Bądź wola Twoja

Maciej Rajfur

publikacja 03.07.2016 05:00

Ludzie kupują samochody, żeby nie musieć poruszać się pieszo. On sprzedał samochód, aby móc na własnych nogach przebiec 2944 kilometry.

– Poniosę także ze sobą modlitwę za wszystkich ludzi, którzy pomogli mi w realizacji mojego projektu. Na pewno wspomnę o nich przed Matką Bożą. Myślę,  że będzie to długa litania  – uśmiecha się Jacek. Maciej Rajfur /Foto Gość – Poniosę także ze sobą modlitwę za wszystkich ludzi, którzy pomogli mi w realizacji mojego projektu. Na pewno wspomnę o nich przed Matką Bożą. Myślę, że będzie to długa litania – uśmiecha się Jacek.

Pomysł zrodził się we wrześniu ubiegłego roku po nieudanym ultramaratonie, podczas którego nabawił się kontuzji. Pomyślał wówczas, że chce połączyć sport ze swoją sferą duchową i ofiarować coś od siebie Panu Bogu. Postanowił dać jedną z najcenniejszych rzeczy w swoim życiu – pasję. Religia jest dla niego bardzo ważna, sport także. – Moim zdaniem jedno bez drugiego nie istnieje. Bez wiary w Boga nie ma sportowych sukcesów – mówi Jacek Zapotoczny. 30 czerwca wyruszy z Oławy w podróż, a raczej bieg swojego życia – do Matki Bożej Fatimskiej w Portugalii.

Niezbędne minimum – pięć par butów

Mężczyzna planuje przebiec dziennie ponad 70 kilometrów drogami o mniejszym natężeniu ruchu. Trasę opracował na 45 dni. – Wszystko zweryfikują moje nogi. Cały czas jestem w kontakcie z fizjoterapeutą. Każdy dzień dzielę na 4–5 odcinków oraz czas na regenerację i posiłki – opowiada. Przygotowania do swojej misji rozpoczął już we wrześniu. Trenuje 10–12 godzin w tygodniu, prawie codziennie. – Będę ciągnął za sobą jedyny w swoim rodzaju trójkołowy wózek mieszkalny, który specjalnie dla mnie wykonała firma zajmująca się obróbką metali. Waży 40 kg, do tego ok. 25 kg potrzebnego sprzętu, apteczka, namiot, zapas jedzenia na kilka dni i napoje – tłumaczy Jacek Zapotoczny. Właśnie żywność i woda stanowią największy koszt dla biegacza. Pochłoną ok. 3,5 tys. zł. – Sprzedałem samochód, żeby mieć na to fundusze. Wiedziałem, co robię, i nie wahałem się – mówi. 28-latek nie chciał od nikogo pieniędzy, ale cieszy się, gdy ktoś wspiera go np. potrzebnym sprzętem, a robią to lokalne firmy oławskie, które kupiły dla biegacza odzież techniczną, wózek oraz trzy pary butów. – Muszę i tak jeszcze wziąć dwie swoje pary, bo są niezbędne – dodaje. W projekt zaangażował się burmistrz Oławy. Poparł pomysł Jacka i razem z wydziałem promocji miasta kupił potrzebne mapy oraz część ubrań.

Bieganie kształtuje

Mówiąc o swojej pasji, od razu zaznacza, że bieganie ukształtowało i wciąż kształtuje jego charakter. – Realizuję swoje marzenie. Chcę walczyć ze zwątpieniem i zmęczeniem. Będę się codziennie modlić, rozmawiać z Bogiem. Biorę ze sobą różaniec – opowiada sportowiec. Jego zdaniem talent i trening to jedno, ale bez wiary w Boga nie osiągnie się zamierzonego celu. – Robię, co mogę. Wszystko oddaję w ręce Boga – kwituje. Swoim pomysłem pragnie także zachęcić lokalną społeczność z Oławy i okolic do uprawiania sportu i spełniania marzeń. Trenuje od 5 lat. Start w zawodach poprzedza zawsze znakiem krzyża i modlitwą. – Modlę się nawet podczas biegu w formie dialogu wewnętrznego z Bogiem – tłumaczy. W życiu kieruje się maksymą: „Sport narzędziem wygrywania w każdej dziedzinie życia”. Natomiast w podróż do Fatimy mocno wziął sobie do serca słowa Jezusa z Modlitwy Pańskiej: „Bądź wola Twoja”.

Wrócić silniejszym

Z Oławy wybiegnie 30 czerwca. Wtedy zaczyna mu się w pracy trzymiesięczny urlop. – Liczę się z tym, że może przydarzyć się coś niespodziewanego, co opóźni podróż. Cokolwiek stanie się z moim zdrowiem czy z wózkiem, i tak dotrę do Fatimy, choćby autostopem – stwierdza Jacek Zapotoczny. Za patronkę obrał sobie św. Ritę. Ks. Andrzej Godyń z parafii pw. Chrystusa Króla we Wrocławiu ufundował Jackowi obrazki ze znaną świętą. Znajduje się na nich modlitwa w językach krajów, przez które przebiegnie Polak (Czechy, Niemcy Francja i Hiszpania). – Będę je rozdawał ludziom, którzy pomogą mi w mojej podróży, udzielą jakiegokolwiek wsparcia – mówi 28-latek. Czego się spodziewa po osiągnięciu upragnione celu? – Nie myślę o tym, co będzie, gdy stanę w Fatimie. Nie mam żadnych oczekiwań. Chodzi o samą drogę, która jest symbolem. O to, żeby się nie poddawać, żeby wrócić silniejszym. Chcę się utwierdzać w wierze, biegnąc do Maryi – tłumaczy oławianin.

TAGI: