Chce się żyć

Łukasz Czechyra

publikacja 03.02.2016 06:00

Zawsze widzieliśmy ich potencjał i możliwości. Trzeba było tylko dać im szansę. To się udało.

Obecnie w placówkach koła PSOUU w Biskupcu objętych jest opieką 220 osób Łukasz Czechyra /foto gość Obecnie w placówkach koła PSOUU w Biskupcu objętych jest opieką 220 osób

Już 7 lutego odbędzie się XVIII Wenta Dobroczynna Akcji Katolickiej Archidiecezji Warmińskiej. Tym razem pieniądze trafią do Centrum Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Zawodowego Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Biskupcu. Pieniądze zostaną przeznaczone przede wszystkim na wyposażenie działu rehabilitacji leczniczej (ma być oddany do użytku do końca lipca 2016 roku) tworzonego Centrum. Będzie to kompleks placówek usprawniający osoby od wczesnego dzieciństwa.

Nie jesteśmy sami

Obecnie w Biskupcu działają: Ośrodek Rehabilitacyjno-Wychowawczo-Edukacyjny, Warsztat Terapii Zajęciowej, Zakład Aktywności Zawodowej oraz obiekt rehabilitacyjno-mieszkalny. – Mamy pod opieką 220 osób, od wczesnego dzieciństwa po dorosłych, nasz najstarszy podopieczny ma 58 lat – mówi Jadwiga Marzjan, dyrektor placówki.

Odwiedzającym ośrodek rzucają się w oczy dwie podstawowe sprawy. Po pierwsze, jest bardzo ciasno. Nie ma kawałka wolnej przestrzeni, każda jest maksymalnie wykorzystana. Niektóre schowki i pomieszczenia gospodarcze zostały nawet przerobione na gabinety nauczycieli, a biurko, gdzie można się rejestrować, stoi na korytarzu, który pełni też rolę szatni. Druga rzecz to wszędobylski uśmiech – podopiecznych i pracowników. U pani w rejestracji, u podopiecznych, u matki jednego z wychowanków, która w ramach wolontariatu dowozi dzieci na zajęcia, u nauczycieli, pedagogów, dyrekcji... Po prostu u wszystkich. – U nas jest jak w tym filmie, chce się żyć – mówi J. Marzjan.

Sama ma niepełnosprawną, 36-letnią już córkę, więc wie, jak to jest. – W takiej sytuacji bardzo trudno się odnaleźć. Wtedy, w latach 80., lekarze nie wiedzieli, gdzie nas skierować, my nie wiedzieliśmy, gdzie szukać pomocy. Myśleliśmy, że jesteśmy sami, że to się trafiło tylko nam – wspomina dyrektorka. Okazało się, że sami nie są, że takich jak oni jest więcej. – Któregoś roku dyrektorka MOPS-u Danuta Plucińska zaprosiła na spotkanie wszystkie rodziny z niepełnosprawnymi dziećmi. Wcześniej widywałam na spacerach jeszcze tylko jedną mamę, a na spotkanie przyszło 26 rodzin. Wielkie zdziwienie u wszystkich, bo każdy myślał, że jest sam ze swoim problemem – opowiada J. Marzjan.

Tyle tu pracy

Na tych cyklicznych spotkaniach rodzice mogli wymieniać się doświadczeniami, wspierać. Wreszcie ktoś powiedział, że w Olsztynie jest ośrodek rehabilitacyjno-edukacyjno-wychowaczy, prowadzony przez PSOUU. Zaczęli tam jeździć, a w 1994 roku otworzyli koło w Biskupcu. W 1998 r. zaczął działać Ośrodek Rehabilitacyjno-Wychowawczo-Edukacyjny, w 2000 r. Warsztat Terapii Zajęciowej, w 2005 r. Obiekt Rehabilitacyjno-Mieszkalny, a od 2011 również Zakład Aktywności Zawodowej. – Jest to zwieńczenie rehabilitacji zawodowej, daje szanse osobom z najgłębszą niepełnosprawnością na zatrudnienie i zdobywanie praktycznego doświadczenia zawodowego. Tym, co nas wyróżnia, jest fakt, że prawie wszyscy nasi pracownicy to osoby z niepełnosprawnością intelektualną, a jak pokazują statystyki, jest to najbardziej wykluczona grupa osób niepełnosprawnych na rynku pracy – mówi Piotr Kubarewicz, kierownik ZAZ-u.

W ZAZ-ie pracują wychowankowie, prowadzą pralnię dywanów, czyszczą tapicerkę samochodową. Są działy podpałek ekologicznych na licencji szwajcarskiej, gastronomiczny oraz stolarski, gdzie realizują poważne zamówienia – meble do placówek stowarzyszenia, zabudowy kuchenne, szafy przesuwne, meble do gabinetów lekarskich, zamówienia z różnych dużych przedsiębiorstw. Przewodnicząca stowarzyszenia zaznacza, że osoby niepełnosprawne, które pracują, nie tracą renty socjalnej, natomiast dzięki pracy są inaczej postrzegane.

– Zawsze widzieliśmy ich potencjał, trzeba było tylko dać im szansę, i to się udało. Rodzice często są nadopiekuńczy. Ale wynika to z ogromnej miłości, że traktują swoje nawet dorosłe pociechy cały czas jak dzieci. A tutaj, proszę, dzieci zarabiają, dokładają się do budżetu, bywa nawet, że są jedynymi żywicielami rodziny – mówi Jadwiga Marzjan.

To wszystko ma sens

Nowo powstałe Centrum usprawni prace, bo w obecnych warunkach jest po prostu za mało miejsca jak dla tak dużej liczby osób obejmowanych wsparciem. Poza niepełnosprawnymi będącymi pod stałą opieką Stowarzyszenia, dla których konieczna jest poprawa warunków rehabilitacji, ważną grupą docelową projektu są też dzieci zagrożone niepełnosprawnością. Pierwsze lata życia rzutują na indywidualny rozwój każdego człowieka. Wczesna diagnostyka i profilaktyka dzieci, a także szybkie wykrycie dysfunkcji w rozwoju lub niepełnosprawności daje nadzieję na osiągnięcie dobrych efektów rehabilitacyjnych i ograniczenie skutków niepełnosprawności. Celem programu wczesnego wsparcia jest zmniejszenie liczby dzieci posiadających dysfunkcje, a także zmniejszenie skutków niepełnosprawności, tak aby zwiększyć szanse pełnego rozwoju u najbardziej potrzebujących.

W Centrum powstanie też w przyszłości Środowiskowy Dom Samopomocy – bardzo ważne ogniwo, którego w Biskupcu na razie brakuje. W tym wszystkim opieką objęta jest cała rodzina. Placówki zapewniają własny codzienny transport, by nie zmuszać rodziny do rozstania i wysłania dziecka do ośrodka z internatem. Kiedy musi zostać w domu, kadra po prostu jedzie do niego.

– Praca z osobami niepełnosprawnymi często jest kojarzona z wysiłkiem, poświęceniem się, ale ja tego tak nie odbieram. Mam poczucie satysfakcji, samorealizacji, rozwoju. To jest tak, że nasi wychowankowie wymagają rozwoju od nas, osób, które z nimi pracują, żeby oferować stale coś nowego i dla nich motywującego do podejmowania wysiłku – tłumaczy Iwona Dajnowska, nauczyciel, logopeda, neurologopeda, w ośrodku od 16 lat. Dodaje, że każdy sukces wychowanka pokazuje, że ta praca ma sens. Rozwój niesie wielką radość, bo podnosi jakość życia nie tylko dzieci, ale i całych rodzin.

TAGI: