Gdy ON jest JEJ ofiarą

ks. Wojciech Parfianowicz

publikacja 27.11.2016 06:00

Już samo to, że słowo „ofiara” jest rodzaju żeńskiego, a „sprawca” – męskiego, wpływa na nasze postrzeganie tych ról w sytuacji konfliktu – usłyszeli uczestnicy konferencji w auli Politechniki Koszalińskiej.

Przemoc kobiet wobec mężczyzn to wciąż zjawisko, w które trudno uwierzyć. Jest tematem tabu, także wśród samych mężczyzn. Henryk Przondziono /Foto Gość Przemoc kobiet wobec mężczyzn to wciąż zjawisko, w które trudno uwierzyć. Jest tematem tabu, także wśród samych mężczyzn.

Słowa „Kobieta mnie bije”, wypowiedziane w charakterystyczny sposób przez Maksa, w którego wcielił się Jerzy Stuhr, w kultowej komedii „Seksmisja” (1983), wielu śmieszą do dzisiaj. Są jednak tacy, którym nie kojarzą się one z filmem. W auli Politechniki Koszalińskiej 8 listopada odbyła się konferencja zatytułowana „Przemoc nie oznacza niemoc”. Mówiono m.in. o przemocy wobec kobiet i osób starszych. Jeden z bloków poświęcono natomiast rzadko omawianemu tematowi – przemocy wobec mężczyzn.

Trudno w to uwierzyć

Głównie z powodu stereotypów na temat kobiecości, męskości i przemocy. Jak zauważyła jedna z prelegentek – Agnieszka Tułaza (pedagog, terapeutka, specjalistka w zakresie pomocy ofiarom przemocy w rodzinie), nadal, także instytucjonalnie, przesądza się, że ofiarą przemocy jest kobieta, ewentualnie dziecko, bardzo rzadko mężczyzna. – Obraz mężczyzny krzywdzonego kłóci się bowiem z obrazem mężczyzny w ogóle. Męski oznacza: twardy, silny, nieskarżący się, potrafiący samodzielnie rozwiązywać problemy. Kobieta natomiast to istota miła, empatyczna, delikatna. Mężczyzna więc przeważnie postrzegany jest jako mniej poszkodowany, a bardziej odpowiedzialny za przemoc – mówiła Agnieszka Tułaza.

Prelegentka przytoczyła przykład mężczyzny doświadczającego przemocy, który po interwencji policji w domu trafił na grupę terapeutyczno-korekcyjną jako sprawca. Interweniującym trudno było uwierzyć, że to on jest ofiarą. Nadkomisarz Robert Faryniarz, specjalista ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie z Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie, który pracuje m.in. z mężczyznami doświadczającymi przemocy ze strony kobiet, zauważył, że także oni sami często nie potrafią i nie chcą spojrzeć na siebie jako na ofiary: – Podczas zeznań opisują sytuację bardzo racjonalnie. Podają fakty, nie mówią o uczuciach. Jak ognia unikają wobec siebie słowa „ofiara”. Poczucie wstydu okazuje się silniejsze niż poczucie krzywdy.

Jak?

Kobiety najczęściej nie stosują wobec mężczyzn przemocy fizycznej (choć i ta się zdarza), ponieważ są naturalnie od nich słabsze. Ich zachowania przemocowe dotyczą raczej sfery psychicznej. Są one nieraz o wiele bardziej brzemienne w skutki, trwają latami i potrafią doprowadzić nawet do samobójstwa. Stąd też zdarzają się pomyłki podczas interwencji policyjnych w domach. Jak podkreślił nadkom. Robert Faryniarz, nie zawsze ten, kto sprawił większe obrażenia fizyczne, jest głównym agresorem. Doświadczony policjant wymienił kilka przejawów przemocy kobiet wobec mężczyzn. Są to np.: uderzanie, kopanie, popychanie, rzucanie przedmiotami, oskarżanie o gwałt, grożenie niebezpiecznym narzędziem, wyzywanie, poniżanie, kontrolowanie rzeczy osobistych (np. telefonu), zakazywanie kontaktu z dziećmi, oczernianie w oczach dzieci (także zmuszanie dzieci do uczestnictwa w kłótniach między rodzicami), zakazywanie kontaktu z najbliższą rodziną, grożenie śmiercią.

Skala

Grzegorz Hamera z MOPS-u w Koszalinie podał dane zebrane przy okazji wszczynania w mieście procedury tzw. Niebieskiej Karty. Na przestrzeni ostatnich 3 lat mężczyźni (nie licząc dzieci płci męskiej) stanowili 9 proc. wszystkich ofiar przemocy domowej. Jednak mężczyźni rzadko zgłaszają takie przypadki, więc dane te są mocno zaniżone. Nadkom. Robert Faryniarz mówił wręcz, że ponad 30 proc. ofiar przemocy domowej to mężczyźni. Nadal jednak głównymi sprawcami przemocy w rodzinach są mężczyźni. Ich agresja wobec kobiet przejawia się najczęściej znęcaniem się fizycznym, które powoduje widoczne obrażenia. To sprawia, że problem przemocy ze strony kobiet jest bagatelizowany, a mężczyźni jej doświadczający często nie mają gdzie zwrócić się po pomoc. J

ak zauważył Grzegorz Hamera, w Koszalinie jedynym miejscem, gdzie mógłby się udać mężczyzna, jest Dom Miłosierdzia. Pozostałe placówki są z natury przeznaczone dla kobiet, np. Dom Samotnej Matki czy Centrum Kryzysowe dla Kobiet. Organizatorami konferencji były trzy podmioty: Wydział Technologii i Edukacji Politechniki Koszalińskiej, Caritas Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej oraz Centrum Kryzysowe dla Kobiet i Kobiet z Dziećmi.