Wąż z łańcuszka

GN 51/2016 |

publikacja 15.12.2016 00:00

Idealnie by było, gdyby wyobraźnia malucha wzrastała wraz z nim, a nie ginęła wraz z pojawianiem się wokół dziecka świata konsumpcji i drogich przedmiotów.

Skoro sklepowe przygotowania do Bożego Narodzenia zaczęły się w listopadzie, a hasłem przewodnim wielu rodzin są słowa reklamy „Robisz wszystko, by te święta były najlepsze na świecie” (czyt. kupujesz, kupujesz, kupujesz), warto spojrzeć na to, co merkantylne, oczami trzylatka.

Otóż trzylatek obchodził ostatnio urodziny i został zasypany prezentami od bliższych i dalszych. Lawina trudna do zatrzymania. Trzylatek z radości oczywiście niemal zatańczył. I tańczył tak, tańczył, z każdą nową zabawką, wesoły taniec zdobywcy. Po czym, prędzej czy później (prędzej), ową zabawkę rzucił w kąt. Klasyka. Po czym poprosił: „Kup mi” – i tu padły nazwy kolejnych zabawek, zestawów klocków etc. A gdy się dowiedział, że limit zabawkarski został przekroczony, popadł w smutek, a nawet trzyletnią złość.

Na szczęście jednak trzyletnie spojrzenie na świat jest szerokie i kreatywne. Na tyle kreatywne, że własnoręczne stworzenie zabawki pobudzającej wyobraźnię i godnej dłuższej zabawy nie stwarza większego problemu. Bo oto wystarczyła część złotawego plastikowego fragmentu z ubiegłorocznego łańcuszka na choinkę, by stworzyć... wąża. Proszę „nie regulować odbiorników”: wąża, nie węża. W odmianie: „tego wąża, z tym wążem”. Logika dziecięcej składni jest nieubłagana. Skoro „ten wąż”, to i „o tym wążu”. Więc stary łańcuch stał się wążem. Wążem, któremu trzeba było zbudować domek. Wążem, którego trzeba było nakarmić. A w końcu stworzyć mu cały system zabawy: wąż przyczepiony do starego smyczka od skrzypiec nadawał się do wyprowadzania na spacer. Natomiast wąż przyczepiony do silikonowej rękawicy kuchennej również miał własne, arcypoważne funkcje, których, o zgrozo, dorosły nie zrozumie. I najstarsi górale, względnie Indianie, pogromcy węży, nie pamiętają, by kupione zabawki zajęły trzylatka, tak jak wąż z niepotrzebnego łańcuszka.

Co będzie dalej, z tym wążem, i z trzylatkiem? Idealnie by było, gdyby wyobraźnia malucha wzrastała wraz z nim, a nie ginęła wraz z pojawianiem się wokół dziecka świata konsumpcji i drogich przedmiotów. Idealnie by było, gdyby blichtr reklamowy nie zawładnął małym człowiekiem. A wrodzona kreatywność rozwijała się i budowała. Budowała światy, przestrzenie, relacje, coraz doroślejsze życie. Bo chociaż „kupne” klocki zapewne również potrafią zainspirować, to mają się nijak do węży ze złotego łańcuszka. O, przepraszam, do wąży.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.