Dwa młodzieżowe światy

Agata Puścikowska

publikacja 28.07.2016 00:00

Największym darem i powołaniem tej ŚDM-owej młodzieży jest świadectwo i wyjście do tych, którym ideały „kościółkowe” wydają się śmieszne lub niedzisiejsze.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Zmojego okna, tym razem pociągowego, oglądałam dwa światy. Strefy takie. Chodzi o grupy młodzieży, które wakacyjną porą przemierzają Polskę wzdłuż i wszerz. Widok następujący na dworcu dużego miasta. Strefa pierwsza. Grupki młodzieży zmierzającej na wydarzenia ŚDM. Kolorowej, roześmianej, rozśpiewanej. Takiej na luzie stonowanym, bez przegięć. Zwykli młodzi ludzie. Czy wyjazd na ŚDM był dla nich jakimś wyjątkiem w życiorysie, czy też ideały Światowych Dni Młodzieży są im naprawdę bardzo bliskie i starają się nimi żyć? I druga grupka. Strefa druga. Młode dziewczyny jadą nad morze „uchlać się” oraz „wybawić na całego”. Planów względem młodzieży męskiej, choć wypowiadanych na głos bez żenady, nie będę cytować. Młodzież męska również nastawiona na „zabawę”, rozumianą jako męsko-damskie kontakty i piwo. Albo odwrotnie.

Świat ŚDM-owy i świat „zwyczajny”, spoglądały na siebie niepewnie. Ukradkiem. Z boku. Jakby nie wierząc, że „oni tacy są”, ci drudzy. Dziwni – myślała chyba strefa druga, bo „kościółkowi”. Dziwni – oceniała strefa pierwsza, bo „tacy światowi i wyzwoleni”. Strefy więc oglądały się wzajemnie, wzruszały ramionami i raczej świadomie obchodziły szerokim łukiem. Szkoda, bo ŚDM minie. Młodzież szybko dorośnie. Tymczasem największym darem i powołaniem tej ŚDM-owej młodzieży jest świadectwo i wyjście do tych, którym ideały „kościółkowe” wydają się śmieszne lub niedzisiejsze. Tak naprawdę to od tej młodzieży, wierzącej głęboką wiarą (!) i radosnej Ewangelią, będzie zależeć dorosła przyszłość części świata. Niezależnie od tego, gdzie młodzi będą mieszkać, niezależnie od państwa, miasta czy kontynentu. To młodzież z ŚDM musi iść i siać. „Trzymanie się razem”, w bezpiecznej grupce, w której „wszyscy myślimy podobnie” – jest może wygodne, ale ma się nijak do podstawowej powinności chrześcijanina: ewangelizowania.

– To co mieli zrobić? – ktoś przytomnie zapyta. – Podejść na dworcu i zaproponować wspólną modlitwę? Żeby ich wyśmiali? – ktoś inny puka się teraz w głowę. W sumie i słusznie.

Bez gotowych odpowiedzi. Młodzi znajdą z młodymi porozumienie. Zawsze, choć czasem rzeczywiście może być to trudne. I może nieco boleć (nie chodzi o ból fizyczny). Jednak po prostu trzeba chcieć, czuć się powołanym. I mieć pewność, że tylko wspólnie da się zmienić świat. Po wyjściu z bezpiecznej strefy „myślących jak ja”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.