Każdy marzy o rodzinie

Ks. Rafał Pastwa

publikacja 30.10.2015 06:00

Z ks. dr. hab. Jarosławem Jęczeniem o towarzyszeniu rodzinom przez osoby duchowne, o języku przepowiadania na ten temat i aktualnej kondycji rodzin – rozmawia ks. Rafał Pastwa.

 Ks. dr hab. Jarosław Jęczeń jest dyrektorem Instytutu Nauk o Rodzinie i Pracy Socjalnej KUL ks. Rafał Pastwa /Foto Gość Ks. dr hab. Jarosław Jęczeń jest dyrektorem Instytutu Nauk o Rodzinie i Pracy Socjalnej KUL

Ks. Rafał Pastwa: Czy z rodziną jest dzisiaj źle?

Ks. dr hab. Jarosław Jęczeń: Nie jest źle, są za to liczne sygnały, które każą się nam poważnie zastanowić nad niektórymi problemami, jak chociażby rosnąca liczba rozwodów. Polscy biskupi w liście do wiernych przed Dniem Papieskim wspomnieli o innych sprawach. Mówienie czy pisanie dziś o zagrożeniach dla życia małżeństwa i rodziny rodzi jednak pokusę przekazu negatywnego. Ten nie trafia do odbiorców, często jest odrzucany, a nierzadko wykorzystywany przeciwko Kościołowi. Powinniśmy bardziej skupić się na pozytywnym przekazie promującym wartość życia małżeńskiego i rodzinnego. Oczekują tego wierni obecni w kościele, ale także ci, których nazywamy poszukującymi.

Czyli potrzeba bardziej pozytywnego przekazu w przepowiadaniu kościelnym?

Najpierw musi być to, co dobre i pozytywne. Trzeba ukazać piękno małżeństwa i życia w rodzinie. To piękno ma swoje źródło w zamyśle Boga Stworzyciela i Odkupiciela: „I widział Bóg, że to było dobre”. Trzeba ciągle na nowo, w przygotowaniu do sakramentu małżeństwa, w katechezie dla dorosłych, w homiliach, odkrywać z wiernymi tożsamość rodziny i jednocześnie to, do czego została powołana.

Z badań opinii publicznej wynika, że największą wartość zdaniem respondentów ma rodzina, dopiero potem są praca oraz inne dobra…

Tak, w tym dla ludzi młodych. W rodzinie przychodzimy na świat, dojrzewamy w niej, następnie opuszczamy ją, by założyć własną rodzinę. Rodzina jest tą rzeczywistością, z którą nie mija się nikt, rzeczywistością, do której wracają wspomnienia, nawet jeśli czasem są przykre. I to jakiś paradoks naszych czasów, że właśnie rodzina staje się dziś źródłem kontrowersji, chaosu medialnego, czy wręcz negacji istoty małżeństwa i rodziny. Dobrym przykładem jest medialny szum wokół synodu, który chcieliby niektórzy sprowadzić jedynie do rozwiązania kwestii związków partnerskich i Komunii św. dla osób rozwiedzionych. A rozmowa na temat małżeństwa i rodziny nie powinna się sprowadzać wyłącznie do tych kwestii. Nie powinniśmy bezkrytycznie ulegać zmanipulowanym przekazom i prowokacjom, by nasze argumenty miały jedynie charakter negatywny. W ten sposób przegrywamy.

Rodzinę w wielu przestrzeniach, nie tylko medialnych, ukazuje się w kategorii trudu, poświęcenia i rezygnacji z marzeń, dążeń i kariery. Co zrobić, żeby dobrze przygotować osoby do życia w małżeństwie i rodzinie?

To wspomniana prowokacja, której nie wolno ulegać i na której nie wolno się skupić w dyskusji ze współczesnym światem. Mamy szansę, by przed młodymi ludźmi odkryć prawdę, w świetle której trud czy cierpienie nie oznacza jakiegoś zniewolenia, ale odpowiedzialność za drugą osobę, dar z siebie dla drugiej osoby. One budują wyjątkową wspólnotę, za którą tęskni każdy młody człowiek: kobieta i mężczyzna. To wspólnota miłości. Szansą na jej odkrycie powinny być spotkania w ramach przygotowania do sakramentu małżeństwa.

Jak Ksiądz uważa: to ma być przygotowanie do życia w Kościele czy raczej przygotowanie do życia w rodzinie?

To temat wielu dyskusji duszpasterskich. Uważam, że drugie rozwiązanie jest właściwsze, bo byłoby to przygotowanie do życia w rodzinie, czyli w Kościele domowym. A wcześniej byłoby to przygotowanie do tego, co było na początku. Chrystus wskazuje nam tę drogę, dyskutując z faryzeuszami na temat listu rozwodowego, że „nie tak było na początku”. Warto odkryć bogactwo Księgi Rodzaju. Ten fragment Biblii zawiera prawdę na temat relacji między Bogiem i człowiekiem: kobietą i mężczyzną i na temat relacji pomiędzy nimi. Komunikacja personalna – Bosko-ludzka i komunikacja międzyludzka – to tematy na spotkania młodych z duszpasterzami. Po nich ten sam temat winni podjąć specjaliści: absolwenci psychologii, pedagogiki, nauk o rodzinie, pracy socjalnej.

O. Szustaka i ks. Pawlukiewicza słuchają rzesze ludzi młodych. Dlaczego cieszą się taką popularnością?

Bo prostym i pozytywnym językiem ukazują piękno małżeństwa oraz piękno małżeńskich relacji, zarówno duchowych, jak i cielesnych. W podobnym tonie mówią o rodzinie.

Zarzuca się księżom, że nie powinni nauczać o małżeństwie i rodzinie, skoro sami żyją w celibacie…

Myślę, że powinniśmy być współtowarzyszami drogi osób, dla których jesteśmy pasterzami. Być może należy przyłączyć się do życia rodziny, jak niegdyś Jezus do uczniów w drodze do Emaus. Jestem bardzo mocno związany z rodziną mojego najmłodszego brata. Jako wielką wartość dodaną do mojego kapłaństwa cenię sobie to, że mogę czasami odebrać ich dzieci ze szkoły. Widzę rytm ich życia. Słyszę, o czym rozmawiają, z jakimi problemami się borykają. Wiem też, ile cierpliwości i czasu kosztuje ubranie dwóch dziewczynek do kościoła. To nie lada wyczyn. A jeśli ktoś ma więcej dzieci, to sprawa jeszcze bardziej się komplikuje. Kiedy rodzice z dziećmi spóźniają się na Mszę św., to wiem, że nie wynika to z ich kaprysu. Czasem te rodziny chcą być wysłuchane, to już przynosi im ulgę. Być z nimi, jak mówi papież Franciszek, czasem z przodu, by prowadzić, czasem z tylu, by widzieć ich inicjatywę, czasem obok, razem.

TAGI: