Postprawda i postżycie

Agata Puścikowska

GN 1/2017 |

publikacja 05.01.2017 00:00

Postprawda opanowuje salony i... słowniki zwykłych obywateli. Ale czy opisywane przez to słowo zjawisko jest nowe?

Według twórców słownika oksfordzkiego słowem ubiegłego roku jest „postprawda”. „Postprawda to okoliczności, w których fakty mają mniejszy wpływ na kształtowanie opinii publicznej niż odwoływanie się do jej emocji i osobistych przekonań” – brzmi definicja. Słowo to opanowuje, zgodnie z modą językową, salony dziennikarskie i polityczne i... słowniki zwykłych obywateli. Ale czy opisywane przez nie zjawisko jest nowe? Czy raczej stare (jak świat) zjawisko, medialne, społeczne zyskało nową i atrakcyjną nazwę.

Postprawda tak naprawdę opisuje coś, co tkwi w nas głęboko, a czasem wychodzi całkiem płytko na zewnątrz. To prosta czy raczej prostacka tendencja, by zamazać, zmienić, uwypuklić jedno, a drugie wymownie przemilczeć. To sytuacja, w której obiektywne wydarzenia są interpretowane, kształtowane dowolnie na bazie ludzkich emocji, czyli lęku, strachu, a nawet i radości. Jednym słowem, to zwykła manipulacja lub prymitywne kłamstewko ubrane w szatki i szmatki nowoczesnych słówek. I być może poprawności wszelkiej – tej w wymiarze ludzkim i tej w wymiarze politycznym.

Z tym słówkiem „post” to w ogóle należy chyba uważać. Bo jeśli wszystko może być „post” tylko po to, żeby sytuacja, wydarzenie, zjawisko nie było jednoznacznie źle interpretowane, to gdzie jest prawda? Każdy relatywizm, każde zachowanie na granicy moralności, czy poza nią, z obco brzmiącym przedrostkiem „post”, ma szansę na pewnego rodzaju nobilitację, nadanie mu pozoru ważności czy dobra. No to uwaga, pójdźmy dalej: postwychowanie jako brak nadzoru nad dzieckiem, postmiłość jako udawane uczucie, postpost jako udawanie poszczenia. Naprawdę to potrzebne?

Współczesny świat wykazuje spore tendencje do wygładzania słabej i niebezpiecznej, wręcz nieetycznej rzeczywistości. A niebezpieczeństwo polega na tym, że o ile na przykład nowomowa socjalistyczna była zwykle rozumiana jako groteskowa i bzdurna, współczesna posttendencja nie jest do końca klarowna. Można się zagubić w interpretacji zjawisk i realnej ocenie tego, co jest naprawdę i tego, co jest na niby. Bo to „na niby” przybiera formy najprawdziwszej prawdy. Postprawdy.

Uwaga jednak. Postprawda i na poziomie politycznym, i na zupełnie ludzkim kiedyś się skończy. A postżycia, nie mówiąc o postniebie, nie będzie... •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.