Mania łapania

Szymon Zmarlicki

publikacja 10.09.2016 06:00

Grają wszyscy – młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, uczniowie i profesorowie, poważne osobistości i mniej poważni hipsterzy… O co chodzi w Pokémon GO?

Pokémon na cmentarzu. Szymon Zmarlicki /Pokémon GO Pokémon na cmentarzu.

Dla niewtajemniczonych: Pokémon GO to gra na smartfony, która wiernie nawiązuje do fabuły stworzonej prawie 20 lat temu japońskiej kreskówki, emitowanej w Polsce od 2000 roku. Jej bohaterami są młodzi ludzie, którzy wędrują po świecie, łapiąc i trenując pokémony, czyli stworki wyglądem przypominające najczęściej zwierzęta. Spotykając innych zawodników, prowadzą z nimi walkę z wykorzystaniem owych stworków, rywalizując o miano najlepszego trenera. Każdy pokémon posiada bowiem określoną moc, charakterystyczną dla jednej z 18 kategorii, do których należy (np. elektryczne, latające, ogniste, trujące, wodne, ziemne itp.).

Na tym samym polega Pokémon GO. To, co wyróżnia ją spośród innych mobilnych gier, to połączenie wirtualnej rzeczywistości z realnym światem. Gracze wcielają się w rolę trenerów pokémonów i wykorzystując nawigację w telefonach, poruszają się po ulicach, parkach czy różnego rodzaju obiektach. Dzięki kamerom w telefonach aplikacja nanosi napotkane wirtualne stworki na prawdziwy obraz otoczenia. Gracze łapią je do tzw. Poké Balli, a następnie walczą z innymi zawodnikami w wirtualnych arenach lub trenują w tzw. Poké Stopach. Miejsca te są zaznaczone na mapie okolicy, ale gracze muszą fizycznie do nich dotrzeć.

– Obserwuję młodzież angażującą się w parafii i co poniektórych ta aplikacja rzeczywiście zmusza do wyjścia z domu. Odchodzą od biurek, komputerów i telewizorów, idą na spacer i zbierają pokémony. Z czysto zdrowotnego punktu widzenia taka gra jest genialna, bo łączy fizyczną aktywność z wirtualną rozrywką, dlatego podpisuję się pod nią rękami i nogami – mówi ks. Marek Mania, duszpasterz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, działającego przy parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Tarnowskich Górach.

Pokémon GO w niewyobrażalnie krótkim czasie pobiło wszelkie rekordy popularności, przewyższając liczbą pobrań takie aplikacje, jak Facebook, Twitter czy Snapchat. Niemal z dnia na dzień w szeroko rozumianej przestrzeni publicznej na całym świecie zaczęło się pokémonowe szaleństwo, jednak równie szybko gra zaczęła budzić tyle samo zachwytów, co kontrowersji. Automatycznie rozmieszczane pokémony zaczęły trafiać do najmniej odpowiednich miejsc, do których momentalnie ściągały tłumy graczy głodnych upolowania kolejnego stworka. Fala krytyki spłynęła na grę, kiedy tuż po polskiej premierze jeden z pokémonów pojawił się na terenie byłego obozu Auschwitz. Również w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie gracze wypatrzyli pokémona, którego mocą było… emitowanie trujących gazów. Wiele elementów gry pojawia się też przy kościołach, przydrożnych krzyżach i kapliczkach oraz na cmentarzach, co budzi skrajne emocje u wiernych, w tym samych duchownych.

– Rozumiem, że umieszczenie pokémonów np. na cmentarzu może być uważane przez wielu za co najmniej niestosowne, ale z drugiej strony dzięki temu młodzi ludzie chociaż na chwilę przyjdą do takich miejsc. Owszem, zrobią to w celu złapania jakiegoś stworka, ale przy tej okazji mogą uświadomić sobie, że istnieje Bóg i życie po śmierci. Już sam widok krzyża czy kościoła może natchnąć wątpiącego czy poszukującego człowieka do głębszych refleksji, dlatego osobiście zastanawiam się nad możliwością duszpasterskiego wykorzystania tej gry – uważa ks. Marek Mania.

Innego zdania jest z kolei proboszcz jednej ze śląskich parafii, gdzie na cmentarzu przy kościele między grobami czai się niewielki pokémon. – Głupota, cóż można więcej powiedzieć… Dla takiego czegoś nie ma żadnej świętości. Rzeczywiście, zauważyłem młodych, którzy kręcą się z telefonami przy wejściu na cmentarz. Wątpliwe, by przychodzili tam w celach religijnych i z motywacją wiary. Dla graczy to tylko kolejne z wielu miejsc, bo najważniejsze dla nich jest złapanie jeszcze jednego pokémona. Argument, że może przy okazji wejdą do kościoła, jest absolutnie chybiony. Słyszałem, że również w mojej rodzinnej parafii jakiś pokémon siedzi przy krzyżu misyjnym za kościołem, ale proboszcz jest bezsilny, bo nic nie może z tym zrobić – żali się kapłan. A podobnych przypadków w diecezji gliwickiej jest mnóstwo.

Pokémon GO zbiera już pierwsze tragiczne żniwa. Niedawno świat obiegła informacja o wypadku, do jakiego doprowadził 39-letni japoński rolnik. Gdy w trakcie prowadzenia samochodu oddawał się łapaniu wirtualnych stworków, potrącił dwie kobiety. Jedna z nich zmarła. Czy chciałaby, żeby obok jej grobu czuwał pokémon?

Moim zdaniem

Można by z przekąsem zauważyć, że pokémony przyczyniły się do odpowiedzi na wezwanie papieża Franciszka. Młodzi ruszyli się z kanap. Ortopedzi (i nie tylko) wykrzykują peany na cześć nowej gry, bo wreszcie młode pokolenie nie siedzi tylko przed komputerem i telewizorem. A redaktorzy katolickich mediów (w tym „Gościa Niedzielnego”) z podziwem zauważają, jak często poszukiwacze wirtualnych stworków trafiają w okolice kościołów, kapliczek, przydrożnych krzyży... Ale czy to wystarczy, żeby „technologiczne zombie” zamiast przez ekran smartfona spojrzały na świat przez pryzmat wiary?

TAGI: