Razem jesteśmy silniejsze

Łukasz Sianożęcki

publikacja 17.01.2016 06:00

Każda z nich toczy walkę o zdrowie, życie swojej pociechy. Dla grupy nie jest ważne, na co dziecko jest chore. – Nasze macierzyństwo jest inne. Nie jest gorsze, lepsze, jest po prostu inne – to ich motto.

Pomimo własnej trudnej sytuacji, pomagają także innym. Pod koniec roku urządziły m.in. zbiórkę zabawek dla dzieci z elbląskiego hospicjum domowego Kamila Domagalska Pomimo własnej trudnej sytuacji, pomagają także innym. Pod koniec roku urządziły m.in. zbiórkę zabawek dla dzieci z elbląskiego hospicjum domowego

Dziś sobie pomyślałam, że jest to wydarzenie, na które się bardzo czeka. I pomimo wszystkich kłopotów uśmiechałam się, bo wiedziałam, że dziś jest spotkanie „Szpitalnych mam” – mówi Kamila Domagalska. Kim one są? – Mówiąc najprościej, jest to grupa wsparcia dla tych mam, które bardzo często większość swojego dnia spędzają na szpitalnych korytarzach – tłumaczy pani Kamila, jedna z inicjatorek tego przedsięwzięcia.

Wspólnota z korytarza

I nie chodzi o te mamy pracujące zawodowo w naszych placówkach zdrowotnych, ale o te, które często nie wiedzą, o jakiej porze opuszczą szpital po całodziennym czuwaniu przy swoich chorych dzieciach. – A są to całe dnie nieustannej walki. Walki o zdrowie naszych pociech i o to, żeby nie zwariować ze strachu, bezradności, samotności w tym wszystkim – pani Kamila uśmiecha się, lecz jej oczy szklą się od łez. Dlatego, jak mówi, dziś jest bardzo radosna, że udało się powołać taką grupę. Jak wyjaśnia, jest to prawdopodobnie pierwsza tego typu inicjatywa w Polsce. – Choć na korytarzach we wszystkich szpitalach w Polsce istnieją podobne grupy, gdyż tworzą się tam niejako naturalnie – mówi pani Kamila.

Najczęściej do spotkań dochodzi po godzinie 22, kiedy pociechy zasypiają, a mamy spać nie mogą. Wówczas gdzieś w szpitalnych korytarzach zbierają się i długimi godzinami rozmawiają. Elbląg jest jednak pierwszym miastem, gdzie udało się to przenieść poza zimne mury szpitali.

– Szukałam w sieci czegoś podobnego i nie mogłam znaleźć, a wiem ze swojego doświadczenia, że jest potrzeba, by podobne grupy powstawały – mówi inna mama, Małgorzata Gwóźdź. – Będąc w szpitalach w większych miastach, spotykałam się z głosami zdziwienia, że u nich czegoś podobnego nie ma, a w takim małym Elblągu jest. To niemożliwe, mówiono – opowiada pani Kamila. A tu nie chodzi o liczbę mieszkańców, bo przecież takie mamy są w każdej miejscowości.

– Mijamy się na ulicach, w przychodniach, uśmiechamy się do siebie w niemym porozumieniu, a wcale się nie znamy. Jest nas mnóstwo – to ta refleksja skłoniła panie Kamilę i Małgorzatę do powołania grupy. – Bardzo często czujemy się niezrozumiane przez otaczających nas ludzi – mówią zgodnie mamy.

Ktoś, kto nie przeżywał podobnej historii, nie jest w stanie poczuć tego samego co rodzice ciężko chorego dziecka. Jak zauważają, bardzo często reakcją znajomych na ich sytuację jest rzucone mimowolnie hasło: „Będzie dobrze”. – Już czasem nie można tego słuchać. A tu, w tym kręgu, nie musimy tego mówić. Czasem nie musimy mówić nic i rozumiemy się bez słów – dodaje pani Kamila. Każda z obecnych na spotkaniu mam ma swoją historię. Każda toczy walkę o zdrowie, życie swojej pociechy. Dla grupy nie jest ważne, na co jest chore dziecko. – Nasze macierzyństwo jest inne. Nie jest gorsze, lepsze, jest po prostu inne – to motto „Szpitalnych mam”.

Spotkania dają energię

To zrozumienie wynika z faktu, że wszystkie doświadczyły podobnych przeżyć, choć, jak zaznaczają, w ich grupie nie ma mam dzieci z tymi samymi chorobami. – Łączy nas doświadczenie w walce o to, aby nasze dzieci były zdrowe lub czuły się najlepiej jak tylko można – podkreśla pani Kamila. Jak mówi, spotkanie jest więc wymianą tych doświadczeń, nie tylko medycznych, ale i prywatnych. – Jesteśmy tu dla siebie nawzajem.

Z drugiej strony „Szpitalne mamy” zdają sobie sprawę z tego, że bardzo często także w życiu codziennym głównym podejmowanym przez nie tematem jest zdrowie ich dzieci. – Dziś dzwonił do mnie przyjaciel, mówię do niego: „Przepraszam, jestem taka monotematyczna”. A on na to: „Ale ja dzwonię właśnie po to, żeby posłuchać”. To było bardzo miłe – opowiada pani Kamila.

„Szpitalne mamy” spotykają się od października ubiegłego roku. Jak na razie raz w miesiącu. – Myślimy jednak, aby rozszerzyć tę formułę i spotykać się częściej – mówi pani Małgorzata. Już podczas tych kilku spotkań narodziły się przyjaźnie. Mamy spotykają się poza grupą i wzajemnie sobie pomagają. – Ja staram się reklamować naszą grupę przy każdej możliwości – mówi Anna Piaskowska. – Dziś będąc na rehabilitacji z synkiem, otwarcie zapytałam: „A czy wy wiecie, że jest taka grupa i że regularnie się spotyka? Widzę was tam wszystkie” – śmieje się. Grupa jest otwarta. Kto chce, może się przyłączyć. – Nie muszą to być tylko mamy – mówi pani Kamila, choć jak podkreśla, zdaje sobie sprawę, że to one stanowią główny procent rodziców spędzających czas w szpitalu z pociechami.

Inicjatorki spotkań zdają też sobie sprawę, że nie jest łatwo otworzyć się i opowiadać otwarcie o swoich problemach. – Ale my oczywiście czekamy, jeśli nie teraz, to kiedyś – dodaje pani Małgorzata. „Szpitalne mamy” spotykają się w Filii nr 5 elbląskiej biblioteki przy ulicy Rodziny Nalazków. Dyrekcja placówki z wielką życzliwością podeszła do ich próśb i udostępniła swoje pomieszczenia dla tej grupy. Dzięki temu mamy mogą znaleźć tak poszukiwane wsparcie.

– Te spotkania dają więcej energii niż cokolwiek innego – mówią zgodnie.

TAGI: