Pisz, aby zapamiętać

Wojciech Ostrowski

publikacja 08.08.2016 06:00

Czy nie byłoby dobrze, gdyby wróciła moda na pisanie pamiętników i prowadzenie albumów? Przecież cyfrowa pamięć i nośniki pamięci mogą nie wystarczyć, aby ocalić obrazy i emocje, wzruszenie i świadectwo...

Tadeusz Łada, pisząc wspomnienia, zwraca uwagę, że w jego utworach najważniejsi są ludzie. Stara się  też utrwalić obraz rodzinnej wsi Leszno k. Przasnysza, który zapamiętał sprzed lat. Wojciech Ostrowski Tadeusz Łada, pisząc wspomnienia, zwraca uwagę, że w jego utworach najważniejsi są ludzie. Stara się też utrwalić obraz rodzinnej wsi Leszno k. Przasnysza, który zapamiętał sprzed lat.

Na szczęście nie brakuje ludzi, których łączy pisarska pasja. Co dziś ich skłania, aby sięgnąć po pióro? Z pewnością zachętą do tego są różne konkursy literackie ogłaszane w naszym regionie. O jednym z nich, ogłoszonym w Przasnyszu, pisaliśmy niedawno w „Gościu Płockim”. W przesłanych na konkurs utworach bardzo widoczne było pragnienie utrwalenia i przekazania innym sylwetek ludzi, których dziś już nie ma, dawnych zwyczajów i tradycji oraz wydarzeń z przeszłości, zachowanych przede wszystkim w rodzinnych wspomnieniach.

W utworze Agnieszki Leszczyńskiej z Rostkowa „Powrót taty – Jak Franek z niewoli do domu wracał” odżywają wojenne przeżycia jednego z członków rodziny, które poznała z opowieści jego syna. – Niestety, jego barwnej opowieści tekst ten nie oddaje nawet w połowie. Żywe słowo ma przewagę nad pisanym, ale jest też bardziej ulotne. Dlatego postanowiłam poznać i zapisać tę rodzinną historię – wyjaśnia autorka. Bohater jej opowiadania przedostał się na Mazowsze z miejsca pracy przymusowej w głębi Niemiec, większość drogi pokonując pociągiem.

Zwraca uwagę utwór „Odpust w Rostkowie”, w którym odnajdujemy pełną emocji relację z obchodów 400. rocznicy śmierci św. Stanisława Kostki 20 sierpnia 1967 r., w których uczestniczyli prymas Stefan Wyszyński i kardynał Karol Wojtyła. Autor miał wtedy niespełna 20 lat. To było jedno z ważniejszych wydarzeń w powojennej historii diecezji płockiej. Z opowieści wyłaniają się najpierw niekończące się tłumy wiernych, którzy mimo padającego wciąż deszczu pieszo, furmankami i samochodami zdążali do sanktuarium. „Ludzi wciąż przybywało” – pisze Tadeusz Łada. – „To nie był zwykły odpust, wyczuwało się dziwną, doniosłą atmosferę. Rozpoczęła się Msza. Ludzie szeptali: »Zobacz – to kardynał Stefan Wyszyński, a ten obok też kardynał, to Karol Wojtyła«.

O kardynale Wyszyńskim to mamusia nam często opowiadała, że cierpiał za Polskę i Polaków, że był więziony. To Matka Boska dała mu tyle sił i woli, że wszystko wytrzymał, chociaż miał problemy ze zdrowiem. Karol Wojtyła dla mnie był nowy, a u nas mało znany. Po kilku minutach Mszy św. wyszło słońce, zrobiło się jasno i ciepło. Ludzie wpatrzeni w Kardynała, który podkreślił, że »nawet niebiosa nam sprzyjają«, jakby zapomnieli, że są przemoczeni, a pod nogami mają grząską murawę. Słuchali, co mówił. Nie pamiętam, o czym było kazanie, ale gdzieś w głowie utrwaliło mi się przekonanie, że zawsze trzeba wierzyć w moc Boga i matczyne serce Najświętszej Panienki, która zabrała św. Stanisława do nieba – tak myślę i dziś. Karol Wojtyła swoim aksamitnym, miłym głosem podkreślał, że trzymając się wszyscy Boga, nie zginiemy, że my jako »naród« jesteśmy Matce Bożej bardzo bliscy”. W pamięci Tadeusza Łady utrwali się uśmiech i gest ręki kardynała, który później często powtarzał jako papież.

Dobrze zapamiętał też wspaniałą procesję. „Procesja, jakiej nigdy nie widziałem i pewnie nie będę widział, przechodziła z monstrancją, a ludzie klękali ze łzami w oczach. Procesja prowadzona przez kardynała Wyszyńskiego była blisko nas i wtedy usłyszałem głos swojej matki, która jako pierwsza zaczęła wołać: »Niech żyje, niech żyje!«, a ludzie podchwycili ten okrzyk i głośno skandowali te słowa. Byłem trochę zmieszany i zdziwiony, ale kardynał Wyszyński skinięciem głowy jakby akceptował te okrzyki – zrozumiałem, że tak trzeba. Ja w tym momencie również zrozumiałem, jaka odwaga i wiara jest w mojej matce. Byłem dumny i szczęśliwy” – wyznaje autor.

Zakończyła się peregrynacja obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, a teraz wyjeżdża młodzież na Światowe Dni Młodzieży do Krakowa. Co z tych wydarzeń zapisze się w świadomości i pamięci, co zapamiętają parafialne kroniki i co znajdzie się w naszych osobistych zapiskach?