Gołębia k-rasa

ks. Tomasz Lis


publikacja 24.04.2016 06:00

Nie muszą latać, by zdobywać największe laury pośród ptaków. Ich piękno ukryte jest w piórach, budowie dzioba, a nawet w barwie oka. Tylko najlepsi i najbardziej wytrwali hodowcy mogą wyselekcjonować ptasich championów.


Szymon Żyła ze swoim championem ks. Tomasz Lis /Foto Gość Szymon Żyła ze swoim championem

Kto nie był na wystawie gołębi rasowych, nie zrozumie osób, które poświęcają nieraz całe życie, aby wyhodować idealnego w swojej klasie ptaka. Spacerując pomiędzy klatkami wystawowymi, przeciętny zwiedzający czasami musi się naprawdę dobrze przyjrzeć, by odgadnąć, że prezentowany ptak to gołąb, a nie jakieś opierzone egzotyczne zwierzę. Jedne przypominają sowy, inne przysiadłe kury czy wysmukłe perliczki. Niektóre mają nastroszone pióra, inne całkiem gołe szyje. Jedne mogą pochwalić się dziobami długimi niczym dzięcioły, u innych dzióbek zniwelowany jest niemalże do zera. Zazwyczaj ptasia pasja zaczyna się w młodym wieku i trwa często do późnej starości. Wielu hodowców zamiłowaniem do gołębi zaraża się w rodzinie. Najczęściej dziedziczone jest ono w linii męskiej, choć pośród hodowców nie brakuje pań. 


Dom 


– Zawsze urzekały mnie ptaki, a hodowlę rozpocząłem, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Podpatrywałem, jak gołębiami zajmował się wujek. Pierwszego gołębia otrzymałem jednak od cioci – opowiada z uśmiechem Szymon Żyła, hodowca gołębi rasowych z Daromina. – Aby ten pierwszy gołąb nie umarł z samotności, kolejnego ofiarował mi sąsiad i tak się zaczęła moja dziecięca hodowla. Były to zwykłe gołębie. Potem dopiero przyszedł czas na rasy pocztowe, których hodowlą zajmowałem się blisko 5 lat. Puszczałem je na zawody lotowe. Jednak ciągnęło mnie do tych kolorowych i ciekawych ras. To one od lat są moją pasją, która z sukcesem przechodzi na synów – podkreśla. 
W ich wspólnym rodzinnym gołębniku jest ponad 250 gołębi z kilku ras.

Jak opowiadają, nie jest łatwo zdecydować się na hodowlę konkretnej rasy spośród blisko 300 zarejestrowanych. – Taka decyzja przychodzi z czasem. Ja rozpocząłem od hodowli krymki polskiej, potem były białogłówka gumbińska czy wywrotki. Tych ostatnich jest coraz mniej, są rasą zanikającą. Z czasem jednak moimi wiodącymi rasami stały się garłacze pomorskie, turkoty bucharskie, garłacze z Norwich i garłacze siodłate. Te rasy wymagają naprawdę dużego doświadczenia i wiele zachodu, aby wyselekcjonować pięknego ptaka – dodaje hodowca. 


Pan Jarosław Dąbrowski swoją historię z ptasim hobby rozpoczął blisko 30 lat temu. – Zacząłem od gołębi pocztowych, ale z czasem pochłonęły mnie jednak gołębie ras ozdobnych. Obecnie zajmuję się hodowlą 14 ras, wśród których największe sukcesy odnoszę w rasie olbrzyma rzymskiego, mondajnów, kuraka maltańskiego, strasserów, krymki i czajki toskańskiej – opowiada hodowca.


Zazwyczaj gołębnik kojarzy nam się z jakąś zbitą z kilku desek klatką umieszczoną gdzieś na wysokości, aby gołębie czuły się bezpiecznie. Jednak hodowlany gołębnik to prawdziwy ptasi blok mieszkaniowy, w którym każdy gołąb ma swoje miejsce, oprócz tego są pomieszczenia do lęgów, wychowu młodych i zabezpieczone woliery, gdzie ptaki mogą wyjść na spacer na świeżym powietrzu. – Aby hodować gołębie, nie wystarczy kupić dwa ptaszki, ale trzeba im także zapewnić dogodne warunki do życia, rozmnażania i wypierzenia, dopiero wtedy możemy oczekiwać na hodowlany sukces. Gołębie to bardzo delikatne ptaki, wymagają odpowiedniej troski i wygodnego gołębiego domu – podkreśla Szymon Żyła. 


Droga do sukcesu 


Pokazując swoje najpiękniejsze ptaki, pan Szymon podkreśla, że wyhodowanie takich okazów to często kilkuletni trud selekcji i dbania o kolejne gołębie pokolenia. – Wielu hodowców myśli, że jeśli kupi dwa piękne ptaki, to otrzyma od nich dobre potomstwo. Nie zawsze jest to takie proste. Jeśli choć trochę znamy się na genetyce, to wiemy, że nie dziedziczy się tylko bezpośrednio po rodzicach. Czasami pewne cechy dają o sobie znać dopiero w kolejnych pokoleniach. Często bywa i tak, że po dwóch średnich egzemplarzach o dobrym pochodzeniu można uzyskać wspaniałe wystawowe potomstwo, a te ptaki, które zdobywają medale, mogą nie przekazywać dobrze genów w bezpośrednim potomstwie – opowiada hodowca.

