Alternatywa

Agata Puścikowska

GN 14/2016 |

publikacja 31.03.2016 00:15

Umiemy pomóc chorym dzieciom i ich rodzinom? Odnoszę wrażenie, że zbytnio do tego się nie kwapimy...

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Zabijać dzieci nie wolno. Żadnych. Chorych tym bardziej. Po prostu cywilizacja chrześcijańska tym różni się od barbarzyńskich, że musi chronić najsłabszych. I tym ludzie cywilizowani różnią się od barbarzyńców, że potrafią zapewnić opiekę wszystkim potrzebującym pomocy. I uwaga: zarówno chorym dzieciom jeszcze w łonach matek, jak i samym matkom. Matkom, które dowiadują się o chorobie dziecka, a jest to dla nich szok. Matkom, które w tym szoku są pozostawione często same sobie. A nawet jeśli mają wsparcie ojca dziecka, to stykają się ze znieczulicą lekarzy, urzędników, często nawet bliskiej rodziny.

Są przerażone, nie wiedzą, co dalej, nie wyobrażają sobie życia z chorym dzieckiem. Poczucie przerażenia miesza się z buntem: „dlaczego mnie to spotkało”. To są normalne uczucia. Trudno się im dziwić. To emocje wywołane strachem, zawodem, wszechogarniającym bólem. I co dalej? Jak te emocje wyciszyć? Niestety, dalej sprawa wygląda często tak: lekarz informuje kobietę o „możliwości”. Czyli o „prawie do terminacji ciąży”. Mówi wręcz często, że to oszczędzi dziecku cierpienia, bo przecież i tak umrze po porodzie (wada letalna). Jeśli natomiast u dziecka wykrywana jest wada genetyczna, z którą przecież można żyć dziesiątki lat, lekarz również informuje o „prawie do terminacji”.

To skrót pokazujący mechanizm: kobieta przeżywająca dramat od lekarza otrzymuje jedyną „receptę”. Nie tak to powinno wyglądać. Jeszcze w gabinecie lekarskim kobieta musi być otoczona mądrą opieką i wsparciem. Powinna otrzymać wykaz wszystkich miejsc, które świadczą pomoc psychologiczną i materialną. Tak, by jak najszybciej trafiła np. do hospicjum perinatalnego. Takich miejsc w Polsce jest sześć czy siedem. Powinno ich być kilka razy więcej, nie tylko w dużych miastach. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że matka, ale również ojciec dziecka, otoczeni fachową opieką, z większą świadomością i mniejszym lękiem przyjmą chore dziecko. I będzie im łatwiej je pokochać. Choćby na chwilę. W dyskusji na temat tzw. terminacji ciąży brakuje aspektu realnej pomocy rodzicom, którzy czekają na chore dziecko. Brakuje konkretnych pomysłów, by wesprzeć. Brakuje... alternatywy. Czy to oznacza, że nie umiemy stworzyć przyjaznego chorym dzieciom państwa? A może nie chcemy…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.