Akumulatory

Agata Puścikowska

GN 24/2016 |

publikacja 09.06.2016 00:00

Co komu potrzebne, wie on sam. I basta. Więc niech potrzebujący rekolekcji jeździ na rekolekcje. A potrzebujący SPA – do SPA.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Jak działają te samochodowe, niestety nie mam pojęcia. Widzę jedynie skutki, gdy się wyczerpią. Więc wyboru nie ma: trzeba dbać, żeby się nie rozładowały. Bo gdy padną, to klops. I dalej nie pojedziesz. Choćby i paliwo było, i chęci kierowcy. Nie pojedziesz i już. Trzeba ładować.

To trochę jak w życiu. Jeździsz, latasz, działasz, pracujesz, wychowujesz (niepotrzebne skreślić). Aż do czasu. Bo w pewnym momencie nasze wewnętrzne, psychofizyczne albo i duchowe akumulatory mówią: stop. No dalej nie pojedziesz. Choćby i paliwo było nawet, nie mówiąc już o dobrych chęciach. Czy też zwykłej konieczności, która często nas nakręca lepiej niż najlepsze paliwo

I co wtedy? Ano trzeba akumulatory podładować. Chyba każdy, no, może większość z nas, ma własne metody. W zależności od sytuacji, preferencji, życiowych zakrętów i gustu. Od ładowania akumulatorów duchowych w czasie pielgrzymek, dni skupienia czy rekolekcji. Przez takie zwykłe podładowywania: dobrą książkę, spotkanie z przyjaciółmi, wycieczkę do lasu. Po ładowania zupełnie fizyczne, acz potrzebne: wyjazd w góry czy do babci na wieś. I nie mówić mi proszę, że któreś z wymienionych „ładowań” lepsze od drugich. Są po prostu inne. Inne, potrzebne różnym ludziom, w różnych sytuacjach życiowych.

Niezbyt fajne jest wyśmiewanie tego czy owego, bo „jeździ do SPA” (jak może, to niech jeździ) „zamiast na rekolekcje”. Podobnie strasznie nieprzyjemne, wręcz niedorzeczne jest obśmiewanie „tej, co jeździ na rekolekcje, zamiast o siebie zadbać”. Co komu potrzebne, wie on sam. I basta. Więc niech potrzebujący rekolekcji jeździ na rekolekcje. A potrzebujący SPA – do SPA. Podobno nawet, gdzieniegdzie, można oba akumulatory połączyć. Ja się osobiście nie spotkałam. W sumie ciekawa byłaby taka opcja. Potencjalnie mająca wielu zwolenników czy zwolenniczek.

Tak czy siak, obojętnie jaki rodzaj ładowania akumulatorów wybierzemy, warto podejść do tego jak do ważnego zadania: ładowanie jest nam potrzebne. Przyda się na długo, umożliwia dłuższe i sprawne działanie. Jazdę w dobrym kierunku. Więc nie róbmy tego ładowania na łapu-capu, tak by tylko na krótką podróż starczyło

No i oczywiście czasem te nasze akumulatory należy wymienić. Ale to już temat na zupełnie inny, choć pewnie bardziej skomplikowany, felieton.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.