Minipielgrzymka

Agata Puścikowska

GN 01/2016 |

Nazwa tytułowa nie jest moja. Ale świetna. Prawda? Tak nazwał swoje krótkie pielgrzymowanie do oddalonego o kilkaset metrów sanktuarium znajomy zakonnik, saletyn. Bo gdy nie da się iść dwieście, trzysta kilometrów z modlitwą, warto pójść na minipielgrzymkę.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Cel ten sam. Serce też wierne. Będzie się liczyć... Koleżanka chodzi natomiast na minipielgrzymki różańcowe. Bierze drugą znajomą, w ręce różańce i robią kilka kółek wokół osiedla. Tajemnice radosne odmówione. Albo i cały Różaniec. Na zakończenie idą pomodlić się na chwilę do miejscowej parafii. I koniec minipielgrzymki. Jest coś wyjątkowego w tym minipielgrzymowaniu. Gdy jedni idą do Częstochowy (bo mogą), a inni do Santiago de Compostela (bo też mogą), rzesza „niemogących” pozostaje w domu.

Co nie oznacza, że pielgrzymować na miarę swoich możliwości nie mogą! Mogą. Chociażby do własnej parafii, z różańcem w ręku. A może do najbliższego kościoła, w którym otwarte zostały Drzwi Święte? Minipielgrzymki świetne są dla rodzin z dziećmi. Bo to wiadomo: z maluchem trudno wybrać się do Rzymu. A każdy maluch potrafi modlić się, jak umie, jadąc w wózeczku. Więc do dzieła. W drogę! Osiedle, łączka, lasek. I jest! Punkt docelowy: krzyż przy rozstajnych drogach. Jeszcze Litania do Serca Pana Jezusa. I można w rodzinnym kajeciku pielgrzymim odnotować: pielgrzymka udana.

Nie ma domowych kajecików pielgrzymich? Wystarczy zeszyt w kratkę. Ładnie podpisany. I już jest! Pewna znajoma szczyciła się, że przeszła całe Tatry wszerz i wzdłuż. Patrzyła z wyższością na rodziny, które powolutku wtaczały się wózkami asfaltową drogą na Morskie Oko, że to „łatwizna”. I dopiero gdy sama została mamą, doceniła tamten wysiłek. Doceniła, że każdy ma swój Mount Everest. I inaczej wygląda on dla wysportowanego górołaza, inaczej dla rodziny z dwulatkiem i czterolatkiem w pakiecie. I chyba podobnie jest z pielgrzymowaniem...

Owszem, fajnie jest pielgrzymować wiele kilometrów. Ale w oczach Boga każda minipielgrzymka ma wartość. Bo ważne są intencje. I (subiektywnie) podjęty wysiłek. Na portalach społecznościowych pełno jest dziwnych deklaracji typu: „W 2016 roku zrobię to czy tamto”. Może w nieco sensowniejszym duchu warto postanowić, tak rodzinnie: „W 2016 r., w Roku Miłosierdzia, będę minipielgrzymował”? Wspólnie, radośnie. Do dobrego celu. W drogę! •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.