. Ale już po chwili obie z Kają wybuchają śmiechem. To też uwielbiają, bo są bardzo pogodne. – Cieszą mnie piękne i dobre rzeczy. Zdarzało mi się podejść do nieznajomej osoby na przystanku, bo zachwyciły mnie jej włosy – przyznaje Kaja.

Chluba środowiska!

Hałcnów to specyficzna dzielnica Bielska-Białej. Ma Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Hałcnowa, które patronuje lokalnemu portalowi internetowemu, z własną telewizją i serwisem wszelkich społecznych aktualności, od życia parafialnego po sportowe. Tu zresztą działa jedyny w swoim rodzaju Parafialno-Szkolny Klub Sportowy „Beskidy”. Ta świetna współpraca instytucji i środowisk owocuje. W Hałcnowie dzieci otrzymują spójny przekaz wartości. To, czego uczą ich rodzice, przedszkole, szkoły, parafia, klub sportowy, dom kultury, idzie w tym samym kierunku. – Pewnie w tym wzajemnym wspieraniu jest klucz do tajemnicy tego wychowawczego sukcesu i tego, że mamy wspaniałe dzieci – mówi z dumą Jolanta Fajkis, dyrektor SP 28, której mury obie 13-latki niedawno opuściły. – Rodzice uczą empatii, a my w szkole staramy się ich wspierać. Bo najważniejszy jest ten odruch: ktoś jest w potrzebie, muszę mu pomóc! Często nam, dorosłym, brakuje tej odwagi dziecka. Zastanawiamy się nad konsekwencjami, zamiast reagować. Również dlatego, dla upowszechnienia tej prawdy, nie mam wątpliwości, że taką postawę trzeba nagrodzić, mówić o niej głośno. Będę występować z wnioskiem, by Kaja i Patrycja otrzymały naszą największą nagrodę dla zasłużonych: Hałcnowskiego Anioła – zapowiada Jolanta Fajkis.

Są naszą dumą

Jolanta Fajkis, dyrektor SP nr 28
– Cieszymy się ogromnie, że nasze absolwentki tak wspaniale postąpiły. Staramy się jako szkoła umacniać w dzieciach miłość do ludzi, otwartość i gotowość pomocy. I mamy więcej przykładów potwierdzających, że nie są obojętne. Nie ulega wątpliwości, że Kaja i Patrycja wykazały się nadzwyczajną odpowiedzialnością i dojrzałością. Są chlubą dla rodziców i całego Hałcnowa.

Małgorzata Stwora, germanistka w Gimnazjum nr 6
– Kiedy przybiegły na przystanek i poprosiły o pomoc, ten pan stał już na chodniku. Dziewczynki tłumaczyły: „On wciąż mówi, że się zabije, i trzeba go koniecznie zatrzymać”. Były bardzo przejęte i zaraz pobiegły z powrotem, żeby go nie zostawiać samego. Widać było, że są całą sytuacją zdenerwowane, ale ani na moment się nie wahały, że trzeba interweniować. Przy dzisiejszej dość powszechnej znieczulicy zachowały się naprawdę pięknie.

Małgorzata Wawrzuta, dyrektor Gimnazjum nr 6
– To, co się stało, odczytujemy jako ogromny sukces rodziców obu uczennic oraz Szkoły Podstawowej nr 28, do której niedawno jeszcze chodziły. To też radość tutejszego środowiska, które stanowi taką prawdziwą zgodną wspólnotę. U nas uczą się dopiero pierwsze tygodnie, ale oczywiście jesteśmy bardzo szczęśliwi i dumni z tego, że tak zareagowały na tę trudną sytuację.

TAGI: