Przed nami droga

Agata Combik

publikacja 09.12.2015 06:00

Kiedy zbliża się moment przyjęcia Komunii św., do kapłana – a przede wszystkim do Chrystusa – podchodzą wszyscy. Tak blisko, jak się da. Ci, którzy mogą, przyjmują Jego Ciało. Inni otrzymują błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.

Jak mówi powiedzenie: Pan Bóg zna drogę powrotu z każdego miejsca, w które można zabłądzić Józef Wolny /Foto Gość Jak mówi powiedzenie: Pan Bóg zna drogę powrotu z każdego miejsca, w które można zabłądzić

To dla nas bardzo ważna chwila. Pan pochyla się nad każdym z nas, niezależnie od sytuacji, w jakiej jesteśmy – mówi Lucyna, opowiadając o Eucharystiach odprawianych w Starym Refektarzu u wrocławskich dominikanów. Uczestniczą w nich członkowie istniejącego od roku duszpasterstwa osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Nikt tu nie siedzi w kącie; każdy zbliża się do Jezusa – na tyle, na ile w danym momencie jest w stanie.

Ludzie wielkiej tęsknoty

– Szukałem takiego miejsca. Dowiedziałem się wcześniej, że o. Mirosław Ostrowski, który w różnych miastach zakładał podobne duszpasterstwa, będzie we Wrocławiu. Czekałem na to. Chciałem uczestniczyć w takiej formie pracy nad sobą – mówi Marek. We Wrocławiu kiedyś odbywały się spotkania dla osób w powtórnych związkach, potem jednak zanikły. Czy rzeczywiście są niezbędne? Czy „niesakramentalni” nie mogą odnaleźć się także w innych wspólnotach?

– To nie takie proste – tłumaczy Lucyna. – Człowiek w naszej sytuacji ma tam poczucie, że jest „inny”, choćby na wspólnotowych Eucharystiach, gdzie wszyscy przystępują do Komunii św. Czasem to poczucie obcości wynika z jakiejś naszej autocenzury, ale bywa, że członkom tych wspólnot trudno nas zaakceptować. – Trzeba pamiętać, że ludzie żyjący w związkach niesakramentalnych to często osoby mocno zranione. Kontakt z nimi nie musi być łatwy – dodaje jeden z panów. – Bywa, że szukając swojego miejsca w Kościele, sami do końca nie wiedzą, czego chcą. Ja na przykład nie wiedziałem. Czułem jednak potrzebę zbliżenia się. Zrozumiałem, że napotykam na swojej drodze ku Bogu przeszkody, z którymi sam sobie nie poradzę. Dopiero wspólne spotkania, rozmowy w duszpasterstwie, pomogły mi coś tu dla siebie znaleźć. Odżyły we mnie wspomnienia z dawnych lat – choćby Mszy św. odprawianych w górach…

Część osób przynosi ze sobą wielkie napięcia. Wspominają, że chcąc zaangażować się w swojej parafii, wyjść poza niedzielny katolicyzm, natrafiały na niechęć. Niektórzy mówią wręcz o poczuciu „bycia wypchniętym” z Kościoła. Jaki widzą cel spotkań u dominikanów? – Cel mamy wszyscy jeden, ostateczny. Być może w naszej sytuacji częściej zdarza nam się o nim myśleć – mówi jedna z pań. – Z niesakramentalnymi bywa tak, że skoro nie mogą przystępować do Komunii św., to stwierdzają, że w ogóle nie ma po co chodzić do kościoła, na Msze św. A gdy brakuje okazji do pogłębiania wiary, relacji z Bogiem, to – jak ze wszystkimi zaniedbywanymi relacjami – ona słabnie. Myślę, że w naszych pogmatwanych sytuacjach nie ma co obrażać się na Pana Boga, na życie, ale odkryć, że z miejsca, gdzie jesteśmy, też otwiera się przed nami droga ku Niemu – mówi Lucyna.

Ustalić fakty

Spotkania u dominikanów odbywają się dwa razy w miesiącu, w piątki. Otwiera je Msza św. o 19.00 – zwykle odprawiana przez o. Mirosława, opiekuna duszpasterstwa. Potem wszyscy udają się do sali, zasiadają przy wielkim stole z kubkami herbaty i rozmawiają. O czym? – Na pierwszych spotkaniach ojciec tłumaczył nam, jak, zgodnie z nauką Kościoła, wygląda nasza sytuacja – wyjaśniają. To było ważne – obalenie pewnych mitów, dokładne wyjaśnienie m.in. warunków dopuszczenia do sakramentów pojednania i Eucharystii. – Usłyszeliśmy na przykład, że wśród „niesakramentalnych” są tacy, którzy chcą, a nie mogą przystępować do Komunii św., ale są i tacy, którzy mogą, pod pewnymi warunkami, ale nie chcą. Okazało się, że ja należę do tej drugiej grupy – mówi Marek.

Wyjaśniają, że czasem ktoś nie ma przeszkód, by zawrzeć sakramentalne małżeństwo, a z różnych powodów żyje „na kocią łapę”; u innych z kolei są powody, by podejrzewać nieważność małżeństwa. Gdy orzeknie ją Kościół, otwiera to drogę do zawarcia małżeństwa sakramentalnego z inną osobą. Jeśli o takim orzeczeniu nie ma mowy, osoby żyjące w powtórnym związku, chcąc przystępować do sakramentów, mają przed sobą perspektywę seksualnej wstrzemięźliwości: „gdy mężczyzna i kobieta, którzy z ważnych powodów – jak na przykład wychowanie dzieci – nie mogą uczynić zadość zobowiązaniu separacji, postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom, wtedy mogą oni przystępować do Komunii św., przestrzegając jednak obowiązku uniknięcia zgorszenia” – tak wyjaśnia tę kwestię Kongregacja Nauki Wiary w liście do biskupów z 1994 r. Można go odnaleźć w całości, wraz z innymi dokumentami Kościoła dotykającymi tych tematów, na stronie wrocławskiego duszpasterstwa: niesakramentalni.wroclaw.pl.

We wspomnianym liście brzmią również słowa o stosunku Kościoła do wszystkich osób z nieuregulowaną sytuacją małżeńską – o tym, że pasterze winni „dokładać wszelkich starań, aby te osoby poczuły miłość Chrystusa i macierzyńską bliskość Kościoła (…), wzywać do ufności w miłosierdzie Boże i wskazywać im z roztropnością oraz szacunkiem konkretne drogi do nawrócenia oraz uczestnictwa w życiu wspólnoty kościelnej”. – Sprawa sakramentów na pewno każdego z nas nurtuje. Poznaliśmy warunki, jakie musielibyśmy spełnić, by do nich przystępować; każdy w sercu zadaje sobie pytanie, czy byłby w stanie je spełnić i jak by to mogło wyglądać. Jednak nasze spotkania nie sprowadzają się tylko do tej kwestii. Chodzi przede wszystkim o zrozumienie, w co, a raczej Komu wierzymy – tłumaczą.

Tu się rośnie

Piątkowym spotkaniom towarzyszą zwykle zaplanowane wcześniej tematy, lecz w praktyce często rozmowy, dyskusje dotykają spraw, które są na bieżąco podnoszone. – Kogoś coś zaboli, coś zaintryguje, ma jakiś problem… Tu jest miejsce, by zapytać o rzeczy, o które gdzie indziej wstydzilibyśmy się pytać – mówi Lucyna. A Marek dodaje, że ożywiona wymiana zdań trwa także w przestrzeni wirtualnej.

Ważnym wydarzeniem okazały się ponadto pierwsze wspólne wyprawy w góry, wyjścia do kina. Uczestnicy piątkowych spotkań dzielą się, jak sobie poradzili z taką czy inną sprawą. – Duszpasterstwo to oczywiście nie forma terapii, ale w jakiś sposób funkcję terapeutyczną też pełni – zauważają. Cenią sobie rozmowy o wierze. – Na początku miałem wrażenie, że pod względem wiedzy religijnej niektórzy są w Himalajach, a ja na Ślęży. Powiedziałem o tym i… zeszliśmy do poziomu mojej Ślęży. Wspinamy się razem. Dziś jesteśmy może już w Karkonoszach...– mówi z uśmiechem jeden z panów. – Mamy swoje dylematy, wątpliwości, również dotyczące nauki Kościoła, ale… chcemy iść ku Bogu. Pragniemy Go – mówią.

Podkreślają, że rozważania na temat sytuacji, w jakiej się znajdują, prowadzą ich do pełniejszego rozumienia choćby słowa „Komunia”. – Żeby przyjąć Ciało Chrystusa, muszę usunąć przeszkody różnego rodzaju. Nie wyobrażam sobie, żebym miał przyjmować Komunię św., trwając w złości, nienawiści. Muszę na drodze do ołtarza uporządkować wiele spraw z ludźmi – mówi jeden z panów. I wspomina, że o ile dokonało się pojednanie z małżonką, z którą się rozwiódł, o tyle na przykład uporządkowanie relacji z mężem swojej obecnej towarzyszki życia to już spore wyzwanie. Wspólne Msze św., także chwile adoracji Najświętszego Sakramentu, są dla nich ogromnie ważne. – Bardzo mi brakowało służby przy ołtarzu. Tu otrzymałem taką możliwość. Mogę również czytać w czasie liturgii Pismo Święte. To dla mnie wielki dar – mówi Marek. I dodaje: – Wszyscy wiemy, że musimy stanąć w prawdzie, że mamy do zrobienia pracę, której nikt inny za nas nie wykona. Nie jest łatwo, ale czuję, że tu rosnę.

Członkowie duszpasterstwa są w różnym wieku, mają różne osobowości, znajdują się w odmiennych sytuacjach (niektórzy zostali porzuceni przez małżonków, inni sami ich porzucili). Każdy mówi o sobie tyle, ile chce. Można przyjść i… w ogóle się nie odzywać. Niektórzy znajdują tu swoje miejsce na pewien czas, inni są stałymi bywalcami. Jedni przychodzą parami, inni w pojedynkę. Nie tworzą zamkniętej grupy. Dołączyć (i odłączyć się) można w każdej chwili. Terminy spotkań i więcej informacji znajdziesz na www.niesakramentalni.wroclaw.pl. Przy klasztorze dominikanów działa również grupa wsparcia dla osób po rozwodzie – o niej już wkrótce w GN.• Kontakt z o. Mirosławem Ostrowskim: mirekoi@dominikanie.pl, kom. 608 056 088

Okiem duszpasterza

O. Mirosław Ostrowski, opiekun duszpasterstwa osób żyjących w powtórnych związkach działającego przy wrocławskim klasztorze dominikanów

– Choć dokumenty Kościoła wyraźnie mówią o potrzebie tworzenia duszpasterstwa dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych, w Polsce jest zdecydowanie za mało takich miejsc. We Wrocławiu – czwartym co do liczby rozwodów mieście w Polsce – do niedawna w ogóle nie istniało podobne duszpasterstwo. Ludzie żyjący w powtórnych związkach potrzebują miejsca, gdzie będą przyjęci. Często mają silną świadomość jakiejś życiowej porażki. Decyzja o włączeniu się w duszpasterstwo to dla nich zgoda na wejście w proces nawracania się – i to się dzieje. Czasem widzę osoby, które najpierw, przychodząc na spotkania, są zamknięte w sobie, bardzo krytyczne; bywa, że w zgorzkniały sposób wypowiadają się o Kościele. Przeżywam wielką radość, gdy po pewnym czasie widać zmianę. Odkrywają, że znalazły się w strukturze ludzi, która chce im pomóc. Przestają użalać się nad sobą, a przyjmują postawę twórczą, zastanawiają się, co mogą uczynić na swojej drodze wiary. Celem duszpasterstwa jest stworzenie przestrzeni, w której człowiek przez dialog rodzi się do relacji z Bogiem, pogłębia ją, porządkuje relacje z ludźmi, zaczyna żyć życiem Kościoła.

Gdybym miał jednym słowem określić cel naszych spotkań, byłoby to właśnie słowo „porządek”. Gdy ludzie rozwijają się w wierze, w niejednym przypadku – a pracowałem w pięciu takich duszpasterstwach – kończy się to decyzją o „białym małżeństwie”, co umożliwia przystępowanie do sakramentów. To musi być jednak indywidualna decyzja konkretnych osób. Nikt inny za nich jej nie podejmie. Jest ona możliwa dopiero, gdy w życiu człowieka słowo Boże zaczyna odgrywać taką rolę, jaką powinno. Jest możliwa, gdy człowiek zmierzy się z pewnymi pytaniami, np. czy jest realny związek między mężczyzną i kobietą pozbawiony życia seksualnego, jak to się ma dokonać.

W duszpasterstwie stawiamy na dojrzałość ludzi. To oni sami decydują, na ile postępują dalej na drodze wiary. W duszpasterstwie często jest także miejsce, by przyjrzeć się kwestii ważności małżeństwa (może go w ogóle nie było!), czy zastanowić się nad powodami, dla których się rozpadło. Bóg wzywa człowieka do prawdy, pozwala zrozumieć popełnione błędy. Podstawową rzeczą jest tu rachunek sumienia, ale dla niego, by był autentyczny, trzeba stworzyć odpowiednią przestrzeń.

TAGI: