Zimowe miesiące udręki?

Agata Puścikowska

GN 45/2015 |

Im dłużej jęczymy, tym się bardziej męczymy. Sami ze sobą oraz z otoczeniem.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Ile razy słyszałam: „Nie cierpię listopada, grudnia, stycznia, lutego i marca”. Ile razy sama powtarzałam: „Na te ciemne wieczory, pluchę i słotę to najchętniej by się uciekło w ciepłe kraje”. No bo i prawda. Rano – ciemno. Wstawać się nie chce. Deszcz leje. Ślisko. Wieczorem, czy raczej popołudniem, ciemno się szybko robi. Zimno, nieprzyjemnie, dżdży. I depresyjka jesienno-zimowa w natarciu. A że jesienno-zimowych malkontentów więcej, to zimową porą Polska staje się krajem pojękujących i smutnych oczekiwaczy ciepła i wiosny. I można by się do tego stanu przyzwyczaić. Gdyby nie dwa konkretne fakty, ustawiające do pionu wszystkie jęczydusze.

Po pierwsze jęcząca postawa jest szkodliwa na cerę, paznokcie, a także zdrowy rozsądek. Im dłużej jęczymy, tym się bardziej męczymy. Sami ze sobą oraz z otoczeniem. A po drugie – cała ta jesienno-zimowa jęczliwość mało ma z chrześcijaństwa. Bo ostatecznie chrześcijanin to cieszyć się powinien, a przynajmniej nie rozpaczać z powodu byle deszczu czy pluchy. Co więc robić? Każdy, komu sezon jesienno-zimowy dokucza, może sam sobie wypracować sposoby na osłodę kryzysowego czasu. Bo jakby się tak przyjrzeć wszystkim miesiącom, które już niedługo nastąpią, sporo w nich także radości. Sporo czasu, którym można się dzielić i który pozwoli zmienić optykę.

Z szarej i ponurej na… jasną i radosną, rodzinną i przyjacielską. Mimo szarości za oknem. Listopad? Urodziny Jaśka. No jak się nie cieszyć urodzinami szalonego dwulatka? Grudzień? Oczywiście Boże Narodzenie, a wcześniej radosny czas Adwentu i Rorat (chociaż wczesne wstawanie jest dość trudne, to jednak warto). Styczeń? Tutaj mam najgorzej, bo zimne toto i długie. Ale da się przeżyć radośnie, bo przecież już niedługo luty! I ferie, i narty. A nawet imieniny pewnej solenizantki. W końcu marzec, czyli marcowo-garncowa obietnica wiosny i ciepłych dni.

Nadal nie przekonałam? A sympatyczne wieczory przy herbatce z sokiem malinowym i z dobrą książką? A swojskie ciasto do tego? A spotkania przy pieśniach patriotycznych w listopadzie? Lub też spotkania kolędowe z przyjaciółmi tuż po Nowym Roku? Nie śpiewacie? To zacznijcie! Naprawdę ciepło się na sercu robi i zaczyna doceniać i chłód, i ciemne, długie wieczory. Ostatecznie przecież po coś one są. Gdy na zewnątrz plucha i zimno – tylko w domach jasno i cieplutko. Na szczęście.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.