Odpowiedzialność ojców

Gość Niedzielny 44/2016 |

publikacja 27.10.2016 00:00

Odpowiedzialność za poczętego potomka w równym stopniu spoczywa na matce i na ojcu.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Wywiad piosenkarki, w którym opowiada o swojej aborcji, przyznam, zrobił na mnie wrażenie. Ale daleka jestem od potępiania. Dlaczego? Bo z każdego niemal słowa, zdania odczytuję następujące stany: zalęknienie, zagubienie, ból, osamotnienie i brak poczucia oparcia. W kimkolwiek. A jeśli mówimy o „kimkolwiek” w kontekście aborcji, to myślimy: „dalsza i bliższa rodzina”, a szczególnie „ojciec dziecka”. No właśnie. W wywiadzie jest mowa o enigmatycznym „narzeczonym”, który jest co prawda dobrym ojcem, ale obciążać go kolejnymi dziećmi to już niekoniecznie trzeba. Co to oznacza? Konkretnej sytuacji nie znamy na tyle dogłębnie, by ją dalej analizować. Ale przenieśmy ją na inne, na bardzo, bardzo wiele innych przypadków, które dzieją się wokół i które – gdy się dobrze przypatrzymy –  obserwujemy niemal na co dzień.

Po pierwsze, za wieloma, jeśli nie za większością decyzji o aborcji stoi mężczyzna. I to nie tylko werbalnie – nie musi niczego mówić czy namawiać. Raczej wręcz niewerbalnie, czyli cicho. Nie wspierając swojej żony, dziewczyny, partnerki, narzeczonej. Lub wspierając nieudolnie, słabo, pokazując własną słabość. Piotruś Pan nie potrzebuje dziecka.

Po drugie, bardzo to przykre, co napiszę, ale wiele decyzji o zabiciu dziecka dotyka właśnie dziecka trzeciego. I to jest też często wspólna decyzja małżonków (!). Bo dwójka to jest w sam raz, a trzecie to jednak poza możliwościami. Bo wielodzietność to „patologia” i co ludzie powiedzą? Bo z dwójką to jeszcze (jakoś) sobie radzimy i możemy realizować. A trójka to tłum. Argumentu o pieniądzach, choć czasem się pojawia, w obecnej sytuacji 500 plus nawet nie wymieniam. A bywa i taki poruszany.

Po trzecie, tzw. wolny wybór kobiety w tym względzie zawsze łączy się z odebraniem odpowiedzialności ojcu dziecka, mężczyźnie. Jeśli pozwalamy mężczyznom na to, by byli nieodpowiedzialnymi chłopcami, bo to kobiety – w imię wolności – biorą na barki cały świat, to trudno się dziwić dramatom, które zawsze wiążą się z konsekwencjami takiego stanu rzeczy.

Postawa, którą można opisać: „Nie chciałam powiększać mieszkania, więc dokonałam aborcji”, a która jest pewnym symbolem, to moim zdaniem próba zamiecenia pod dywan poważniejszych problemów. Problemów, które akurat aborcja tylko zaostrzy i uwypukli. Prędzej czy później. Podczas dyskusji „kto jest winny” nie wolno zapominać, że dziecko ma ojca. Każde dziecko. A odpowiedzialność za poczętego potomka w równym stopniu spoczywa na matce i na ojcu właśnie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.