Krzyżok, klapok, c’est la vie

Agata Combik

publikacja 20.05.2016 06:00

Nawet jeśli niewiele widzisz, gdy uchwycisz mocno dłoń przyjaciela i dasz się porwać melodii, nie upadniesz. I zatańczysz! Choćby najtrudniejszy taniec.

Pierwsze kroki najmłodszych tancerzy. Agata Combik /Foto Gość Pierwsze kroki najmłodszych tancerzy.

Najpierw na parkiet wychodzą najmłodsi, pierwszoklasiści w białych koszulkach. Nieśmiałość maluchów znika, gdy rozlega się skoczna muzyka. Dzieci razem ze swoją wychowawczynią klaszczą i podskakują w serbskim tańcu o nazwie pljeska vac. Po chwili pojawiają się gimnazjaliści, którzy wykonują swojskiego klapoka, uczniowie z zaprzyjaźnionej szkoły i… nauczyciele, witani gromkimi brawami. Kwieciste sukienki i szale łopoczą za roztańczonymi belframi. V Święto Tańca w Dolnośląskim Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 13 dla Niewidomych i Słabowidzących we Wrocławiu to czas szalonej zabawy. Ale w ośrodku przy ul. Kamiennogórskiej tańczy się nie tylko od święta.

Między ułamkami a parkietem

Czy rzędy cyfr i znaków ułożonych w rozmaite działania nie przypominają korowodów tancerzy wirujących zgodnie z regułami gry, a figury geometryczne – figur tanecznych? Tak czy inaczej w życiu pani Katarzyny Chorodeńskiej pasje matematyczna i taneczna świetnie się ze sobą łączą. Oprócz matematyki, której uczy, jej pasją jest właśnie taniec. – Chyba dla równowagi – uśmiecha się. – Większość rzeczy, które przekazuje nauczyciel poza lekcjami swoim wychowankom, bierze się z jego prywatnych zainteresowań. Tak też było ze mną. Przygodę z tańcem zaczęłam kilkanaście lat temu. W pewnym momencie pojawiła się myśl: a może by spróbować potańczyć z moimi niewidomymi czy niedowidzącymi uczniami? Załapali bakcyla w sposób przerastający moje oczekiwania! Pani Kasia podchodzi do tematu szkolnych pląsów bardzo profesjonalnie. Sama raz w tygodniu szkoli się w tej dziedzinie pod okiem instruktorki, bierze udział w kursach weekendowych. – Po 5 godzin dziennie tańczymy, szkolimy się tematycznie – wyjaśnia. – W szkole zajmujemy się razem tańcem od 8 lat. Raz w tygodniu odbywają się warsztaty taneczne dla grupy gimnazjalistów, poza tym moje klasy tańczą ze mną m.in. na lekcjach wychowawczych; okazją do ruszenia na parkiet są różne szkolne uroczystości, Dzień Świętego Patryka, Światowy Dzień Walki z Otyłością czy Międzynarodowy Dzień Tańca. Młodzież tańczyła kiedyś nawet podczas rekolekcji. Bywa, że „pląsamy” na przerwie, na dworze, pomiędzy szkolnymi budynkami. Święto Tańca to taki finał pracy z całego roku, zaprezentowanie jej efektów przed wszystkimi pracownikami szkoły, gośćmi.

Lekcje kroków i zaufania

Katarzyna Chorodeńska tłumaczy, że w pracy z dziećmi skupia się na tańcach integracyjnych. – Trzymając się za ręce, także osoby słabowidzące i niewidome mają szansę włączyć się do tańca – wyjaśnia. W jaki sposób poznają kroki, skoro nie mogą dokładnie widzieć nauczycielki? – Muszą zaufać osobom, które są obok, muszą ufać też mnie – nabrać przekonania, że moje instrukcje i opisy kroków będą takie, że dadzą radę, nie uderzą o coś, nie wpadną na kogoś, nie zostaną z boku... Najważniejsza jest dobra instrukcja słowna, to podstawa. Dziewczynki często łapią mnie za biodra, barki, wyczuwają ruchy i… same od razu wiedzą, co mają zrobić z nogami. To niebywałe. Chłopców najczęściej uczę za pomocą rąk kładzionych na blacie ławki szkolnej. Trenujemy najpierw na rękach, a potem przy tych samych komunikatach wykonują podobne ruchy nogami. Metoda się sprawdza. Na V Święcie Tańca można było zobaczyć dużo tańców z Serbii czy Polski. Na co dzień czerpią z tradycji najróżniejszych narodów. – Wykonujemy oprócz polskich tańce bałkańskie, niemieckie, francuskie, rosyjskie, irlandzkie, szkockie… Tańczymy, co się da – mówi K. Chorodeńska. Podczas Święta Tańca zaprezentowane zostały m.in. klapok (z prawdziwym „klapaniem”), krzyżok (radomski taniec tańczony w pierwszej części na planie krzyża), serbski taniec o nazwie opsa. Nauczyciele zatańczyli polską „marynę” i „Savila se bela loza” (ze słowami o wijącej się winorośli i parze zakochanych), a goście, uczniowie klasy III z SP nr 21, wykonali piękny „Taniec pijarski” do utworu „Kiedy umrę, kochanie”, oraz, jako wisienkę na torcie, „C’est la vie”. Podczas tego ostatniego uformował się radosny taneczny wąż, który porwał z miejsc także część widowni. Przy takich dźwiękach trudno usiedzieć na miejscu! „Kiedy umrę, kochanie, gdy się ze słońcem rozstanę (…) Czy mnie wtedy przygarniesz, ramionami ogarniesz, naprawisz, co popsuł los okrutny?” Tekst Haliny Poświatowskiej z muzyką Janusza Radka – choć pełen smutku – ma w sobie piękno, które dzieci wyraźnie oczarowuje. – Zwykle kochają tańce dynamiczne, często z dalekich stron (choć lubią i krzyżoka, przy którym wręcz fruwają). Jednak te wyciszone, refleksyjne i sentymentalne również chętnie tańczą – tłumaczy pani Kasia. Dodaje, że wśród ulubionych jest spekerina (ze współczesną choreografią), ale numer jeden to – obecnie chyba wszędzie święcąca triumfy – popularna belgijka.

Siła wspólnych pląsów

– W tamtym roku doszedłem do tej szkoły i taniec mnie zafascynował! – mówi Filip z II klasy gimnazjum, miłośnik m.in. pełnego werwy tańca o egzotycznie brzmiącej nazwie drumul dracului. – Pani Kasia potrafi bardzo dobrze nas wszystkiego nauczyć. W 5 minut jestem w stanie załapać kroki, choreografię. Jego koleżanka Milena w ośrodku przy ul. Kamiennogórskiej uczy się od zerówki, tańczyć zaczęła w VI klasie. – Miłością do tańca zaraziła mnie, podobnie jak Filipa, pani Chorodeńska. Bardzo lubię tańce polskie – fascynuje mnie na przykład od zawsze uroczysty, dostojny polonez, ale kocham również te współczesne – wyjaśnia. – Mamy dużo okazji, by zaprezentować nasze umiejętności, jeździmy na różne występy, w maju na przykład wybieramy się do Trzebnicy. Milena i Filip podkreślają, że wspólny taniec buduje przyjaźń, wspólnotę. Razem jest łatwiej podjąć takie wyzwania. Oboje zresztą są również uzdolnieni wokalnie. – Na pewno nauka tańca w szkole dla niewidomych to wyzwanie. U nas to się udaje. Mamy poczucie, że niepełnosprawność, wady wzroku w ogóle nas nie ograniczają – mówią. Okazuje się, że pląsy mają wpływ także na zgłębianie – nie zawsze przecież lubianej – królowej nauk. Poprzez panią Katarzynę jakoś ten przedmiot splótł się z muzyką i radosnymi podskokami. – Przez całą podstawówkę nienawidziłam matematyki, w gimnazjum, choć może nie jestem matematycznym geniuszem, polubiłam ją – mówi Milena. – Czasem na matematyce wychodzimy na króciutko, chwilę potańczymy jakiś znany taniec i… od razu lepiej nam się uczy. To podobno bardzo dobrze wpływa na mózg. – Nasza szkoła jest roztańczona, ale i rozśpiewana. Po Święcie Tańca w maju mamy również Święto Muzyki – mówi Barbara Włosiniak, ucząca tego przedmiotu w DSOSW nr 13. Jako jedna z wielu nauczycieli wirowała na szkolnym parkiecie. – To są formy aktywizacji młodzieży, ale też świetna rehabilitacja – przez muzykę, ruch, ćwiczenie koordynacji. Taka aktywność wpływa na ogólny rozwój młodzieży, tym bardziej niewidomej, niedowidzącej. – W maju jedziemy jeszcze na występ do Trzebnicy. Odbędzie się tam barwny przemarsz z okazji Międzynarodowego Dnia Inwalidy i my także wystąpimy z pokazem tańców – mówi pani Katarzyna. – Dzieci mają mnóstwo pomysłów, co zaprezentować, nie mogą się już doczekać. Kiedy patrzę na nich, wiem, że warto.