Tabu

Karolina Pawłowska

publikacja 05.10.2016 06:00

Corocznie 1000 osób umiera na zatrucie, co 10. przypadek raka ma związek z alkoholem, nawet niewielkie jego dawki zbierają śmiertelne żniwo na drogach. Potrzeba otrzeźwienia narodu.

Obrady jesiennej sesji Apostolstwa Trzeźwości rozpoczęło ekspiacyjne nabożeństwo Drogi Krzyżowej ulicami kurortu Karolina Pawłowska /Foto Gość Obrady jesiennej sesji Apostolstwa Trzeźwości rozpoczęło ekspiacyjne nabożeństwo Drogi Krzyżowej ulicami kurortu

Na zaproszenie bp. Edwarda Dajczaka po raz pierwszy jesienna sesja Apostolstwa Trzeźwości odbyła się w naszej diecezji.

Zbyt dostępny

– Około 10 litrów czystego alkoholu na głowę statystycznego Polaka, 3 mln pijących ryzykownie i szkodliwie, 1,5 mln dzieci żyjących w rodzinach z problemem alkoholowym, 11 tys. Polaków umierających przez legalnie sprzedawany alkohol. I ok. 45 mld zł wydawanych rocznie na rozwiązywanie problemów alkoholowych – wylicza prowadzący sesję bp Tadeusz Bronakowski, przewodniczący Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości. Kołobrzeskie obrady dotyczyły przede wszystkim przygotowywanego na przyszły rok Krajowego Kongresu Apostolstwa Trzeźwości. Przyświecać mu będzie hasło: „Ku trzeźwości Narodu. Odpowiedzialność rodziny, Kościoła, państwa i samorządu”. Cel jest jeden: ograniczenie spożycia.

Biskup Bronakowski nie ma wątpliwości, że proste zabiegi, jak zakaz reklamy oraz zmniejszenie fizycznej i ekonomicznej dostępności alkoholu, przełożyłyby się na 20-procentowy spadek spożycia. W Polsce jeden punkt sprzedaży alkoholu przypada na 270 mieszkańców, choć Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, żeby miejsce takie przypadało na 1000 mieszkańców. – Kwota, która wpłynie do kasy samorządu ze sprzedaży alkoholu, to nie jest żaden zysk, bo trzeba będzie wydać cztery razy tyle na rozwiązywanie problemów alkoholowych – mówi bp Bronakowski.

Nie tylko ryzykownie i szkodliwie

Obrady rozpoczęto od ekspiacji. Ponad 60 osób w cichym nabożeństwie Drogi Krzyżowej przemierzyło ulice wyciszającego się już jesiennie kurortu.

– Nie trzeba być specjalistą, żeby stwierdzić, że mamy problem. Wystarczy w sezonie letnim przejechać się po nadmorskich miejscowościach. Zbieracze puszek na plażach zarabiają więcej niż grzybiarze. Wiele naszych parafii to tzw. tereny popegeerowskie, w których alkoholizm jest problemem. Zdecydowanie przesadą byłoby sprowadzanie wsi do obrazu z filmu „Arizona”, ale problem jest. To piętno naszych terenów – wylicza ks. Piotr Zieliński, diecezjalny duszpasterz trzeźwości. Coraz częściej alkoholizm to nie jest problem ludzi niezamożnych, słabiej wykształconych, ale właśnie tych dobrze sytuowanych, na odpowiedzialnych stanowiskach. Specjaliści przestrzegają: nie trzeba pić ryzykownie i szkodliwie, żeby mieć problem z alkoholem. A to temat tabu.

– Po comiesięcznej Mszy św. w Koszalinie w intencji trzeźwości jakaś skonsternowana pani z przerażeniem mówiła: „Boże, na jaką ja Mszę trafiłam! Ludzie teraz powiedzą, że ja alkoholiczką jestem, a ja w ogóle nie piję!”. Troska o trzeźwość to nie sprawa pijących, trzeźwych alkoholików czy ich rodzin, ale nas wszystkich. Tu też jest rola proboszczów czy wikariuszy, żeby to uświadamiać – zauważa ks. Piotr Zieliński.

Na zdrowie?

Zdaniem dr. hab. Krzysztofa Wojcieszka obiektem troski nie powinni być wyłącznie uzależnieni i ich rodziny. – Wszystkich zwolenników picia odsyłam do dyskusji, która toczy się ostatnio w Wielkiej Brytanii. Brytyjscy eksperci rządowi doszli do wniosku, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu – zauważa profesor Pedagogium Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie.

Podaje przykłady najnowszych odkryć. – Choćby aldehyd octowy, jeden z produktów rozpadu alkoholu, jest silnym kancerogenem. Trzeba się rozstać z toastem „na zdrowie!”. Średniowieczny pogląd, że alkohol wzmacnia zdrowie, przekuliśmy na przysłowie narodowe: „Kto pije i pali, ten nie ma robali”. Robali może i nie ma, ale raka – gwarantowanego. Co 10. przypadek nowotworu ma związek z używaniem alkoholu, nawet nie nadużywaniem – mówi dr Wojcieszek. Podkreśla również, że nie trzeba być uzależnionym, żeby śmiertelnie zatruć się alkoholem.

– W ubiegłym roku dopalaczami śmiertelnie zatruły się 24 osoby. To jest mniej więcej tyle, ile w dobrym dla grzybiarzy roku pada ofiarą spożycia trujących grzybów. Z przedawkowania starych, dobrze znanych narkotyków zmarło 296 osób. A alkoholem zatruło się ponad tysiąc. Nie zapominajmy, że to alkohol jest głównym dewastatorem – dodaje.

TAGI: