Pedagogika serca

ks. Tomasz Lis

publikacja 15.03.2016 06:00

Gdy wchodzą w szkolne mury, widać na ich twarzach uśmiech i radość. Jedni pomagają drugim wysiąść z autobusu, starsi biorą za rękę młodszych i pomagają odnaleźć się w szkolnej rzeczywistości. Dla wielu z nich szkolny świat staje się bramą do normalnej codzienności.

Każdy uczeń ma dostosowany osobisty poziom nauczania ks. Tomasz Lis /Foto Gość Każdy uczeń ma dostosowany osobisty poziom nauczania

Jest jeszcze przed dziewiątą. Kilkanaście busów podjeżdża na szkolne podwórko. Z każdego powoli wychodzi grupka dzieci wspomagana przez opiekuna. Nie przychodzi im to łatwo, bo wiele z nich dotkniętych jest jakąś niepełnosprawnością. Kilkoro, mimo że porusza się z pomocą wózka, nieźle sobie radzi z wieloma przeszkodami. Za chwilę zabrzmi dzwonek, więc jedni pomagają drugim, aby się przebrać i być gotowym na lekcje. W klasie wita ich nauczyciel i osoba, która pomaga w prowadzeniu lekcji. – Do naszego ośrodka trafiają dzieci, które posiadają orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Mimo że każde z nich ma stwierdzony stopień niepełnosprawności intelektualnej, autyzm lub wieloraką niepełnosprawność, to pracujemy z nimi jak w każdej innej szkole, oczywiście za pomocą specjalnie dostosowanych do nich metod i programu edukacji.

Dokładamy starań, aby w szkole i w swoich klasach czuły się jak u siebie w domu. Naszym głównym zadaniem jest edukacja i terapia mająca wesprzeć ich rozwój. Uczymy je samodzielności, nabywania różnych umiejętności i nawyków potrzebnych do codziennej egzystencji i funkcjonowania w rodzinie i społeczeństwie. Każdy krok do przodu jest dla dziecka, dla jego rodziców i dla nas wielkim sukcesem – podkreśla Maria Butkowska, wicedyrektor Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjnego „Radość Życia” w Sandomierzu.

Miłosierdzie bez granic

Pomysł na powstanie ośrodka edukacyjnego dla dzieci niepełnosprawnych powstał blisko 20 lat temu. Rozpoczęło się od zorganizowania Mszy św. dla osób niepełnosprawnych w kościele pw. Ducha Świętego, na które zaczęli przychodzić także rodzice ze swoimi niepełnosprawnymi pociechami. Kolejnym krokiem było powstanie świetlicy, w której popołudniami opiekowano się dziećmi niepełnosprawnymi i pomagano w ich rehabilitacji.

– Początkowo nie znaliśmy skali zapotrzebowania na ośrodek szkolny dla dzieci wymagających specjalnego toku nauczania. Dlatego rozpoczęliśmy od zajęć świetlicowych. Ruszyliśmy 17 lat temu, dokładnie w Światowy Dzień Chorego, czyli 11 lutego 1999 r. Do świetlicy rodzice zaczęli zgłaszać i przywozić coraz więcej dzieci. Podobały im się prowadzone zajęcia, a co najważniejsze – odpowiadały one dzieciom. Dlatego rodzice dopytywali coraz częściej o możliwość utworzenia prawdziwej szkoły – opowiada ks. Bogusław Pitucha, twórca ośrodka i dyrektor diecezjalnej Caritas.

Jak się okazało, potrzeba stworzenia takiego ośrodka była konieczna i paląca, gdyż większość dzieci z terenu powiatu sandomierskiego albo uczyła się w tego rodzaju ośrodkach poza terenem zamieszkania, albo miejscowe szkoły musiały zapewniać im indywidualny tok nauczania. – W tym czasie opatrznościowo został zwrócony diecezji kompleks budynków przy kościele Ducha Świętego, w którym mieścił się przez kilka ostatnich dekad szpital miejski. Jednak tradycja dobroczynności w tym miejscu sięga daleko w historię. Najpierw od XIII wieku przez niemal sześć wieków prowadzili tutaj dzieła miłosierdzia duchacy, potem przez dwa wieki szarytki. Dlatego w odzyskanych budynkach rozpoczęliśmy gruntowny remont oraz przygotowanie ich na ośrodek, w którym zaplanowaliśmy pomieszczenia szkolne i sale rehabilitacyjne dla naszych przyszłych podopiecznych – dodaje ks. B. Pitucha.

Gdy budynki były gotowe i znalazła się odpowiednia liczba dzieci, ośrodek rozpoczął działalność. – Zaczęliśmy od utworzenia klas szkoły podstawowej oraz gimnazjum. Z czasem okazało się, że jest duże zapotrzebowanie na przedszkole. Kolejnym wyzwaniem stało się utworzenie klas dla osób autystycznych, w których rozpoczęliśmy pracę z dziećmi z tym schorzeniem od 2004 r. Gdy nasi podopieczni dorastali i kończyli edukację na poziomie gimnazjum, wynikła potrzeba organizacji klas, w których zdobyliby konkretny zawód i przygotowywaliby się do podjęcia pracy – wspomina ks. B. Pitucha. Obecnie ośrodek realizuje specjalny program „Linia wsparcia”. Szkoli osoby niepełnosprawne i autystyczne w kierunku przysposobienia do pracy. Uczestnicy szkolenia poznają tajniki pracy jako pomoc kuchenna, zasady zawodu pracownika gospodarczego czy ogrodnika. – Naszym marzeniem jest stworzenie specjalnej spółdzielni socjalnej, w której te osoby znalazłyby zatrudnienie, gdyż na chwilę obecną wiele zakładów czy instytucji nie jest jeszcze gotowych, by zatrudniać osoby z niepełnosprawnością umysłową – dodaje dyrektor.

Ponad barierami

– Nasi uczniowie są wyjątkowymi osobowościami. Jak można nie kochać takich wspaniałych dzieci? – zastanawia się Maria Butkowska. – One są takie autentyczne, szczere, bezpośrednie i jednocześnie bardzo otwarte na poznawanie świata poprzez szkołę – dodaje. Większość z tych dzieci, gdy była objęta nauczaniem indywidualnym w domach, mogła liczyć na około 6 godzin zajęć w ciągu tygodnia. Tutaj w ośrodku każdego dnia mają zapewnionych 6 godzin lekcyjnych według szczegółowo dopracowanego do indywidualnych możliwości i zdolności programu nauczania. – Staramy się traktować naszych podopiecznych normalnie, tak jak to jest w szkołach masowych, jednak stosujemy specjalne metody dydaktyczne dostosowane do ich możliwości i umiejętności – precyzuje.

Dla każdego dziecka trafiającego do tej szkoły, mającego orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, opracowuje się na podstawie opinii poradni pedagogicznej, logopedy, psychologa oraz nauczycieli specjalny program nauczania, oczywiście zgodny z wytycznymi ministerstwa edukacji. – Realizujemy wszystkie przedmioty, jakie mają dzieci w szkole publicznej, a więc na miarę swoich możliwości nasze dzieci poznają litery, uczą się pisać, poznają geografię. Mają zajęcia techniczne, plastyczne oraz religię. Duży nacisk kładziemy na ich sprawność fizyczną, która często ograniczona jest ich schorzeniami. Dzięki naszym nauczycielom oraz rehabilitantom dzieci ćwiczą oraz doskonalą swoje umiejętności ruchowe. Poza tym mają szereg zajęć dodatkowych.  Rzecz jasna w zajęciach z dziećmi autystycznymi nasi nauczyciele stosują odpowiednie metody komunikacji i nauczania. Pochylamy się nad każdym dzieckiem indywidualnie, aby ustalić cele rozwoju. Ważną rzeczą jest dostarczenie dziecku poczucia sprawstwa, czyli świadomości, że wykonuje coś w określonym celu. To bardzo naszych podopiecznych motywuje i pobudza do dalszego rozwoju – podkreśla pani wicedyrektor.

Prawdziwym wyzwaniem dla nauczycieli i opiekunów jest grupa dzieci z zaburzoną komunikacją. – Spośród ponad 180 uczniów naszego ośrodka około 60 nie posługuje się językiem werbalnym, czyli nie mówi. W pracy z takimi dziećmi stosujemy metody porozumiewania się za pomocą specjalnych komunikatorów. Każdy wypracowany system komunikacji z takim dzieckiem jest naszym dużym sukcesem – podkreśla M. Butkowska. Jak podkreśla, praca z takim dzieckiem jest niezwykle trudna i bardzo powolna, jednak każdy sukces przynosi dużo dobra dla dziecka, radość dla rodziców i satysfakcję dla nauczycieli. – Często rozpoczynamy od bardzo prostych komunikatorów poprzez gesty, obrazy lub symbole. Następnie każdemu dziecku tworzy się indywidualną książeczkę komunikatorów, dzięki którym kontakt z nim jest dużo łatwiejszy i można rozpocząć dalszy etap edukacji – dodaje wicedyrektorka.

Profesjonalizm nie wystarczy

Bardzo ważnym elementem jest współpraca ośrodka z rodzicami. – Nasze dzieci mają wspaniałych rodziców. Zawsze podziwiam ich za niesamowitą cierpliwość, wytrwałość i miłość. Staramy się pozyskiwać rodziców do współpracy, gdyż nasza praca musi być kontynuowana w domu – wskazuje pani Butkowska. Dla wielu rodziców pogodzenie się z niepełnosprawnością dziecka już było wielkim wyzwaniem. Jak wspominają niektórzy, wielokrotnie musieli przechodzić przez wiele upokorzeń. – Jedna z mam opowiadała, że pewnego razu lekarka powiedziała jej, że nie musi się aż tak starać wychowywać swojego dziecka, bo i tak będzie tylko „roślinką”. My staramy się nie tylko współpracować z rodzicami, ale i pomagać im w bardzo trudnym zadaniu wychowywania niepełnosprawnego dziecka. Prowadzimy specjalne szkolenia dla rodziców, do ich dyspozycji jest nasz psycholog, aby wspierać ich w trudnych chwilach – dodaje.

Praca w ośrodku wymaga nie tylko profesjonalizmu dydaktycznego, ale przede wszystkim otwartego serca. – Naszym powołaniem jako Caritas jest pomoc potrzebującym. Mam nadzieję, że ten ośrodek wypełnia to zadanie, bo niesie pomoc nie tylko dzieciom, ale także całym rodzinom. A szczęście, uśmiech i sukces dziecka są najlepszą nagrodą za ponoszony trud – podkreśla ks. B. Pitucha. – W takim ośrodku potrzeba najbardziej pedagogiki serca. Bo nie tylko my jesteśmy dla tych dzieci samarytanami, podającymi pomocną dłoń, ale to one są dla nas wielką lekcją w zrozumieniu, na czym polega praktyczne miłosierdzie – podsumowuje Maria Butkowska.

Trudne początki

Łukasz Bąk ze Świniar

Uczęszczam do szkoły w Ośrodku Radość Życia już 12. rok. Można powiedzieć, że spędziłem tutaj całe moje dzieciństwo. Chyba najtrudniejszy był pierwszy rok, gdy zmieniłem szkołę, ale bardzo szybko polubiłem tutaj być. Tutaj przeżywałem swoje sukcesy, porażki i rozczarowania, ale to wszystko mnie wzmacniało i popychało ku większemu wysiłkowi. Obecnie uczę się zawodu, chciałbym być kelnerem. Nie jest to łatwy zawód. Trzeba mieć odpowiednią osobowość i wyćwiczyć charakter, by radzić sobie w różnych sytuacjach. Poznałem wielu kolegów i przyjaciół. Ta szkoła jest dla mnie jak drugi dom.

Anna Jaśkiewicz, nauczyciel

Patrząc z perspektywy dobrych kilkunastu lat mojej pracy w ośrodku, najtrudniej było na początku. Ale każdy rok przynosi nowe wyzwania. Każdego ucznia musimy bardzo dobrze poznać, aby wypracować dla niego odpowiedni tok nauczania. Nie można traktować ich według jakiegoś szablonu. Nie jest  to moja pierwsza praca z dziećmi niepełnosprawnymi, jednak do postawionych tutaj zadań musiałam się odpowiednio dostosować. W tej pracy każdy sukces jest wspólnym zwycięstwem, tutaj szczególnie jest on wypadkową zdolności ucznia, pracy nauczyciela i zaangażowania rodziców. Najpiękniejsze są słowa wdzięczności samych uczniów. Cieszy każdy ich sukces, gdy nauczą się myć naczynia, gdy zrozumieją, że czasem trzeba poprosić o pomoc, gdy sobie z czymś nie radzą. Zdarzają się także porażki, ale one nie deprymują nas, raczej mobilizują do lepszej pracy.

TAGI: