Nie jesteśmy gatunkiem na wymarciu

Jan Hlebowicz

publikacja 10.02.2016 06:00

– Zwykła i codzienna, a jednocześnie wciąż namiętna i pełna pasji relacja nie jest nagłaśniana. Chcemy się pokazać i powiedzieć wszystkim dookoła: „Żyjemy ze sobą od lat i, mimo kryzysów, bardzo się kochamy. A takich jak my jest znacznie więcej” – mówi Anna Bialik ze Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich.

Anna i Jacek Bielakowie są szczęśliwym małżeństwem od 24 lat Jan Hlebowicz /Foto Gość Anna i Jacek Bielakowie są szczęśliwym małżeństwem od 24 lat

O doświadczeniach małżeństw, codziennych wzlotach, upadkach, chwilach smutku i radości, ważnych rozmowach przed ślubem, sposobach rozwiązywania problemów, małżeńskiej komunikacji, namiętności i seksie będzie można dowiedzieć się podczas Tygodnia Małżeństwa (7–14 lutego). – Ta społeczna kampania promująca szczególną, komplementarną więź kobiety i mężczyzny działa już w 22 krajach, na 4 kontynentach. W Polsce zaczęła się przed rokiem w archidiecezji gdańskiej z inspiracji Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich. Obecnie akcją objęliśmy już kilkanaście miast w całym kraju – zaznacza Anna Bialik, mediator rodzinny i koordynator projektu. – Nasza akcja jest okazją do tygodniowego celebrowania i doceniania roli małżeństw oraz wzmacniania relacji między małżonkami.

Małżeństwo się opłaca

Jak wskazuje Anna Bialik, kochająca się rodzina jest optymalnym środowiskiem dla rozwoju i wychowania szczęśliwego człowieka. – Międzynarodowe badania pokazują, że małżeństwo po prostu się opłaca. Na wielu obszarach. Ludzie żyjący w małżeństwach są szczęśliwsi, dłużej żyją i posiadają większa stabilizację ekonomiczną – podkreśla. Dodatkowo dzieci par zamężnych radzą sobie lepiej w szkołach, mają mniej problemów prawnych i rzadziej uzależniają się od alkoholu czy narkotyków.

Mimo wymiernych korzyści płynących z małżeństwa, powszechnie mówi się o kryzysie rodziny i pladze rozwodów. Jak podaje CBOS, w naszym kraju co trzecie małżeństwo się rozpada. Jednocześnie, według spisu powszechnego z 2013 r., aż 60 proc. kobiet i 76 proc. mężczyzn przed 30. rokiem życia jest wciąż stanu wolnego, a blisko połowa z nich wciąż mieszka z rodzicami.

– Niestety, większość mediów skupia się na tym, co złe, pisząc o rozwodach, zdradach, kłótniach. Między innymi dlatego młodzi ludzie, nie mając dobrych wzorców, boją się wiązać, formalizować związki i brać za nie odpowiedzialność – uważa A. Bialik. Odpowiedzią na taki stan rzeczy jest właśnie Tydzień Małżeństwa. – Chcemy zebrać w jednym miejscu jak najwięcej małżeństw i powiedzieć wszystkim: „Wcale nie jesteśmy gatunkiem na wymarciu”. Opowiemy o długoletnich, szczęśliwych związkach, podkreślając jednocześnie, że kryzysy, które występują nawet w najlepszych małżeństwach, należy wspólnie przezwyciężać. Na podstawie pozytywnych przykładów chcemy dodać otuchy tym, którzy zamierzają zawrzeć sakramentalny związek – zaznacza A. Bialik.

Podsycać, pielęgnować, walczyć

W Tygodniu Małżeństwa czynny udział wezmą Anna Bielak, psycholog, i jej mąż Jacek, wykładowca akademicki. Są małżeństwem od 24 lat.

– Wszystko zaczęło się w liceum. Jacek siedział jedną ławkę za mną. Dużo rozmawialiśmy, trochę się spieraliśmy, ale zaiskrzyło dopiero w czwartej klasie. Od studniówki jesteśmy razem, a pobraliśmy się po drugim roku studiów – opowiada z uśmiechem pani Anna. – Pamiętam, że Ania była tak zestresowana, że tuż przed ślubem dostała gorączki. Byliśmy przecież bardzo młodzi, a decydowaliśmy się na radykalną zmianę naszego życia – dodaje pan Jacek.

Zgodnie przyznają, że nie ma uniwersalnej recepty na udany związek. Bo każde małżeństwo jest inne i ma różne potrzeby. Dla nich fundamentem jest dialog. – Nie zamiatamy pod dywan naszych problemów, ale otwarcie o nich mówimy. Staramy się o rzeczach trudnych rozmawiać spokojnie, cierpliwie, z empatią. Wkładamy wysiłek w to, by nie oceniać siebie nawzajem, ale poznać się w rozmowie – mówi pani Anna. – Nie zawsze dojdziemy do wspólnego rozwiązania. Ale zrozumienie myśli i uczuć drugiej strony sprawia, że bardziej się szanujemy – uzupełnia pan Jacek.

Oboje podkreślają, że miłość nie jest dana raz na zawsze. Trzeba ją podsycać, pielęgnować, czasem o nią walczyć. W jaki sposób? – Więź budowana jest w codzienności i wydawałoby się błahych gestach. Powiedzenie żonie: „Jesteś piękną kobietą, podobasz mi się”, czuły gest, niebanalne spędzenie razem wolnego czasu – to elementy niezwykle ważne, potwierdzają i znaczą, że „jesteś w moich myślach” – twierdzi pan Jacek. – Równie istotne jest docenianie współmałżonka. Tego, jak wygląda, jego pracy zawodowej, podjętych decyzji – mówi pani Anna. – I absolutnie nie można unikać seksu, a wręcz przeciwnie – należy dbać o tę sferę – uzupełnia.

Jednocześnie oboje zaznaczają, że ich udany związek wcale nie jest pozbawiony kryzysów, kłótni, wątpliwości. – Jesteśmy bardzo żywiołowi. Nie należymy do małżeństw spokojnych i ułożonych. Na szczęście nauczyliśmy się szybko godzić po każdej burzy – podkreśla pan Jacek. Ich największy kryzys wiązał się z pojawieniem się drugiego dziecka. – To było prawdziwe trzęsienie ziemi. Żyliśmy w dwóch różnych światach. Mąż pracował po kilkanaście godzin dziennie, ja zajmowałam się domem, dziećmi i chciałam częściej czuć jego obok siebie. Miałam poczucie, że mnie nie wspiera i nie docenia tego, co robię. Było dużo pretensji, żalu, oskarżeń – wspomina pani Anna.

– Ratunkiem były dla nas rekolekcje Spotkań małżeńskich, które okazały się przełomowe dla naszego związku i naszej duchowości – dodają.

Kanapki i kawa do łóżka

Nie wszystkim jednak, tak jak państwu Bielakom, udaje się zbudować trwałą i dobrą relację. Coraz częściej po rozwód sięgają młode małżeństwa, nawet kilka lat po ślubie. Z czego wynika ta tendencja? – Są różne przyczyny. Małżonkowie często nie zmagają się z kryzysem, nie potrafią lub nie chcą go przezwyciężać. Mają trudności z przyjęciem cierpienia, które obok chwil radosnych nieodłącznie towarzyszy wszelkim bliskim relacjom. Zamiast tego odpuszczają i rozglądają się na boki, szukając powierzchownie szczęścia albo oczekują czegoś nowego, bezbolesnego, łatwego, przyjemnego. Tymczasem prawdziwą radość i satysfakcję może dać zmierzenie się z problemem i samym sobą – uważa A. Bielak, zajmująca się terapią małżeństw. – Zdarza się też, że para nie jest w stanie odciąć pępowiny i wciąż na pierwszym miejscu stawia swoich rodziców. Nadgorliwi mama czy tata potrafią przemeblować nie tylko nowe mieszkanie swoich dzieci, ale całe ich życie – zaznacza psycholog.

– Nierzadko powodem rozpadu związku jest tzw. źle postawiona szklanka. To suma niedopowiedzeń, przemilczeń, chowania pod dywan ważnych spraw. Wiele małżeństw nie wyniosło dobrych wzorców z rodzinnych domów. Później powielają błędy rodziców i nie mają do kogo zwrócić się o pomoc, a na terapię decydują się za późno – uzupełnia A. Bialik, prowadząca mediacje rodzinne.

Mimo że nie istnieje jeden doskonały przepis na udany związek, warto pamiętać o kilku ważnych zasadach. – Mimo zaganiania, zmęczenia, płaczącego w pokoju obok dziecka, trzeba pamiętać o drobnych gestach miłości każdego dnia: kanapkach dla męża z dołączonym liścikiem czy kawie do łóżka dla żony w pakiecie z namiętnym pocałunkiem. Świetnym narzędziem do okazywania uczuć są też codzienne esemesy, który pozwalają, mimo dzielących kilometrów, stale podsycać więź między małżonkami – mówi A. Bialik. – Mimo pojawienia się dzieci, należy siebie stawiać na pierwszym planie i wzajemnie doceniać swoje zaangażowanie – dodaje.

Weź udział w naszej akcji walentynkowej!

Harujesz jak wół, czas pędzi jak szalony, mijacie się w domu? Nie pamiętasz koloru oczu swojej miłości? Możesz być pewny/a – potrzebujesz walentynek. Dlatego weź udział w naszej akcji „Kochać. Jak to trudno powiedzieć!”. Prześlij na adres: gdansk@gosc.pl wykonaną samodzielnie walentynkę (w formie elektronicznej, np. JPG), a my umieścimy ją w naszej internetowej galerii. Nadawca będzie mógł przesłać link do niej adresatowi pięknego wyznania. Najładniejszą walentynkę, która zdobędzie najwięcej głosów internautów oraz uznanie jury, nagrodzimy. Szczegóły już wkrótce na: gdansk.gosc.pl.

– Walentynki kojarzą się z młodymi ludźmi i wszechobecnymi, trochę tandetnymi serduszkami. A przecież to święto wszystkich zakochanych. Także tych z 10-, 20- czy 30-letnim małżeńskim stażem. Zachęcam wszystkich do udziału w akcji – mówi Jacek Bielak, małżonek od 24 lat.

TAGI: