Miłość to nie pluszowy miś...

Roman Tomczak

publikacja 15.02.2016 06:00

– Miłość musi być wieczna. Jeśli po 10 latach ktoś stwierdza, że nie kocha małżonka, to znaczy, że nigdy go nie kochał – uważają Jadwiga i Paweł Rosowie. – Miłość też jest wtedy, gdy ugotuję Pawłowi pomidorówkę z makaronem, choć ja wolę z ryżem – dodaje Jadwiga.

Miłość to nie pluszowy miś...   Jakub Szymczuk /Foto Gość

Tytułowy fragment, pochodzący ze popularnego utworu grupy Happysad, najlepiej oddaje to, co o miłości myślą szczęśliwe małżeństwa, narzeczeni i osoby, które z małżeńską miłością mają na co dzień do czynienia. Czym w ogóle jest miłość? Czy wymaga troski? A może jest wieczna? Jak rozróżnić ją od zauroczenia? Na te i inne pytania odpowiadały osoby z różnych środowisk, w różnym wieku i z różnymi doświadczeniami w tych kwestiach. Niektóre opinie były zaskakująco różne, inne – podobne co do joty. W jednym zgadzali się wszyscy – miłość jest wtedy, „kiedy jedno spada w dół, a drugie ciągnie je ku górze”.

Kocham, kocham, ale daj mi spać...

– Miłość definiuje się przede wszystkim w najmniejszych, codziennych gestach, ciągłym wsparciu i poczuciu bezpieczeństwa – uważają Justyna Syganiec i Paweł Włodarski. Oboje są z Jeleniej Góry, poznali się w Ruchu Światło–Życie. Teraz planują ślub. Mówiąc o definicji miłości, Justyna przywołuje passus z Pisma Świętego: „Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli”. – Do tego fragmentu aż prosi się żeby dodać: „i doświadczyli”. Bo dlaczego nie mówić o swojej radości serca? – pyta. Ale czy warto o miłości zapewniać? – Tak, ale czy nie lepiej spróbować pokazać to swoim życiem? To jak z nauką w szkole – kto z nas nie wolał doświadczeń i eksperymentów od suchej teorii? – pyta narzeczona.

Jadwidze i Pawłowi Rosom pięcioletni staż małżeński pozwala spojrzeć na miłość przez filtr doświadczenia. Uważają, że miłość to znajomość wad drugiej osoby i trwanie przy niej pomimo nich. – Czasem on, gdy idę się przejść po ostrej wymianie zdań, sucho mówi: „Tylko ubierz się ciepło, bo wieje zimny wiatr”, choć nie jesteśmy jeszcze pogodzeni – opowiada Jadwiga. – Miłość jest też wtedy, gdy w poniedziałek rozbiłam lusterko w samochodzie, a mąż przytula mnie i zapewnia, że nic się nie stało i że mam się nie przejmować, tylko wziąć w garść.

Z uczuciem wiążącym dwoje małżonków styka się na co dzień w swojej pracy Dominika Warmuz, doradca rodzinny z Legnicy. Uważa, że pojęcie to trudno zdefiniować. – Ile ludzi na świecie, tyle określeń. Każda miłość ma niepowtarzalną wartość. Jest cnotą, wzajemnym i unikalnym darem. Często czyta się Hymn o miłości św. Pawła na Mszach ślubnych. Ale właściwie dlaczego go wybieramy? Myślę, że warto przestudiować go linijka po linijce i wtedy odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest miłość i jaka ona powinna być – proponuje.

Czy w takim razie miłość to Bóg? Tak uważa ks. dr Bogusław Wolański, diecezjalny duszpasterz rodzin. – Stąd bardziej pasuje mi pytanie: „Kto to jest miłość?”. Miłość to Bóg. Człowiek nie jest miłością, to odróżnia go od Boga, ale potrafi kochać. Bóg po to nas stworzył, byśmy kochali – zaznacza. – Każdy człowiek z natury kocha i chce być kochany. Oczywiście, nie wystarczy samo mówienie. Najważniejsze są czyny, przez które wyrażamy naszą miłość. I nie zawsze wiąże się to z głaskaniem i pobłażaniem – zwraca uwagę kapłan.

Państwo Rosowie coś już wiedzą na ten temat, choć ich zdaniem nie ma konieczności ciągłego mówienia o uczuciach. – Nie wiemy, czy warto mówić o miłości. Nie pamiętamy, byśmy w ogóle rozmawiali o miłości tak po prostu, albo tym bardziej nadzwyczajnie. Miłość wypełnia naszą codzienność, jest czymś normalnym – zaznaczają. Dodają jednak, że jako małżonkowie codziennie się o niej zapewniają.

– Codziennie muszę usłyszeć: „Kocham Cię!”. Po prostu potrzebuję tego. Ale zdarzają się dni, że naprawdę nie ma czasu na takie wyznania. Wtedy gdy mąż zasypia, wybudzam go po to, by to usłyszeć. A on już się nie denerwuje, tylko mruczy: „Mhm, kocham Cię, ale daj mi już spać”.

Pielęgnowanie wieczności

– Miłość jest wieczna – mówi ks. Wolański. – Miłość nigdy się nie kończy i będzie trwała wiecznie, bo w niebie już jest tylko ona. Ale miłość, tak jak każda cnota, wymaga nieustannej pielęgnacji – zaznacza. Porównania nasuwają się same. – Miłość można zestawić z pięknym ogrodem. Jeśli ogrodnik zabiega o niego, pielęgnuje, przycina roślinki, usuwa chwasty i podlewa, ogród jest piękny i pięknie się rozwija – mówią Irena i Ryszard Orzelscy, organizatorzy Spotkań Małżeńskich, prowadzący je od lat. – Ale jeśli zaprzestanie się swoich zabiegów, ogród szybko zarośnie chwastami i zdziczeje. Z taką diagnozą zgadza się Dominika Warmuz. – Miłość jest procesem dynamicznym. Podlega zasadzie rozwoju i regresji. Jeżeli się nie rozwija, zamiera – mówi.

Nieco inaczej na tę sprawę patrzą państwo Rosowie. Ich zdaniem, miłości nie da się pielęgnować. – Można dbać o relacje między sobą, ale nie o miłość. Miłość jest stała, od początku do końca osiąga wartość maksimum – uważają. – Choć bez tych oklepanych róż, które nigdy się nie znudzą, dymiących świec, które nadają taki sprzyjający klimat, ciężko byłoby mi wytrzymać z mężem – wtrąca pani Jadwiga. – Te „zabiegi pielęgnujące” nie są obowiązkowe, ale dzięki nim miłość może być stanem – mówi.

Każdy sakrament małżeństwa poprzedza okres narzeczeństwa. To także, a może przede wszystkim miłość okazywana i odbierana czasem po raz pierwszy. – Miłość narzeczeńska to taki prototyp tej małżeńskiej: uczę się drugiej osoby, przyglądam się jej i poznaję, spędzam z nią dużo czasu, przeżywam pierwsze stresy przedślubne, wybuchają pierwsze konflikty w czasie przygotowań do ślubu i wesela. Jeszcze nie byliśmy ze sobą 24 godzin na dobę, a już czasem mieliśmy się dość – opowiada Jadwiga Rosa.

Co na to narzeczeni? Mówią, że to właśnie na etapie narzeczeństwa ich miłość stała się dojrzalsza. – Poznajemy gesty miłości w tym wrażliwym i delikatnym aspekcie, jakim jest czułość – trzymanie za rękę, całowanie w czoło, przytulanie i wiele innych – mówi Paweł Włodarski. Ich zdaniem, właśnie te gesty często później mogą zaniknąć w małżeństwie. – A każdy potrzebuje czułości, nawet mężczyźni – śmieje się Justyna Syganiec.

O narzeczeństwie jako okresie dojrzewania do miłości małżeńskiej mówi także diecezjalny duszpasterz rodzin. Kapłan przestrzega jednocześnie, że jego brak może mieć poważne skutki. – To budowanie małżeństwa na piasku – uważa. Dlatego państwo Orzelscy do okresu narzeczeństwa przywiązują wiele wagi podczas organizowanych przez siebie spotkań dla małżeństw. – Narzeczeństwo jest nadzieją na piękną, wieczną miłość, okresem patrzenia sobie w oczy i przekonaniem, że nic tej miłości nie zburzy. Ale zawsze mówimy młodym, żeby nie zapominali, że miłość jest bardzo krucha i po ślubie nie mogą zostawić jej samej sobie.

(Nie) tak jak w kinie

– Miłość małżeńska nie jest łatwa – przyznaje Dominika Warmuz. – Wymaga wytrwałości, wysiłku, ofiar i całkowitego poświęcenia się dla dobra drugiego – mówi. Dla naszych narzeczonych to sprawa przyszłości, ale bardzo bliskiej i ważnej. Uważają, że jej wyjątkowość opiera się na sakramentalnym wymiarze. – Instytucję, jaką jest małżeństwo, podnosi niemalże do rangi cudu – uważają. Jak to jest w rzeczywistości?

Małżeństwo Rosów nie ma wątpliwości, że miłość małżeńska to najpełniejsza forma bliskości dwojga ludzi. – Owszem, są aspiracje indywidualne, w końcu mamy różne zainteresowania czy potrzeby, ale te główne mamy określone jako wspólne. Ja męża pcham do nieba, on wciąga mnie i tak wędrujemy przez życie – mówi pani Jadwiga.

Irena i Ryszard Orzelscy mają za sobą 42 lata stażu małżeńskiego. Przyznają, że przeżyli wspólnie wiele pięknych chwil, które ich łączą, ale też wiele trudnych kryzysów. – Takich, po których, rozumując po ludzku, dawno już nie bylibyśmy razem. Ale dzięki postawie miłości, nad którą wciąż pracujemy, udało nam się przetrwać – mówią państwo Orzelscy.

Mówiąc o trudnościach, Jadwiga Rosa zaznacza, że jej zdaniem z tą miłością jest zupełnie inaczej niż w kinie. – Wcale nie wstrząsnęło mną, że nie słyszę smyczków w tle podczas pocałunków. Wiem, że nie muszę nudzić się jak królewna, tylko pracować całe życie nad sobą i nad naszym małżeństwem. I robię to. A Paweł robi to samo. To właśnie jest miłość – uważa.

Miłość jest constans, stała. Gdy mam dobry dzień, łatwiej mi wyrazić swoją miłość. Gdy mam gorszy, kocham pomimo. Cały czas, dzień w dzień, aż do znudzenia, aż do śmierci.

TAGI: