W Polsce jestem panem Tadeuszem

Agnieszka Napiórkowska

publikacja 11.12.2016 06:00

Klaus Leutner, Niemiec, choć urodził się w 1940 roku, poczuwa się do odpowiedzialności za to, czego dopuścili się jego rodacy podczas II wojny światowej. Na różne sposoby stara się budować dialog, wzajemne zrozumienie i pojednanie. Pomaga mu w tym jego żona Alina, Polka z Głowna.

Klaus i Alina Leutnerowie  od kilku lat wspólnie działają na rzecz budowania mostów między Niemcami i Polakami. Agnieszka Napiórkowska Klaus i Alina Leutnerowie od kilku lat wspólnie działają na rzecz budowania mostów między Niemcami i Polakami.

Wśród 13. Honorowych Obywateli Miasta Głowno obok św. Jana Pawła II, podróżniczki Elżbiety Dzikowskiej, dziekana ks. Stanisława Banacha czy Zbigniewa Bródki, mistrza olimpijskiego z Soczi, ten zaszczytny tytuł otrzymał także w 2014 roku Klaus Leutner, niemiecki inżynier kolejnictwa, pasjonat historii.

Pan Leutner wiele lat poświęcił poznawaniu losów więźniów obozu Sachsenhausen, pracowników przymusowych i miejsc ich pochówków na berlińskich cmentarzach. Dzięki jego zaangażowaniu udało się w ostatnim czasie odnaleźć grób rawskiego proboszcza ks. Wacława Zienkowskiego (o czym pisaliśmy w poprzednich numerach „Gościa Łowickiego”), a wcześniej poznać losy Tadeusza Łuczaka i Bronisławy Czubakowskiej. Ta ostania w życiu pana Klausa stała się na tyle ważną osobą, że wypełnił jej ostatnią wolę, a także „zaprosił” jako cichego świadka na swój ślub z Aliną.

Ocalony badacz

Klaus Leutner urodził się 7 sierpnia 1940 roku w Königsberg. Jego matka była pielęgniarką w szpitalu „Bethanien” w dawnym Lötzen (obecnie Giżycko), gdzie mieszkali do 1945 roku. Razem z matką otrzymał nakaz wejścia na statek „Wilhelm Gustloff”, który zabierał wygnanych Niemców z Prus Wschodnich. W wyniku eksplozji magazynu z amunicją 26 stycznia 1945 roku, matka, będąca w ciąży z siostrą Klausa, pod wpływem lęku doznała bólów porodowych. Z tego powodu nie pozwolono im wsiąść na statek. Jednostka 30 stycznia została storpedowana i zatopiona, w wyniku czego zginęło ok. 9000 osób. Po krótkim czasie rodzina Leutnerów została przetransportowana do Świnoujścia, a następnie do miejscowości Thena w Macklemburgii, która należała do radzieckiej strefy. Zgodnie z nakazem wojsk alianckich, Leutnerowie zamieszkali w Berlinie Zachodnim. Po ukończeniu studiów Klaus otrzymał dyplom inżyniera kolejnictwa. Z zawodem tym związany był do 1995 r.

Po przejściu na emeryturę został honorowym pracownikiem Miejsca Pamięci i Muzeum KZ Sachenhausen i poświęcił się badaniom historycznym. Swoją pracą przyczynił się do wyjaśniania rodzinnych historii i tragedii, mających miejsce podczas II wojny światowej, a dotyczących ludzi związanych m.in. z diecezją łowicką. Jest inicjatorem międzynarodowych, niemiecko-polskich historycznych projektów szkolnych: „Życie i śmierć Bronisławy Czubakowskiej”, „Wilhelmine Günther –  Niemka w AK”, „Odnaleziona przeszłość – Tadeusz Łuczak i Pola Hinenberg”, których głównym mottem jest: „Z przeszłości wynieść naukę na przyszłość”. Jest to również jego życiowe motto i bardzo istotny aspekt pracy z młodzieżą szkolną.

Klaus Leutner przez lata przewodniczył związkowi „Initiative KZ-Auxenlager Lichterfelde”, który utrwala pamięć ofiar wyzwolonych, żyjących jeszcze więźniów tego obozu, odnalezionych przez niego w kilkunastu krajach europejskich. Jest też autorem i współautorem wielu publikacji i artykułów na temat pracy przymusowej i obozów koncentracyjnych. W roku 2005 został przez Ambasadora RP w Berlinie odznaczony medalem „Pro Memorial” a w roku 2011 przez Ambasadora Republiki Czeskiej – medalem zasłużonych CSBS (Związek Czeskich Bojowników o Wolność). W 2014 roku otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Głowna.

Dwie gwiazdki i wódka

Otwartość, dialog i przyjaźń z Polakami poprzedzone były ważnym wydarzeniem, o którym honorowy obywatel Głowna chętnie opowiada młodzieży. – To było podczas mojej pierwszej wizyty w Giżycku – wspomina pan Klaus. – Usiadłem w restauracji, by napić się piwa. Nagle ktoś podszedł do mojego stolika i mnie zagadnął. Nic nie zrozumiałem. Wziąłem ołówek i kawałek papieru i narysowałem gwiazdkę oznaczającą urodziny, obok której napisałem „1940 Giżycko”. Nieznajomy mężczyzna wyjął mi papier z ręki, też narysował gwiazdkę, przy której napisał „1947 Giżycko” i przez całą salę zawołał do kelnera: „Tadeusz – wódka”. Nigdy nie byłem tak pijany jak wtedy. Po tym spotkaniu zawsze, gdy jadę do Polski, po przekroczeniu granicy przedstawiam się jako pan Tadeusz. Kiedy opowiadam o tym polskim uczniom, bardzo się śmieją. Wtedy zdecydowanym i poważnym głosem mówię, że gdyby wówczas tamten człowiek nazwał mnie faszystą lub gdyby mnie zwyzywał, nie byłbym tu i nie zajmowałbym się tym, czym się zajmuję –  opowiada Klaus Leutner.

Wzajemnie okazany szacunek dał podstawę wielu niezwykłym działaniom i budowaniu mostów, których „konstruktorem” i inicjatorem był pan Klaus. Niemiecki inżynier podczas różnych spotkań nieraz podkreślał, że wiedząc, jak okrutne rzeczy działy się w stosunku do Polaków i Polski, stara się mówić swoim rodakom, że jako naród są za to odpowiedzialni. – Jest dużo Niemców, którzy się ze mną zgadzają. By możliwe było budowanie przyjaznych relacji, konieczna jest rozmowa. Kto rozmawia, ten nie strzela. Myśląc o historii, sądzę, że każdy z nas powinien swoje postępowanie krytycznie przeanalizować. Wówczas nie będziemy się wzajemnie oskarżać, tylko powiemy: przebaczamy i prosimy o przebaczenie – przekonuje Klaus Leuter.

Taka postawa, połączona z konkretną pracą, sprawiła, że wielu Polaków poznało losy swoich bliskich, a także mogło stanąć nad ich mogiłami. I co ważne – w zanoszonych modlitwach obok rodzin, znajomych czy – jak miało to miejsce w przypadku kapłanów – parafian, uczestniczyła także Polonia i grupa Niemców. Wspólnie składane kwiaty i zapalane znicze wywoływały wzruszenie. – Na uroczystości z udziałem dawnych więźniów czy pracowników przymusowych, ustawianie tablic pamiątkowych czy – jak to miało miejsce ostatnio – podczas uroczystości upamiętniających 18 polskich kapłanów zamordowanych w Sachsenhausen, których nazwiska udało mi się ustalić, cieszyłem się jak małe dziecko. To są „moi Polacy”. Możliwość oddania im czci po tylu latach uważam za cud – mówi Klaus Leutner.

Ślub i spełniona prośba

Otwartość na Polaków i poznawanie ich historii przyniosła niezwykłe owoce także w życiu osobistym Klausa Leutnera. 15  sierpnia 2008 roku państwo Alina i Klaus przed ołtarzem św. Katarzyny w Zgierzu złożyli przysięgę małżeńską. Na nową drogę życia wstąpili w 65. rocznicę tragicznej śmierci Bronisławy Czubakowskiej, której historia w pewnym sensie ich połączyła. Pani Alina od 1994 roku pracowała w Przedstawicielstwie Generalnym Polskich Kolei w Berlinie. – W pracy poznałam Klausa. Łączyły nas wyłącznie kontakty zawodowe. Nieraz rozmawialiśmy przez telefon – wspomina pani Alina. – Wszystko zmieniło się, kiedy Klaus poprosił mnie o pomoc w tłumaczeniu listów, które dostawał z Polski od byłych więźniów i pracowników przymusowych. Od nich zaczęły się nasze coraz częstsze kontakty. Nie miałam planów, byłam ostrożna. W pierwszym małżeństwie doznałam wielu upokorzeń od męża Niemca ze względu na swoją narodowość. Klaus był zupełną przeciwnością. Wkładał wiele wysiłku w pojednanie, wzajemne zrozumienie. Imponował mi tym, co robił i jaki był. Coraz bardziej wciągała mnie też jego pasja, której całkowicie się oddawał – opowiada pani Alina.

Osobą, która połączyła państwa Leutnerów, bez wątpienia była Bronisława Czubakowska ze Zgierza, która została w Berlinie ścięta gilotyną. Podczas wojny posądzono ją o to, że podłożyła ogień w fabryce, w której pracowała. – Mąż zainteresował się jej historią. W archiwach znalazł list, w którym napisała, że bardzo chciałaby po śmierci być pochowana w grobie swojej matki. To życzenie po latach spełnił. Kiedy zdecydowaliśmy się na ślub, Klaus postawił warunek, że uroczystość może się odbyć tylko 15 sierpnia, w kościele, w którym pani Bronisława była ochrzczona. Tak się stało. W jakimś sensie pani Bronisława, o której Klaus wiele opowiadał młodzieży, była obecna na naszym ślubie – dodaje pani Leutner. Ślub, który odbył się w kościele będącym świadkiem wielu cierpień ludzkich podczas II wojny światowej, połączył dwie osoby różnej narodowości i wyznania (Alina jest katoliczką, Klaus –  ewangelikiem). Trudno o bardziej wymowny akt pojednania. Państwo Leutnerowie są przykładem na to, jak różnego rodzaju różnice i uprzedzenia ustępują w zderzeniu z prawdziwą przyjaźnią, miłością i poszukiwaniem prawdy.

TAGI: