Mama lwica

Agata Puścikowska

GN 26/2016 |

publikacja 23.06.2016 00:00

Każda matka jest jak lwica broniąca swojego lwiątka..

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

W Stanach Zjednoczonych puma płowa zaatakowała pięciolatka. Po prostu rzuciła się na dziecko z jasnym, dramatycznym zamiarem. Na ratunek synkowi, jak... lwica, rzuciła się matka chłopca. Jak mówią świadkowie, niemal wyjęła głowę dziecka z paszczy pumy. Ratując mu życie, sama została poraniona. Wygrała.

Opis jak z nierzeczywistego filmu grozy, a prawdziwy. I w tym momencie pewnie niejedna mama westchnęła: „Ale dzielna kobieta! Podziwiam”. Zapominając, jak to sama, choć nie z pumą, walczyła o swoje dziecko.

Najpierw gdy miało miesiąc. I kolki takie, że pół miejscowości słyszało. Płakała matka lwica razem z oseskiem po nocach. Długo. I równie rzewnie. Znosiła do domu wszelkie kropelki przeciw kolkom, które niewiele pomagały... Aż w końcu przeszła na „dietę antykolkową”, która oczywiście... też nic nie dała. W końcu dziecko podrosło, a kolka minęła sama. Więc zaczęło się ząbkowanie. A potem dwulatek rozpoczynał trudną lekcję samodzielności. Rykami i rzucaniem się na podłodze w sklepie. Trzeba było, jak ta lwica, chronić potomka od usłużnych komentarzy gapiów: „Taki niegrzeczny, to ja go zabiorę”. Albo: „No niechże pani nie znęca się nad dzieckiem i kupi mu lizaka”. Matka lwica czasem nawet warknęła złowrogo.

A gdy był sześciolatkiem i dostawał regularnie w nos, dopóki mama nie zrobiła z tym porządku? Nie pomogły rozmowy z panią w przedszkolu, nie pomogły groźby i prośby. Mama pomogła.

Potem bunt nastolatka. I znów walka matki – lwicy. O dobre towarzystwo, sensowne oceny, czasem walka matki z... dorastającym lwiątkiem. Bo lwiątko właśnie, które chociaż całkiem sprawnie i pięknie się rozwijało, opanowane hormonem – zaczęło mocno coś brykać. I w końcu dorosłość. Wcale nie taka spokojna, wcale nie taka lekka, jak się może wydawać młodym matkom lwicom. Dorosłość młodego lwa może być również dla dojrzałej matki lwicy sporym wyzwaniem. Choć pewnie to zupełnie inny już temat...

Przekonałam Was, drogie mamy? Że każda jest lwicą? Od narodzin lwiątka aż po dorosłość. I przykład konkretnego bohaterstwa z USA to historia tylko jednej z nas, matek. Historia, która wydarzyła się w konkretnych okolicznościach, miejscu i czasie. Tymczasem na co dzień wszystkie doświadczamy sytuacji, w których nasz macierzyński instynkt działa. I niezależnie od sytuacji rzucamy się na pumy nasze powszednie. Z pazurami lub bez.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.