Skradziono antyaborcyjną wystawę

Jędrzej Rams

publikacja 10.05.2016 13:47

Prolajferzy tłumaczą, skąd bierze się agresja przeciwko obrońcom życia.

Skradziono antyaborcyjną wystawę Mateusz Maciejewski Wystawa musiała komuś przeszkadzać do tego stopnia, że jedynym wyjściem dla niego była jej kradzież

Do zdarzenia doszło zaledwie dwa dni po postawieniu tej instalacji. Dzięki przychylności ks. Mariana Ziei, proboszcza parafii pw. św. Joachima i Anny w Legnicy, wystawa antyaborcyjna została powieszona wieczorem w sobotę 7 maja. 9 maja okazało się, że plakaty o wymiarach ok. 185x270cm nie zostały pocięte, zalane farbą czy rozerwane, jak miało to miejsce w innych miastach kraju, lecz zniknęły całkowicie.

Wszystkie plastikowe zapinki zostały porozcinane, a banery zniknęły. Od razu zgłoszono to na Policję. Funkcjonariusze mają nadzieję na znalezienie sprawców, ponieważ od niedawna funkcjonuje w mieście nowy monitoring skrzyżowań. To skrzyżowanie należy do najbardziej ruchliwych w mieście, bo po pierwsze biegnie tędy główna arteria wjazdowa do miasta od strony Jawora i autostrady A4, a po drugie znajduje się przy największym legnickim centrum handlowym. Dziennie kościół mija więc kilkadziesiąt tysięcy osób.

Wartość ukradzionych 9 banerów oszacowano na 1700 zł. - Ale nie o same koszty tu chodzi - mówi Mateusz Maciejewski z fundacji Pro - Prawo do Życia. Wolontariusz wystawy zwraca uwagę na bardzo mocne oddziaływanie społeczne banerów.

Skradziono antyaborcyjną wystawę   Jędrzej Rams /Foto Gość Mateusz i Urszula Maciejewscy zapowiadają kolejne wystawy - Przy wcześniejszych wystawach w innych parafiach w Legnicy do wolontariuszy bezpośrednio i pośrednio dochodziły głosy sprzeciwu wobec akcji uświadamiania społeczeństwa i odkłamywania prawdy o procederze uśmiercania dzieci w łonach matek w polskich szpitalach i klinikach ze składek każdego z nas. Na Facebooku jedna grupa wręcz obelżywie wypowiadała się na temat wystaw fundacji w mieście i żądała jej całkowitej likwidacji - mówi Mateusz Maciejewski.

Ks. Janusz Wilk, organizator m.in. legnickiego Marszu dla Życia, mówi, że badania pokazują, iż częściej o zmianie postawy w sprawie aborcji decyduje taka negatywna wystawa niż pozytywna promocja życia.

- My podczas Marszu dla Życia czy podczas ogólnopolskiego Rajdu dla Życia stawiamy na przekaz pozytywny. Ale fakty mówią za siebie. Myślę, że gniew, agresja słowna kierowana w kierunku wystawy czy też przeciwko obrońcom życia bierze się z prostej przyczyny. Człowiek, który zobaczy okropieństwo mordowania dziecka w łonie matki, a który do tej pory popierał piękne słowa: "aborcja", "prawo do wyboru", nagle widzi, za czym był, co popierał. I tutaj rodzi się w nim wstyd, agresja, gniew i kieruje je w kierunku wystawy - mówi ks. Janusz Wilk.

Wcześniej wystawa była m.in. w parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego na os. Piekary oraz w parafii pw. św. Tadeusza Apostoła. W obu przypadkach proboszczowie byli atakowani bardzo licznymi telefonami i osobiście, przez przechodniów i parafian, którzy domagali się usunięcia drastycznych banerów z powodu rzekomo straszliwego oddziaływania na dzieci. Na te zarzuty wolontariusze mają jedną odpowiedź:

- Jest opinia psychologa, która mówi wprost, że małe dzieci nie rozumieją tej wystawy i po prostu, widząc ją, nudzą się. Dlatego uważam, że powoływanie się na wrażliwość dziecka jest po prostu nieodpowiednią reakcją rodziców. Dzieci po prostu przejmują w tym wieku reakcje rodziców jako własne - mówi Urszula Maciejewska.