Zanim jednak ptak trafi na wystawę, hodowca musi uzbroić się w cierpliwość. – Hodowla uczy wielkiej pokory w stosunku do matki natury. O takiego rasowego gołębia trzeba dbać już od jajeczka. Trzeba na niego dmuchać i chuchać od pisklęcia. Już w gnieździe widać, ile będzie warta konkretna sztuka. Czy będzie to gołąb wystawowy, czy zostanie w rodzimej hodowli, czy też trafi do sprzedaży lub na wymianę. Zdarza się i tak, że posiadając jakąś wadę rasową, gołąb nie nadaje się do dalszej hodowli – tłumaczy pan Szymon. Ptasia rodzina wymaga także nieustannej troski. Gołębie systematycznie są szczepione przeciw chorobom, odrobaczane i chronione przed pasożytami. Mało tego – aby dochować się potomstwa od niektórych gołębich ras, trzeba zapewnić im rodzinę zastępczą, która wysiedzi jajka i wychowa pisklęta.

– Niektóre rasy mają takie cechy budowy, które powodują, że trudno im inkubować jaja i wychować młode, dlatego używamy tzw. gołębich mamek, czyli innych gołębi, które zajmują się wychowaniem piskląt. Tak jest u ras łapciastych, czyli mających pióra na łapkach, którym trudno wysiadywać jaja, lub u ras krótkodziobych, które mają trudności w wykarmieniu młodych – wyjaśnia pan Szymon. O sukcesie decyduje także dobór gołębich par przed sezonem lęgowym. – Niektóre pary pozostają ze sobą przez całe życie, gdy wydają dobre i piękne potomstwo. Inne co roku łączymy w nowe pary, mając nadzieję na wyselekcjonowanie coraz piękniejszych ptaków – dodaje pan Jarosław Dąbrowski. 


Piękno i uroda


Praca hodowcy wymaga także perfekcyjnej znajomości cech konkretnej rasy, jej wyglądu, ułożenia ciała, kolorystyki piór, a nawet oczu. Oglądając poszczególne rasy, można się zastanawiać, czy ten ptak przypomina jeszcze gołębia, czy raczej podobny jest do sowy, kury czy jakiegoś egzotycznego ptaka. – Każda rasa ma swój wzorzec. To prawda – niektóre mają tak wyeksponowane pewne cechy, że trzeba się dobrze przyjrzeć, czy to na pewno gołąb. Jednak każdy hodowca, aby osiągnąć sukces, musi znać cechy hodowanej przez siebie rasy i dążyć do wyselekcjonowania gołębia najbardziej zbliżonego do wzorca. U jednych ras liczy się barwa upierzenia, u innych najbardziej podkreślaną cechą jest kształt i wielkość dzioba, u innych budowa ciała czy wysokość nogi. Każda cecha w ocenie sędziów jest brana pod uwagę – wylicza pan Szymon Żyła.

Pokazując turkota bucharskiego, podkreśla, że u niego liczy się wygląd przedniego czuba, który musi się łączyć z tym tylnym, do tego dochodzi upierzenie nóg i kształt gołębia. U garłacza pomorskiego zaś oceniana jest wielkość nogi, ułożenie pleców, a nawet obwódka oka, u mewek – kształt krótkiego dzioba, obwódka oka i barwa upierzenia. 
Zanim gołąb trafi na wystawę, przechodzi odpowiednie przygotowanie. – To wygląda jak przygotowanie modelki przed wyjściem na pokaz mody. My także kilka dni przed wystawą myjemy im piórka i nogi, czyścimy skrzydła, przycinamy pazurki. Gdy jest to konieczne, niektóre piórka są przycinane a inne układane w odpowiednie kształty. Kiedy rozpoczyna się sezon wystawowy, ptasie modele otrzymują także specjalną karmę, aby dobrze wyglądały i prezentowały się na pokazach – tłumaczy hodowca.

Oczywiście na wystawę trafiają te najpiękniejsze, które stanowią o jakości całej hodowli. – Niejednokrotnie sędziowie strzygą nam, hodowcom, piórka podczas oceny naszych ptaków. Pokazują, czego jeszcze brakuje do pełni wzorca. Tylko te najpiękniejsze zdobywają puchary, medale, wyróżnienia i są chwałą hodowcy – podkreśla pan Jarosław.

Jego ptaki zdobyły już niejeden puchar. W kolekcji ma championów z wystaw regionalnych i krajowych. Najbardziej dumny jest z tych, które zdobyły tytuły mistrzów Polski. – Niektóre z nich nie są absolutnie na sprzedaż, to one stanowią o tym, że mogę w danej rasie stanowić krajową czołówkę. Cieszy to, że synowie także pochłonięci są tą pasją, staje się ona – można powiedzieć – rodzinną tradycją – podkreśla Jarosław Dąbrowski.

TAGI: